Przejdź do treści
Źródło artykułu

PK: w śledztwie smoleńskim nadal weryfikowane są wszystkie przyjęte wersje zdarzenia

W śledztwie smoleńskim nadal weryfikowane są wszystkie przyjęte wersje zdarzenia. Nieprawdą jest, jakoby w postępowaniu w sprawie tragedii w Smoleńsku wykluczono którąś z rozważanych przyczyn katastrofy - oświadczyła w poniedziałek Prokuratura Krajowa.

Dlatego - według PK - przesądzające informowanie o przyczynach katastrofy smoleńskiej na obecnym etapie śledztwa jest "nieuprawnioną spekulacją".

Według portalu TVN24 międzynarodowy zespół biegłych działających na zlecenie Prokuratury Krajowej stwierdził, że stan ciał ofiar katastrofy smoleńskiej nie wskazuje na wybuch w samolocie. Tezę o wybuchu zawarła w swoim raporcie podkomisja kierowana przez Antoniego Macierewicza.

Informacja o konkluzjach zespołu biegłych, jak podał portal TVN24, znalazła się w listopadowym postanowieniu jednego ze śledczych zajmujących się katastrofą - prok. Michała Przybyłowskiego - dotyczącym dopuszczenia "dowodu z uzupełniającej opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej". "Prokurator sformułował w nim dodatkowych pięć pytań do opinii końcowej międzynarodowego zespołu biegłych z 20 września tego roku, na które członkowie tego zespołu powinni jeszcze odpowiedzieć - do 28 lutego 2023 r." - podał portal.

Według portalu w tym postanowieniu prokurator miał m.in. poprosić biegłych o doprecyzowanie, czy zawarte przez nich stwierdzenie, że "w żadnym przypadku w opiniach nie wskazano na obecność jakichkolwiek obrażeń lub innych medycznych cech, których charakter sam w sobie stanowiłby podstawę uprawdopodobnienia hipotezy gwałtownego wyzwolenia energii o charakterze eksplozji materiałów wybuchowych lub łatwopalnych" odnosi się do wszystkich opinii wstępnych i uzupełniających analizowanych przez zespół biegłych.

"W nawiązaniu do informacji medialnych Prokuratura Krajowa oświadcza, że nieprawdą jest, jakoby w postępowaniu w sprawie tragedii w Smoleńsku wykluczono którąś z rozważanych przyczyn katastrofy" - podkreśliła zaś w poniedziałek PK odnosząc się do tych medialnych informacji. Dodała, że nadal w śledztwie badane są "wszystkie przyjęte wersje zdarzenia".

Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej zostało wszczęte w dniu tragedii - 10 kwietnia 2010 r. - przez ówczesną Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Po reformie prokuratury przez rząd PiS śledztwo od zlikwidowanej wtedy prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa. Od marca 2016 r. sprawą zajął się Zespół Śledczy nr 1 Prokuratury Krajowej.

W 2020 r. PK informowała, że śledztwo znalazło się w kluczowej fazie, jaką wówczas był początek prac międzynarodowego zespołu biegłych, który ma przygotować kompleksowy raport.

Jak przypomniano w poniedziałkowym oświadczeniu PK "decyzje procesowe w tej sprawie prokuratorzy będą podejmować na podstawie ekspertyzy Międzynarodowego Zespołu Biegłych do Wydania Opinii Kompleksowej, który wykorzystuje w swojej pracy opinie kilku zespołów eksperckich odpowiedzialnych za poszczególne dziedziny wiedzy".

Natomiast - jak wyjaśniła w poniedziałek PK - Międzynarodowy Zespół Biegłych ds. Medycyny Sądowej, na którego opinię powołują się media, jest tylko jednym z tych zespołów eksperckich.

"Dziennikarze odwołują się do wyrwanych z kontekstu fragmentów postanowienia prokuratora, podczas gdy konkluzja opinii Zespołu brzmi: +W oparciu jedynie o dostępne dane medyczno-sądowe nie ma możliwości dokonania ustaleń o charakterze rekonstrukcyjnym+, co oznacza, że nie można odtworzyć przyczyn i przebiegu katastrofy" - zaznaczyła PK.

Zespół ds. medycyny sądowej przedstawił opinię we wrześniu tego roku. "W niektórych elementach uznano ją za niejasną i niepełną, m.in. w kontekście wniosków przedstawianych we wcześniejszych opiniach cząstkowych. Biegli w kilku przypadkach nie wykluczyli hipotezy o gwałtownym wyzwoleniu energii o charakterze eksplozji. W tej sytuacji prokurator zwrócił się do biegłych o ustosunkowanie się do tych wniosków" - poinformowała PK.

"Do wydania pełnej opinii przez Międzynarodowy Zespół Biegłych do Wydania Opinii Kompleksowej w kwestii przyczyn katastrofy, w tym ewentualnego wybuchu, konieczne będzie m.in. zakończenie analiz wszystkich opinii fizykochemicznych, mechanoskopijnych, jak i wspomnianych medyczno-sądowych" - podkreśliła prokuratura.

Jak przekazała do tej pory nie wpłynęły jeszcze wszystkie opinie z zakresu badań fizykochemicznych zamówione w renomowanych zagranicznych ośrodkach naukowych. "Przed zakończeniem tych prac wszelkie przesądzające informowanie o przyczynach katastrofy będzie nieuprawnioną spekulacją" - wskazano.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie rządowego Tu-154, wiozącego delegację na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.

W latach 2010-2011 katastrofę smoleńską badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie komisja jako przyczynę katastrofy wskazała zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu. Ponadto w raporcie wskazano także na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku.

Tezę o serii wybuchów - m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce - jako prawdopodobnej przyczynie katastrofy zawierał opublikowany w kwietniu 2015 r. raport parlamentarnego zespołu kierowanego przez Macierewicza.

W marcu 2016 r. zaczęła działać powołana przez MON – szefem resortu był wtedy Macierewicz - Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego.

Wynik prac podkomisji, która kwestionowała ustalenia komisji Millera, przedstawił Macierewicz w kwietniu br. "Przyczyną katastrofy 10 kwietnia nad Smoleńskiem był akt bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej na statek powietrzny Tu-154M z delegacją prezydenta RP; głównym i bezspornym dowodem tej ingerencji był wybuch w lewym skrzydle na 100 m przed minięciem przez samolot brzozy na działce dr. Bodina nad terenem, gdzie nie było ani wysokich drzew, ani innych przeszkód mogących zagrozić samolotowi" – powiedział przewodniczący podkomisji w kwietniu br. (PAP)

autor: Marcin Jabłoński

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony