Dyskusja ICAO o nowych rejestratorach parametrów lotu
Propozycja wyposażenia samolotów komercyjnych w odrzucane rejestratory parametrów lotu będzie przedmiotem dyskusji podczas lutowego spotkania ICAO.
Jak twierdzą przedstawiciele ICAO, odkładany na bok od lat projekt po katastrofie lotu QZ8501 nad Morzem Jawajskim ma duże szanse na przyjęcie. Pomysł wyposażenia samolotów wykonujących loty komercyjne w rejestratory, które w krytycznym momencie odrywają się od samolotu i unoszą się na wodzie, a nie toną, po raz pierwszy od pięciu lat będzie przedmiotem dyskusji podczas spotkania na wysokim szczeblu w ramach konferencji o bezpieczeństwie ICAO, która ma się odbyć w lutym tego roku. ICAO chce także opracować globalny system ulepszonego śledzenia samolotów w czasie rzeczywistym i szybkiego odnajdowania miejsc katastrof, co jest reakcją na zaginięcie lotu MH370 z marca zeszłego roku.
- Nadszedł czas na bliższe przyjrzenie się odrzucanym rejestratorom - twierdzą w rozmowie z Agencją Reutera przedstawiciele ICAO, którzy ze względu na delikatny charakter sprawy chcą zachować anonimowość. - Myślę, że z powodu kilku ostatnich wypadków panuje teraz bardziej pozytywne nastawienie do tego pomysłu - mówi drugi z przedstawicieli, odnosząc się do katastrofy AirAsia i Air France nad Atlantykiem, gdzie rejestratory odnaleziono dopiero po dwóch latach.
Założona w 1947 r. w Montrealu ICAO wyznacza standardy i wytyczne dla bezpieczeństwa lotów komercyjnych, a jej wymogi muszą być spełnianie w 191 krajach członkowskich. W 2012 roku podczas panelu dyskusyjnego o rejestratorach lotu przygotowano propozycje norm, mających ułatwić zlokalizowanie miejsca wypadku, gdzie jedną z opcji miało być wykorzystanie odrzucanych rejestratorów, czy śledzenie lotu w czasie rzeczywistym. Lecz Komisja Żeglugi Powietrznej ICAO dwukrotnie odesłała projekt do "ponownego rozpatrzenia", choć zaakceptowała inne zmiany, takie jak wydłużenie żywotności baterii podtrzymujących system ELT. ICAO nigdy nie skomentowała, dlaczego projekt panelu został odrzucony.
Odrzucane rejestratory opracowano w latach 60-tych ubiegłego wieku w Kanadzie, gdzie stosowano je na myśliwcach, jak również małych samolotach i śmigłowcach. Te rejestratory po oderwaniu się od samolotu unosiły się na wodzie, sygnalizując swoje położenie. Rejestratory montowane obecnie w maszynach komercyjnych toną wraz z wrakiem i można je wykryć na krótkich dystansach.
Siedziba ICAO w Montrealu
Urządzenie, które może oderwać się od struktury samolotu kosztuje około 30000 dolarów i być może tu leży przyczyna zwlekania z wdrożeniem tego pomysłu w życie, gdyż według specjalistów cały pakiet wdrożeniowy kosztuje znacznie więcej. Według nich jeden z dwóch rejestratorów w maszynach komercyjnych może być zastąpiony modelem odrzucanym, zainstalowanym na ogonie. Jednak technologii tej nie przetestowano na dużych samolotach z obawy o koszty i ze względu na brak woli politycznej.
Rzecznik Honeywell International - producenta czarnych skrzynek powiedział, że jego firma nie produkuje odrzucanych rejestratorów, ponieważ "nie została do tego zobowiązana przez regulatorów i klientów". Powszechnie stosowane obecnie urządzenia produkowane przez Honeywell International kosztują od 13 000 do 16 000 dolarów.
Mike Poole, były ekspert od rejestratorów w kanadyjskiej Radzie Bezpieczeństwa Transportu powiedział, że lepszym rozwiązaniem byłaby transmisja danych z tych urządzeń w czasie rzeczywistym. - Obecnie montowane rejestratory są bardzo zawodne i nieekonomiczne, ale bardzo rzadko nie udaje się ich odzyskać - powiedział Mike Poole.
IATA zapytana o odrzucane rejestratory odpowiedziała: - Branża nie wypracowała jeszcze porozumienia w sprawie odrzucanych rejestratorów parametrów lotu.
Choć pomysł zastosowania nowych rozwiązań w kwestii poprawy bezpieczeństwa jest godny uwagi, to jednak warto wskazać jedną z poważnych wad proponowanego projektu. Odrzucany rejestrator może dość znacznie oddalić się od miejsca upadku samolotu do wody, gdy swobodnie będzie unoszony przez prądy, wiatr i fale, nim pierwsze ekipy poszukiwawcze dotrą na miejsce. Z drugiej strony rozwiązanie to pozwoli na dość precyzyjne zawężenie rejonu poszukiwań, eliminując potrzebę przeszukania ogromnych rejonów rozległych wód, jak miało to miejsce w przypadku lotu MH370.
Z kolei pomysł przesyłania na żywo ogromnej ilości baz danych do ośrodków naziemnych z każdego samolotu znajdującego się w powietrzu, to inwestycja w opracowanie technologii, stworzenie sieci przekaźników satelitarnych, centrum przetwarzania danych na ziemi, nie licząc kosztów utrzymania takich jak energia, czy pensje operatorów. Najważniejsze jest, że regulatorzy dostrzegli problem niedoskonałej już dziś technologii opartej na czarnych skrzynkach i transponderze, być może doczekamy się rewolucji technologicznej w zakresie rejestratorów, być może projekt znów wróci do "ponownego rozpatrzenia", gdy ucichnie medialna wrzawa wokół katastrofy lotu QZ8501.
Tekst: Piotr Karwiński
Komentarze