Przejdź do treści
Paralotnia rozłożona na trawie (fot. Piotr Blachnik)
Źródło artykułu

Trudny czas dla polskiego paralotniarstwa

Pandemia koronawirusa to trudny czas dla paralotniarzy, kiedy wprowadzono zasady bezpieczeństwa, w tym ograniczenie w przemieszczaniu się. Szczególnie kiedy miesiąc temu wystartowała kolejna edycja Dolnośląskiej Ligi Paralotniowej, a z początkiem kwietnia wystartowała kolejna edycja Paralotniowego Pucharu S.P.Sudety. Zarówno Puchar jak i DLP potrwają do końca września 2020 r.

W związku z panującą obecnie sytuacją Piotr Blachnik, członek Stowarzyszenia Paralotniowego Sudety, opublikował apel skierowany do paralotniarzy, który zamieszczamy poniżej.

Manifest przez pytanie

"Nie da się ukryć, że w historii polskiego paralotniarstwa tak trudnej sytuacji jeszcze nie było. Nawet wtedy, gdy przez jakiś czas byliśmy zawieszeni w prawnej próżni lub, o ile dobrze pamiętam, z jakimś tam zakazem latania. Władza nie pierwszy raz nie wyrobiła się z decyzjami. Było tak, albo nieco inaczej. Kupa czasu wstecz. Nieważne.

Mamy EPIDEMIĘ. Wydano mętny, ale jednak zakaz przemieszczania się. Można w nieskończoność prowadzić dyskusję, na ile jest to legalne i w jakim zakresie nas obowiązuje. W sklepach kolejki, separacja, rękawiczki i głosowe ostrzeżenia. Wszystko co się dało zamknąć – pozamykano. Kto może w domu pracować – pracuje. Służba zdrowia, ledwo utrzymująca swój ciężar w czasach gospodarczego prosperity, stoi na krawędzi zapaści. Służby ratownicze, w tym CZĘSTO UŻYWANY przez nas GOPR, proszą i apelują, aby do minimum ograniczyć ryzykowne zachowania. Mają swoje zajęcia a do tego tak po prostu, po ludzku się boją. Ktoś mieszka ze starszą matką, ktoś z osobą o obniżonej odporności a ktoś sam miewa problemy zdrowotne, które w normalnym świecie nie mają większego znaczenia.

Dlatego nie rozumiem, że można wsiąść w samochód, przejechać kilkadziesiąt lub kilkaset kilometrów tam i nazad po to, aby na miejscu AMATORSKO UPRAWIAĆ SPORT WYSOKIEGO RYZYKA.

Jeżeli nie jest to przegięcie, to co nim jest?

Ludzie jeżdżący do naszych wypadków (pisząc wprost: GOPR), w "normalnych" czasach pomagają nam często z przyjemnością. Od tego są, na to się godzą i doskonale to rozumieją.To w dużej mierze pasjonaci tacy jak my. W czasach "chińskiego gościa" również pomogą, ale czy nie warto oszczędzać ich zdrowia i sił do obsługi przypadków, których nie da się uniknąć? Po lasach i górach szuka się często również dzieci, osoby w podeszłym wieku czy "doszłych" lub niedoszłych samobójców. A to tylko wycinek przypadków.

Życie jest długie. Wierzę, że jeszcze się nalatamy."

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony