Po raz pierwszy w historii dron doprowadził do wypadku śmigłowca
Po licznych doniesieniach pilotów o bliskich spotkaniach z dronami, które w ciągu ostatnich kilku lat wielokrotnie w niebezpieczny sposób ingerowały w loty załogowych statków powietrznych (a nawet doprowadzały do kolizji z nimi), po raz pierwszy w historii dron prawdopodobnie doprowadził do wypadku śmigłowca w USA.
Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) wszczęła śledztwo w sprawie zdarzenia, które miało miejsce 14 lutego w Daniel Island w Południowej Karolinie. Zgodnie z raportem Departamentu Policji w Charleston, tego dnia ok. godz. 14 czasu lokalnego, uczeń student i instruktor wykonywali loty na Robinsonie R22, kiedy biały dron DJI Phantom pojawił się w pobliżu ich maszyny. Instruktor przejął drążek sterowniczy i próbował uniknąć kolizji z bezzałogowcem, ale podczas manewrowania ogon śmigłowca uderzył w drzewo i statek powietrzny spadł na ziemię.
Zarówno uczeń, jak i instruktor wyszli z wypadku bez obrażeń, ale ogon helikoptera został "znacząco uszkodzony". "NTSB aktualnie bada wersję pilota śmigłowca odnośnie prób uniknięcia kolizji z dronem, ale nie zdołała jeszcze zweryfikować tych informacji" – powiedział rzecznik Rady, Chris O'Neil.
Firma DJI, producent dronów Phantom, wydała oświadczenie, że również bada ten incydent i jest gotowa do pomocy śledczym. Pomimo prowadzenia intensywnego dochodzenia, do chwili obecnej policja nie była w stanie zlokalizować drona ani zidentyfikować jego właściciela.
Komentarze