Unikalne szybowce "Bekas" i "Halny" polatają nad Gliwicami
Na lotnisku Aeroklubu Gliwickiego powstaje muzeum latających szybowców. Udostępnione pilotom będą m.in. jedyne na świecie egzemplarze "Bekasa" i "Halnego".
"Myśl o takim muzeum zrodziła się już dawno, teraz realizujemy dużą inwestycję, korzystając ze środków europejskich i własnych. W zbiorze są szybowce latające, a nie służące tylko do oglądania. W każdej chwili można je uruchomić" – powiedział PAP szef wyszkolenia AG Sławomir Adamczyk.
W Gliwicach od końca lat 90. pasjonaci szybownictwa gromadzą sprzęt wyprodukowany w Polsce, czasem zapomniany stojący w hangarach. Obecnie takich szybowców jest tam kilkanaście.
"Doszliśmy do wniosku, że szkoda, żeby nowe pokolenia pilotów, które słyszały o +Halnym+, nie miały okazji go zobaczyć i nim polatać. Postanowiliśmy go uruchomić, choć to niestety wiąże się ze sporymi nakładami finansowymi" – tłumaczył Adamczyk.
W klubie zrodził się pomysł zorganizowania internetowej zbiórki pieniędzy na ten cel – LINK.
"Udała się, zebraliśmy niezbędne 6000 złotych na przegląd i wyposażenie. Wtedy zrobiło nam się żal kolejnych szybowców i w efekcie po drugiej zbiórce uruchomimy też +Bekasa+" – dodał.
Podkreślił, że "Halny" jest dość trudny w pilotażu, kosztowny w utrzymaniu i trzeba mieć do niego odpowiednie kwalifikacje. Powstał w sposób szczególny, bowiem zaprojektowano nowy kadłub, a do niego wykorzystano skrzydła wyczynowego szybowca "Zefir" o dużej rozpiętości. "Halny" służył do ustanawiania rekordów Polski.
"Bekas" z kolei powstał – także w latach 70. ubiegłego stulecia – na zamówienie na szybowiec szkolny, złożone przez ówczesną NRD.
"Polska zaopatrywała w szybowce kraje socjalistyczne. Zamówienie nie zostało ostatecznie zrealizowane, wyprodukowano tylko dwa egzemplarze +Bekasa+, z których jeden uległ zniszczeniu. To z kolei szybowiec bardzo łatwy i przyjemny w pilotowaniu" – zaznaczył Adamczyk.
Ponieważ oba wyprodukowane w bielskiej fabryce szybowce są jedynymi sztukami, piloci chcący mieć je w swoich dziennikach lotów będą się musieli pofatygować na gliwickie lotnisko.
SZD-40X Halny (fot. zrzutka.pl)
Oba unikaty są dwumiejscowe, tyle, że pierwsza kabina "Halnego" nie ma sterów, a w "Bekasie" są one przy obu siedzeniach.
"Trudno określić ich wartość, bo są wyjątkowe, choć dziś buduje się przecież doskonalsze maszyny" – zauważył.
W gliwickim hangarze stoi również inny niezwykły "statek powietrzny".
"Nasz kolega zbudował na podstawie przedwojennej dokumentacji +Salamandrę+. Wszystko zostało zrobione od początku – od wykonania planów po wycięcie listewek z desek i posklejanie ich" – zaznaczył Adamczyk.
Jak przyznał twórca nowej "Salamandry" Witold Nowak, odtworzenie jej zajęło mu... 14 lat.
"Tyle trwało zanim się wzniosła w powietrze. Korzystałem z dokumentacji z 1936 roku. Ponoć takich szybowców powstało około 500, ale żadnego modelu nie miałem. Trzeba było budować od nowa i zobaczyć, czy dobrze posklejałem. A dopiero podczas prób w powietrzu okazało się, że wszystko się trzyma" – podsumował z uśmiechem Nowak.
Chętnych do uzyskania szybowcowej licencji zgłasza się do aeroklubu dużo i w różnym wieku.
"Mamy teraz na kursie 75-letniego pana, który postanowił spróbować, jak to jest z lataniem. Przeszedł pomyślnie specjalistyczne badania lekarskie, niedługo czeka go egzamin z teorii i zacznie szkolenie praktyczne" – przekazał Adamczyk.
Zaznaczył, że uprawiać szybownictwo można długo. Jeden z gliwickich instruktorów ma 89 lat i wciąż jest "czynny".
Komentarze