SN: kasacja ws. kontrolera z katastrofy CASY - 27 kwietnia
Na 27 kwietnia wyznaczony został termin rozpatrzenia kasacji prokuratury wojskowej od wyroku uniewinniającego kontrolera lotów oskarżanego o niedopełnienie obowiązków w związku z katastrofą CASY pod Mirosławcem w 2008 r. Prokuratura chce nowego procesu.
O wyznaczeniu terminu poinformował PAP zespół prasowy SN. "Rozprawie ma przewodniczyć i jej sprawozdawcą będzie sędzia Marian Buliński z Izby Wojskowej SN" - powiedział Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego.
W grudniu zeszłego roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie uniewinnił w kontrolera ruchu lotniczego por. Adama B., oskarżonego w związku z katastrofą samolotu CASA 23 stycznia 2008 r. pod Mirosławcem.
Zdaniem Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, która oskarżała por. B. i złożyła kasację, w sprawie doszło do rażącego naruszenia procedury, co miało wpływ na orzeczenie. Jak przed miesiącem ujawniono w mediach chodzi m.in. o to, że - zdaniem prokuratury - sąd wojskowy nie powinien był przesłuchiwać członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, bo nie pozwalają na to przepisy.
W katastrofie zginęło 20 osób: czterech członków załogi oraz 16 wysokich rangą oficerów Sił Powietrznych, którzy wracali z konferencji poświęconej bezpieczeństwu lotów.
W marcu 2014 r. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie uznał, że kontroler nie jest winien niedopełnienia obowiązków. Zdaniem prokuratury por. B. nie egzekwował swych powinności wobec załogi samolotu, m.in. co do kontrolowania ruchu samolotu na ścieżce zniżania. Sąd uznał jednak, że nie ma na to dowodów.
O kwestii przesłuchiwania jako świadków członków komisji badającej wypadek wypowiadał się w grudniu zeszłego roku WSO. Nie zgodził się wtedy z argumentem prokuratury, że złamano przepisy zakazujące przesłuchiwania ich w sądzie. Regulacje te – zwracał uwagę sąd – weszły w życie już w trakcie postępowania sądowego, a członkowie komisji byli już wcześniej przesłuchani przez prokuratora, zaś w trakcie procesu sąd uzyskał od wyższej instancji zgodę na wykorzystanie materiałów komisji; taką możliwość przewiduje prawo lotnicze.
Oskarżając kontrolera, prokuratura podkreślała, że nie przyczynił się on bezpośrednio do katastrofy. Po stronie załogi stwierdzono bowiem błędy w sztuce pilotażu, brak synchronizacji wysokościomierzy, nieobserwowanie przyrządów. Efektem było doprowadzenie do przechylenia i pochylenia samolotu, utraty siły nośnej i katastrofy.
Jednak, według prokuratury, B. "mając obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa samolotu CASA, poprzez kontrolowanie ruchu samolotu na ścieżce zniżania, przekazywania załodze samolotu informacji o pozycji statku w stosunku do ścieżki zniżania, nie egzekwował tych powinności". Miał on akceptować "sytuację braku określenia odchyleń w wysokości pozycji samolotu i sytuację braku korekty tego stanu przez załogę". Miało to polegać m.in. na nieobserwowaniu ekranu radaru ścieżki zniżania i nieżądaniu od załogi potwierdzeń zrozumienia podawanych komend. Kontrolerowi groziło do trzech lat więzienia.
W marcu sąd garnizonowy uznał jednak m.in., że prokuratura nie udowodniła, by B. nie obserwował ekranu ze ścieżką zniżania.
W trwającym od lata 2011 r. procesie prokuratura zażądała dla B. kary 10 miesięcy ograniczenia wolności w postaci dodatkowego pozostawania w dyspozycji przełożonych po cztery godziny przez dwa dni w tygodniu. Obrona wnosiła o uniewinnienie. B., który obecnie służy w bazie lotniczej w Łasku, nie przyznawał się do zarzutu.
Po katastrofie stanowiska straciło pięciu wojskowych bezpośrednio odpowiedzialnych - w ocenie szefa MON - za decyzje, które do niej doprowadziły. Najbliżsi ofiar - wdowy, rodzice i dzieci - otrzymali po 250 tys. zł za śmierć bliskich. Łącznie MON miał wypłacić 19,5 mln zł rodzinom ofiar. (PAP)
mja/ pz/
Komentarze