Data publikacji:
19.11.2010 17:04
Źródło artykułu
Prokuratura: gen. Błasik nie pilotował Tu154 w chwili katastrofy
19.11. Warszawa (PAP) - Prokuratura wyklucza, by Tu-154M w chwili katastrofy w Smoleńsku pilotował gen. Andrzej Błasik. Polscy śledczy chcą kolejnych zeznań rosyjskich kontrolerów lotu; stare unieważnili sami Rosjanie. W polskim śledztwie nie będzie zeznawał szef MON Bogdan Klich.O takich m.in. ustaleniach śledztwa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sprawie tragedii w Smoleńsku poinformowano w piątek podczas kolejnej cyklicznej konferencji prasowej.Uszkodzenia ciał I i II pilota wskazują, że w momencie katastrofy siedzieli oni na swych miejscach, brak jest więc podstaw do spekulacji, aby ich fotele zajmowała osoba trzecia - poinformował szef WPO płk Ireneusz Szeląg. Wcześniej niektóre media spekulowały, że dowódca sił powietrznych, gen. Błasik, mógł pilotować samolot w końcowej fazie lotu. Szeląg powołał się na otrzymaną od Rosjan ekspertyzę nt. załogi. "Biegli uznali, że wyniki badań upoważniły ich do stwierdzenia, iż uszkodzenia ciał członków załogi mają cechy charakterystyczne dla osób, które zasiadały w fotelu I i II pilota" - powiedział prokurator.Według niego konieczne jest kolejne przesłuchanie wszystkich osób z wieży kontrolnej w Smoleńsku przy udziale polskiego prokuratora; wnioskujemy o to do strony rosyjskiej, a pytania cały czas się konkretyzują - tak Szeląg odniósł się do informacji, że Rosja unieważniła pierwsze zeznania dwóch kontrolerów (ponieważ oba protokoły miały ten sam czas przesłuchania). Na mocy konwencji międzynarodowych będących podstawą polsko-rosyjskiej pomocy prawnej, stanowisko Rosjan jest wiążące dla polskiego śledztwa, a pierwsze zeznania nie będą w nim dowodem w sprawie.Rosja przesłała już nowe protokoły ich przesłuchań z sierpnia br. Według "Rzeczpospolitej" nowe relacje Pawła Plusnina i Wiktora Ryżenki różnią się od tych z kwietnia. Plusnin twierdził wtedy, że przekazał załodze Tu-154 informację, że widoczność na lotnisku wynosi 400 m, choć - jego zdaniem - sięgała 800 m. Tłumaczył, że podał mylne dane, by zniechęcić załogę do lądowania. Według "Rz" teraz Plusnin zeznał, że widoczność faktycznie wynosiła 400 m. Zdaniem gazety Ryżenko w nowym protokole nie wspomina, że oprócz niego i Plusnina w wieży był też Nikołaj Krasnokutski, pułkownik z jednostki w Twerze (o czym świadek mówił w kwietniu). W nowych zeznaniach kontrolerzy mieli też zeznać, że Tu-154 był sprowadzany na ziemię według procedur cywilnych; z kontekstu kwietniowych relacji gazeta wywnioskowała, że obowiązywały procedury wojskowe.Szeląg nie chciał skomentować doniesień "Rz". "Nie oceniam tego, co jest, z tym, co nie może być w świetle prawa brane pod uwagę" - dodał.WPO oddaliła wniosek o przesłuchanie Klicha - o co wnosił pełnomocnik części rodzin ofiar. Szeląg zastrzegł, że uzasadnienie pierwszy musi poznać sam wnioskodawca. Prokurator podał tylko podstawę prawną odmowy: że nie przeprowadza się czynności nie mającej znaczenia dla śledztwa lub gdy została ona już udowodniona zgodnie z wnioskiem.Prokuratura wojskowa wciąż nie ma informacji od Rosji o statusie lotniska w Smoleńsku, nagrań z wieży, czarnych skrzynek, zeznań świadków i wykazu rosyjskich przepisów o zasadach lotów (zdobywa je także z innych źródeł).Szeląg przypuszcza, że nie wszystkie ekspertyzy sekcji zwłok lub fragmentów ciał ofiar są w posiadaniu polskiej prokuratury. Jest zaś przygotowany zweryfikowany materiał co do 23 ofiar katastrofy, który można już udostępniać rodzinom. "Chodzi nam o to, żeby nie było żadnych wątpliwości, że jeżeli udostępniamy opinię sądowo-lekarską (...), żeby to był na pewno protokół dotyczący danej ofiary" - powiedział prokurator.Dodał, że nadesłane z Rosji ekspertyzy są bardzo szczegółowe. "Prokuratura nie widzi żadnego odchylenia od standardów: takich do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, ani od takich, jakich byśmy oczekiwali" - podkreślił Szeląg. Zapowiedział wniosek do Rosji o przesłanie całej dokumentacji postępowania ze zwłokami aż do chwili dostarczenia ich na pokład polskich samolotów.Prokurator, pytany o liczbę ofiar, odnośnie których brak jest ekspertyz sądowo-medycznych, powiedział, że nie da się tego jednoznacznie określić. Zaznaczył, że prokuratura nie ma jeszcze przetłumaczonych ostatnich materiałów, które przyszły z Rosji na początku listopada. Przyznał, że udało się ustalić, do których ofiar należały szczątki, znalezione na miejscu katastrofy smoleńskiej przez polskich turystów.Szeląg potwierdził, że dotychczas wpłynęły wnioski rodzin o ekshumację dwóch ofiar katastrofy. Będą one rozpatrywane po pełnej analizie nadesłanych z Rosji w listopadzie opinii sądowo-medycznych. Szeląg dodał, że polska prokuratura oczekuje także na uzupełniające protokoły oględzin miejsca katastrofy. W grudniu ma być znana opinia biegłych o tzw. polskiej czarnej skrzynce TU-154M.Prokuratura ustaliła, że na lotnisku w Smoleńsku byli dwaj oficerowie BOR z ambasady w Moskwie, ale nie mieli oni zadań związanych z ochroną prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Podjęliby je w razie potrzeby - zapewnił Szeląg.Poinformował też, że do prokuratury powszechnej już trafiły bądź trafią materiały wydzielone przez WPO, które mogą wskazywać na niszczenie wraku samolotu przez Rosjan.W ramach polskiego śledztwa zgromadzono 90 tomów akt, przesłuchano 390 świadków. 2 grudnia prokuratorzy ponownie spotkają się z rodzinami ofiar i ich prawnikami. Naczelny Prokurator Wojskowy gen. Krzysztof Parulski przyznał, że nie będzie mógł im powiedzieć, by nastąpił przełom w śledztwie.(PAP)sta/ wkt/ mja/ bno/ gma/
Źródło artykułu
Komentarze