Polska komisja zdumiona konferencją w Moskwie nt. katastrofy smoleńskiej
W ich ocenie powtórzono tylko informacje, które były już znane.
Rzeczniczka prasowa MSWiA Małgorzata Woźniak poinformowała, że eksperci z polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską nie otrzymali na tę konferencję zaproszenia.
W ocenie członków polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, na konferencji rosyjskich ekspertów jedynie powielono wszystkie informacje dotyczące działania załogi i przygotowania załogi do lotu, które już były znane.
Zastępca szefa komisji płk Mirosław Grochowski ocenił, że jednym z dokumentów, które nie zostały wzięte pod uwagę przez ekspertów rosyjskich, są polskie uwagi do raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. Podkreślił, że strona polska w grudniu przekazała stronie rosyjskiej swoje uwagi do tego raportu zarówno w języku polskim, jak i rosyjskim, jednak uwagi w języku rosyjskim dotąd nie znalazły się na stronie internetowej MAK.
Eksperci polskiej komisji skrytykowali też tezy wygłoszone przed południem na moskiewskiej konferencji. Maciej Lasek ocenił, że poglądy na przyczyny katastrofy i na temat bezpieczeństwa lotów zaprezentowane podczas wideokonferencji przez rosyjskich ekspertów są "poglądami sprzed 20-30 lat". "Wtedy mówiono, że ostatnim ogniwem odpowiedzialnym za katastrofę jest pilot; w tej chwili mówimy o systemowym badaniu" - powiedział.
Z kolei Wiesław Jedynak zwrócił uwagę, że "jakiekolwiek pytanie zadane przez dziennikarzy dotyczące działania grupy kierowania lotami na lotnisku smoleńskim albo przygotowania tego lotniska" pozostały bez odpowiedzi".
Płk Grochowski podkreślił też, że z ust rosyjskich ekspertów wielokrotnie padło odniesienie do winy załogi, choć żadna komisja badająca wypadki lotnicze nie określa winy, a szuka jedynie ich przyczyn i zajmuje się ustaleniem zaleceń, które mają zapobiec takim wypadkom w przyszłości.
"Strona polska nie podważa stwierdzeń, które tam padły, że załoga na 100 metrach powinna odejść. Mamy tę świadomość i komisja, przewodniczący (szef MSWiA Jerzy Miller - PAP) nigdy nie powiedział, że strona polska chce w taki sposób przedstawić w swoim raporcie naszą opinię, że więcej przyczyn leży po stronie rosyjskiej. My tylko chcemy doprowadzić swoje badanie do końca, tzn. przedstawić całość obrazu" - dodał.
Jedynak nie zgodził się też z interpretacją strony rosyjskiej wskazującą na to, że o wszystkim decyduje dowódca załogi samolotu. „To jest tak dalekie spłycenie tego problemu, że wręcz pokazuje nam pewnego rodzaju manipulację. Dla mnie to jest ewidentne manipulowanie opinią publiczną” – powiedział.
Jego zdaniem poranna konferencja w Moskwie nie miała na celu informowania opinii publicznej o przyczynach katastrofy. „Jesteśmy tym zdziwieni, bo żaden etap zakończenia prac MAK-u, ani prokuratury, ani żaden inny nie uzasadniałby takiego trybu postępowania strony rosyjskiej” – powiedział.
W czwartek podczas wideokonferencji Oleg Smirnow, rosyjski ekspert z fundacji rozwoju infrastruktury transportu powietrznego, powiedział, że Tu-154M nie powinien lecieć do Smoleńska bez lidera. Według opublikowanego w styczniu raportu MAK strona polska zrezygnowała z usług rosyjskiego nawigatora naprowadzania, znającego lotnisko docelowe tzw. lidera. Szef MON Bogdan Klich mówił, że z lidera polska strona zrezygnowała, bo nie zapewniła go na czas strona rosyjska.
"To nie jest tak, że my nie otrzymaliśmy lidera i mieliśmy nie lecieć, według rosyjskiego prawodawstwa nie powinniśmy otrzymać zgody na ten lot" - wskazywał Lasek. Dodał, że zgoda została jednak wydana. "Świadczy to, że przepis o wymagalności lidera w lotach nad terytorium Federacji Rosyjskiej jest przepisem martwym, pochodzącym jeszcze ze starego systemu" - mówił Lasek. (PAP)
mca/ itm/ ura/
Komentarze