Personel pokładowy Ryanaira grozi strajkami w kilku krajach
Groźba strajku ma skłonić udziałowców Ryanaira, którzy spotkają się 20 września, by zajęli się kwestią porozumień pracowniczych w firmie - powiedzieli przedstawiciele związków zawodowych.
Zagrozili też, że będą powtarzać takie strajki raz w miesiącu, aż ich żądania zostaną spełnione.
"Nadszedł czas, aby firma zdecydowała się zatrudniać nas na lokalnych kontraktach, zgodnie z lokalnymi warunkami i w zgodzie z lokalnym prawem" - oznajmił rzecznik belgijskiego związku CNE Didier Lebbe podczas konferencji prasowej w Brukseli.
Ryanair zatrudnia pracowników w Europie na irlandzkich kontraktach, a kilka związków zawodowych chce mieć możliwość wynegocjowania warunków swego zatrudnienia zgodnie z prawem swego kraju.
Dyrektor wykonawczy Ryanaira Michael O'Leary zareagował na zapowiedzi związkowców ostrzegając ich, że firma skłonna jest znosić strajki, jeśli taki jest koszt obrony jej niskokosztowego modelu biznesowego.
W środę nad ranem rozpoczął się 24-godzinny strajk pilotów i personelu pokładowego w Niemczech, co sprawiło, że odwołano 150 z 400 lotów z Niemiec i do Niemiec.
Strajk objął bazy Ryanaira w Niemczech, w tym we Frankfurcie i Berlinie, w których zatrudnionych jest 400 pilotów i 1000 pracowników personelu pokładowego. Według szacunków związkowców, wśród pracujących dla przewoźnika pilotów jedna trzecia zatrudniona jest na umowach zewnętrznych i z tego powodu nie może uczestniczyć w proteście.
Ryanair to największe w Europie niskokosztowe linie lotnicze.
Podczas pierwszej fali strajków z 10 sierpnia wykonywania pracy odmówili piloci Ryanaira w Niemczech, Holandii, Belgii i Szwecji. W konsekwencji linie musiały odwołać ok. 400 połączeń, czyli jedną szóstą zaplanowanych na tamten dzień lotów w Europie, co dotknęło około 55 tys. pasażerów.
Spory zarządu firmy ze związkami zawodowymi sprawiły, że od początku roku notowania akcji Ryanaira spadły o 13 proc. (PAP)
fit/mc/
Komentarze