Przejdź do treści
Źródło artykułu

NPW ws. ustaleń ekspertów z Krakowa: poczekajmy do poniedziałku

NPW nie komentuje medialnych doniesień, jakoby eksperci z Krakowi ustalili, że słowa z kokpitu Tu-154, przypisywane dotychczas gen. Andrzejowi Błasikowi, wypowiadał drugi pilot.

"Poczekajmy na poniedziałkową konferencję w sprawie ustaleń ekspertów" - mówi rzecznik NPW.

"Rzeczpospolita" podała w piątek, że biegli Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie podważyli jedną z najważniejszych tez raportów rosyjskiego MAK i komisji Jerzego Millera - o tym, że obecność dowódcy Sił Powietrznych w kabinie pilotów pośrednio wywierała na nich presję. Słowa, które komisja Millera i MAK przypisywały gen. Błasikowi, w rzeczywistości wypowiadał mjr Robert Grzywna, drugi pilot prezydenckiego tupolewa - twierdzi "Rz". Według niej z ustaleń biegłych wynika, że dowódca Sił Powietrznych nie uczestniczył w wydawaniu komend podczas lądowania. Ustalenia biegłych podważają też tezę o słabym wyszkoleniu i zgraniu załogi - podano.

Na poniedziałek wojskowa prokuratura zapowiedziała konferencję prasową ws. opinii krakowskich biegłych nt. czarnych skrzynek Tu-154. "Gdybym się odniósł do tych doniesień "Rz", nie mielibyśmy po co wychodzić w poniedziałek na konferencję" - powiedział w piątek PAP prok. kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Dodał, że "mamy dużo do przekazania; proponuję poczekać do poniedziałku".

Nie wiadomo, czy na konferencji zostaną ujawnione pełne stenogramy rozmów z kokpitu samolotu.

Ekspertyza dotycząca m.in. nagrań z kabiny pilotów jest jednym z ważniejszych dowodów w śledztwie dot. katastrofy smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r. Wpłynęła ona pod koniec ubiegłego roku do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy. Ekspertyza składa się ze stenogramów oraz części opisowej. Nad opinią od lata 2010 r. pracował Instytut Ekspertyz Sądowych.

Opinia publiczna już wcześniej poznała zapisy nagrań z Tu-154M. W czerwcu 2010 r. MSWiA ujawniło dokonaną przez rosyjski MAK transkrypcję nagrań czarnych skrzynek. 40-stronicowy dokument zawierał rozpisane w tabelach: czas, treść zdania po rosyjsku i polsku oraz oznaczenie, kto wypowiada dane słowa. Część zdań było w języku angielskim, niektóre fragmenty były opisane jako niezrozumiałe, nie do wszystkich wypowiedzi udało się też przyporządkować ich autora. Ponieważ część nagrań była nieczytelna, WPO przekazała je biegłym z Krakowa, aby dokonali badań nagrań na potrzeby prokuratury.

Krakowscy biegli pracowali na kopiach zapisów - ich oryginały znajdują się w Rosji w dyspozycji tamtejszej prokuratury i nie będą przekazane Polsce przed zamknięciem rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy. Prokuratura polska wcześniej informowała, że nie ma zagrożenia, by ingerowano w oryginalne zapisy. Aby analiza mogła być ukończona, biegli musieli zbadać oryginalne nośniki z Rosji. Doszło do tego podczas wizyty biegłych w Moskwie w czerwcu zeszłego roku.

Po raz kolejny stenogramy ujawniono w Polsce po zakończeniu prac komisji kierowanej przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. Na początku września zeszłego roku komisja opublikowała protokół wraz z załącznikami do ogłoszonego w lipcu raportu.

W sierpniu ubiegłego roku prokuratura wojskowa powołała zespół kilkunastu biegłych, który ma opracować całościową ekspertyzę dotyczącą stanu technicznego Tu-154M, jego pilotażu w trakcie lotu do Smoleńska i technicznego przygotowania. Wnioski z opinii ekspertów z Krakowa na temat tych nagrań wpłyną na konkluzje całościowej ekspertyzy.

Śledztwo WPO jest prowadzone w sprawie "nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu Tu-154", w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką. W końcu sierpnia zeszłego roku WPO postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w 36. specpułku. Chodzi o organizację lotu Tu-154M w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu. Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili wyjaśnień. Grozi im do 3 lat więzienia. Śledztwo jest obecnie przedłużone do 10 kwietnia.(PAP)

sta/ abr/ gma/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony