Przejdź do treści
Źródło artykułu

NPW: konferencja ws. czarnych skrzynek Tu-154M - w poniedziałek

Na poniedziałek wojskowa prokuratura zapowiedziała konferencję prasową poświęconą opinii biegłych ws. czarnych skrzynek Tu-154M.

Ekspertyza dotycząca m.in. nagrań z kabiny pilotów jest jednym z ważniejszych dowodów w śledztwie dot. katastrofy smoleńskiej.

Wojskowi prokuratorzy na razie nie informują o szczegółach konferencji, która ma się odbyć w południe 16 stycznia. "Zapewniamy, że opinia publiczna dowie się o wszystkich możliwych do upublicznienia wnioskach zawartych w tej opinii" - mówił na początku roku rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa. Nie wiadomo jednak, czy zostaną ujawnione pełne stenogramy rozmów z kokpitu samolotu.

Ekspertyza biegłych w sprawie czarnych skrzynek Tu-154, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku, wpłynęła pod koniec ubiegłego roku do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prowadzącej śledztwo dotyczące katastrofy. Ekspertyza składa się ze stenogramów oraz części opisowej.

Nad opinią fonoskopijną nagrań czarnych skrzynek dla WPO od lata 2010 r. pracował Instytut Ekspertyz Sądowych im. J. Sehna z Krakowa.

Opinia publiczna już wcześniej poznała zapisy nagrań z Tu-154M. W czerwcu 2010 r. MSWiA ujawniło dokonaną przez rosyjski MAK transkrypcję nagrań czarnych skrzynek. 40-stronicowy dokument zawierał rozpisane w tabelach: czas, treść zdania po rosyjsku i polsku oraz oznaczenie, kto wypowiada dane słowa. Część zdań było w języku angielskim, niektóre fragmenty były opisane jako niezrozumiała, nie do wszystkich wypowiedzi udało się też przyporządkować ich autora.

Ponieważ część nagrań była nieczytelna, prowadząca śledztwo WPO przekazała je wtedy biegłym z Krakowa, aby dokonali badań nagrań na potrzeby prokuratury.

Krakowscy biegli pracowali na kopiach zapisów - ich oryginały znajdują się w Rosji w dyspozycji tamtejszej prokuratury i nie będą przekazane Polsce przed zamknięciem rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy. Prokuratura polska wcześniej informowała, że nie ma zagrożenia, by ingerowano w oryginalne zapisy. Aby analiza mogła być ukończona, biegli musieli zbadać oryginalne nośniki z Rosji. Doszło do tego podczas wizyty biegłych w Moskwie w czerwcu zeszłego roku.

Po raz kolejny stenogramy ujawniono w Polsce po zakończeniu prac komisji kierowanej przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. Na początku września zeszłego roku komisja opublikowała protokół wraz z załącznikami do ogłoszonego w lipcu raportu. Stenogramy odczytane z nagrań, którymi dysponowała polska komisja, znalazły się w ósmym załączniku.

Na 130 stronach opublikowano zapis pokładowego rejestratora MARS-BM, a na 77 stronach - odpis korespondencji nagrany na magnetofon sygnowany jako "P-500" ze smoleńskiej wieży lotniska (eksperci wielokrotnie podkreślali, że Rosjanie nie umożliwili im zgrania rozmów z wieży w warunkach laboratoryjnych). Łącznie dokument ze stenogramami liczył 207 stron. Był on obszerniejszy niż poprzednia wersja stenogramów, ale nowo odczytane z nagrań słowa nie zmieniły dotychczasowych ustaleń.

W sierpniu ubiegłego roku prokuratura wojskowa powołała zespół kilkunastu biegłych, który ma opracować całościową ekspertyzę dotyczącą stanu technicznego Tu-154M, jego pilotażu w trakcie lotu do Smoleńska i technicznego przygotowania. Wnioski z opinii ekspertów z Krakowa na temat tych nagrań wpłyną na konkluzje całościowej ekspertyzy.

Śledztwo WPO jest prowadzone w sprawie "nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu Tu-154", w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką. W końcu sierpnia zeszłego roku WPO postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w 36. specpułku. Chodzi o organizację lotu Tu-154M w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu. Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili wyjaśnień. Grozi im do 3 lat więzienia. Śledztwo jest obecnie przedłużone do 10 kwietnia. (PAP)

mja/ abr/ bk/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony