MSZ Rosji kwestionuje zgodność z prawem nalotów na pozycje IS w Syrii
"Kroki takie mogą być czynione wyłącznie z mandatem ONZ i jednoznaczną zgodą oficjalnych władz kraju, którego dotyczą, tj. w tym wypadku rządu w Damaszku" - oświadczyło MSZ Rosji.
Resort spraw zagranicznych FR również zakwestionował uczestnictwo w tej operacji szerokiej koalicji międzynarodowej. "Ataki rakietowe i bombowe są dokonywane przez USA, Francję i kilka państw arabskich, podczas gdy inne kraje, który zadeklarowały udział w operacji, faktycznie ograniczają się do akcji humanitarnych" - oznajmił, dodając, że "w ten sposób nie można mówić o szerokiej koalicji".
Rosyjskie MSZ także wytknęło USA i innym państwom zachodnim, że "nie zauważały terrorystycznego charakteru Państwa Islamskiego, póki jego bojownicy walczyli tylko z wojskami rządowymi w Syrii".
MSZ Rosji oceniło też, że skuteczność obecnych ataków z powietrza jest "dalece niejednoznaczna".
MSZ Rosji oświadczyło, że Moskwa opowiada się za "konsekwentną i pryncypialną polityką, mającą na celu skuteczne przeciwdziałanie terroryzmowi jako absolutnemu złu". "W naszym przekonaniu niezbędna jest głęboka i kompleksowa analiza problemów terroryzmu i przyczyn jego narastania, w tym na Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej" - oznajmiło.
We wtorek rosyjski resort spraw zagranicznych oświadczył, że naloty "naruszają suwerenność państw regionu, potęgują napięcie i jeszcze bardziej destabilizują sytuację". Podkreślił również, że "działania takie mogą być podejmowane wyłącznie w ramach prawa międzynarodowego". Ostrzegł, iż "inicjatorzy jednostronnych scenariuszy siłowych ponoszą całą odpowiedzialność prawno-międzynarodową za ich skutki".
W nocy z poniedziałku na wtorek siły zbrojne USA i arabskich państw sojuszniczych (Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Jordania, Bahrajn, Katar) rozpoczęły ataki na pozycje Państwa Islamskiego w Syrii. Naloty te rozpoczęto niespełna dwa tygodnie po wygłoszeniu przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamę przemówienia, w którym obiecał Amerykanom, że kampania militarna USA i ich sojuszników "osłabi i ostatecznie zniszczy" radykalnych bojowników z IS, "gdziekolwiek się oni znajdują".
Od 8 sierpnia USA przeprowadzały naloty na cele IS w Iraku, by wesprzeć walczącą z dżihadystami na lądzie armię iracką oraz kurdyjskich bojowników. Rozszerzenie ataków na terytorium sąsiedniej Syrii, gdzie mieszczą się główne dowództwo i baza IS, jest przełomem, gdyż administracja Obamy unikała dotychczas angażowania się w trwającą od ponad trzech lat syryjską wojnę domową.
Rosja jest głównym sojusznikiem Syrii na arenie międzynarodowej. W Radzie Bezpieczeństwa ONZ wraz z Chinami konsekwentnie blokuje wszystkie rezolucje mające na celu potępienie i wywarcie presji na syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada.
Rosja sprzeciwia się również jakiejkolwiek ingerencji z zewnątrz w konflikt syryjski. Tłumaczy, że nie broni reżimu Asada, ale stoi na stanowisku, że jego odejście od władzy nie może być warunkiem podjęcia rozmów pokojowych. Wyraża też obawy, że próżnię w Syrii po ewentualnym odejściu Asada mogą wypełnić ugrupowania terrorystyczne.
Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)
Komentarze