Miller: styczeń realnym terminem zakończenia prac polskiej komisji
Styczeń 2011 r. jest realnym terminem zakończenia prac polskiej komisji badającej okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem - mówił w Sejmie szef MSWiA Jerzy Miller. Dodał, że polska strona wykorzysta prawdopodobnie pełne 60 dni na odniesienie się do projektu raportu MAK. Szef MSWiA, który przewodniczy pracom polskiej komisji badającej okoliczności katastrofy smoleńskiej, uczestniczył w środę w posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej; przedstawił informacje dotyczące prac tej komisji. W posiedzeniu uczestniczyli też m.in. posłowie PiS z parlamentarnego zespołu badającego okoliczności tragedii smoleńskiej z jej przewodniczącym Antonim Macierewiczem. Miller powiedział m.in., że realnym terminem zakończenia prac polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej jest styczeń 2011 r. (wcześniej wielokrotnie mówił, iż istnieje szansa, że prace te zakończą się jeszcze w tym roku lub na początku przyszłego - PAP). Przyznał też, że prace polskich ekspertów spowalnia fakt, iż do 19 grudnia przygotowywać będą opinię do projektu raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Tego dnia mija 60 dni, które polska strona ma na odniesienie się do projektu raportu MAK.
Dodał, że prace te są o tyle trudne, iż strona rosyjska przyjęła w swoim raporcie "pewną systematykę odbiegającą od praktyki przyjętej w Polsce". Zaznaczył jednak, że jest ona zgodna z konwencją chicagowską. "Musimy się, po pierwsze, zapoznać z 210 stronami, bardzo nieraz precyzyjnego zwięzłego opisu. Po drugie, skonfrontować go z naszymi ustaleniami. Po trzecie, projekt odnosi się do pewnych dokumentów, częściowo do dokumentów nam znanych, częściowo nieznanych. Dla naszej komisji są to dwa miesiące bardzo trudnej pracy, wymagającej skupienia się na tym wątku" - powiedział posłom Miller.
Odnosząc się do samego projektu raportu MAK, Miller przyznał, że "ten tekst jest tekstem trudnym" i wymaga specjalistycznej wiedzy z wielu dziedzin. "Do końca bieżącego tygodnia całość tekstu będzie przetłumaczona na język polski, tłumaczenie będzie dostępne komisji, jeden egzemplarz będzie dostarczony Edmundowi Klichowi" – dodał.
Minister powiedział również, że polska komisja nadal czeka na niektóre materiały będące w posiadaniu strony rosyjskiej. Dopytywany przez Mariusza Kamińskiego (PiS), o jakie materiały chodzi, dodał: "nie zdradzam żadnej tajemnicy; to, co jest bardzo istotne z naszego punktu widzenia, to są reguły funkcjonowania lotniska w Smoleńsku, i te reguły można analizować bardzo ogólnie albo starać się dociec głęboko, czy to jest zaniechanie, czy to jest systemowe rozwiązanie". Jak zaznaczył, nie ma zamiaru "stronie rosyjskiej stawiać zarzutu na zasadzie domysłu".
"Tylko strona rosyjska musi trochę pomóc poprzez dostarczenie dokumentu; myślę, że takie jest oczekiwanie polskiego społeczeństwa. My chcemy tylko prawdy, nie mamy zamiaru mówić, kto jest winny. Mamy zamiar przedstawić, co się działo i dlaczego się tak skończyło, i nic więcej" - zaznaczył minister, wskazując, że komisja analizuje punkt po punkcie przebieg zdarzeń i nie zajmuje się kwestią winy. "Winą zajmują się sądy" – powiedział.
"Też mam swoje rozeznanie prywatne, wyrobione przez te miesiące uczestniczenia w pracy moich koleżanek i kolegów (...) ale nie mogę się z państwem podzielić, również dlatego, że działa to na niekorzyść Polski (...) jest czas ustaleń, czas zamkniętej dyskusji, a później dopiero wszystkim obwieszczamy, że to jest ten stan rozszyfrowania zagadek, jaki się nam udało uzyskać" - powiedział minister. Miller mówił, iż w ostatnim czasie komisja pozyskała z ABW wyniki analizy kopii zapisów z rejestratorów samolotu. "Do chwili obecnej nie otrzymaliśmy jeszcze podobnej analizy z Centralnego Laboratorium Kryminalistyki KGP, te badania nadal trwają" – mówił.
Przyznał również, że ostatnią partię materiałów od strony rosyjskiej polska komisja otrzymała 19 października i były to wyniki badań aparatury pokładowej z kokpitu samolotu Tu-154M.Minister zapewnił też, że do wizyty polskiej delegacji 10 kwietnia przygotowane były w pełni dwa lotniska zapasowe. Odniósł się w ten sposób do pytań posła Ludwika Dorna (niezrz.). Powiedział również, że fakt ten potwierdzają m.in. stenogramy z nagrań czarnych skrzynek. Zaznaczył, że "lotnisko zapasowe jest miejscem lądowania, a nie miejscem, gdzie ma być rozłożony czerwony dywan".
"Jedno z lotnisk zapasowych było na terenie Białorusi, chyba pan nie sądzi, że była to kwestia nieuzgodniona ze stroną białoruską. Wszystkie właściwe organy polskie podjęły właściwe kroki nie tylko w zakresie osadzenia samolotu, ale też m.in. kolumny (samochodów z delegacją - PAP)" - mówił, zwracając się bezpośrednio do Dorna.
Posłowie pytali też Millera, czy prawdziwe są doniesienia o systematycznym niszczeniu przez stronę rosyjską materiałów dowodowych i zniszczeniu wraku Tu-154M. "Nic mi nie wiadomo, by wrak był cięty na części. (...) Nic mi nie wiadomo, by strona rosyjska systematycznie niszczyła materiały dowodowe, jeśli ktoś o tym wie, to pewnie złoży stosowne zawiadomienia do prokuratury" - podkreślił minister.
Poinformował również, w odpowiedzi na pytania dziennikarzy po posiedzeniu komisji, że w projekcie raportu rosyjskiego MAK lot Tu-154 nie został określony ani jako lot wojskowy, ani jako lot cywilny. Dodał, że został określony inaczej, ale nie może na tym etapie ujawnić jak. W ubiegłym tygodniu polska komisja otrzymała projekt raportu dot. przyczyn katastrofy Tu-154 przygotowany przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy. MAK - jak poinformowano podczas specjalnej konferencji - sformułował w projekcie 72 wnioski dotyczące pośrednich i bezpośrednich przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz siedem rekomendacji dla cywilnych służb lotniczych.
Patrycja Rojek-Socha
Marcin Jabłoński
Komentarze