Przejdź do treści
Źródło artykułu

MAK ujawnia rozmowy; prezydent: raport MAK można krytyować

Kontrolerzy wiedzieli, że pogoda w Smoleńsku nie pozwala na przyjęcie Tu-154 i zabiegali o skierowanie go na lotnisko zapasowe - wynika z ujawnionych przez MAK rozmów.

Prezydent Bronisław Komorowski uważa, że raport MAK można krytykować m.in. za "jednostronność".

Edmund Klich zapowiedział, że na forum unijnych organizacji badających wypadki lotnicze przedstawi w niedługim czasie problemy, jakie ma Polska we współpracy z Rosją w sprawie katastrofy smoleńskiej.

We wtorek wieczorem MAK - "w celu obiektywnego informowania społeczności międzynarodowej" - opublikował na swojej stronie internetowej zapisy rozmów kontrolerów lotów na wieży lotniska w Smoleńsku w dniu katastrofy, 10 kwietnia 2010 r. Stało się to kilka godzin po tym, jak część tych nagrań w swojej prezentacji lotu Tu-154M wykorzystała polska komisja badająca przyczyny katastrofy. Wynika z nich, że kontrolerzy, będąc pod presją popełnili liczne błędy i nie byli wystarczającym wsparciem dla załogi polskiego samolotu.

Szczególnie dramatyczna jest końcówka zapisu rozmów radiowych opublikowanych przez MAK. Wynika z nich, że kontrolerzy nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji, a gdy zorientowali się, że samolot runął na ziemię, wpadli w panikę i porozumiewali się między sobą już tylko za pomocą niecenzuralnej leksyki.

Z materiałów MAK wynika, iż kontrolerzy od początku mieli świadomość, że mgła w Smoleńsku nie pozwala na przyjęcie samolotu i mówili o tym swoim przełożonym. W odpowiedzi usłyszeli: "Słusznie, słusznie". Zabiegali też u przełożonych o skierowanie samolotu na lotnisko zapasowe. Oficer operacyjny z Tweru mówił im, że "główne centrum z tym sobie poradzi". Jako optymalny port zapasowy wybrano nawet lotnisko Wnukowo w Moskwie.

Z nagrań wynika także, że kontrolerzy ze Smoleńska nie mieli łączności z Moskwą i prosili innych o przekazanie polskiemu samolotowi, "że mamy mgłę; widoczność poniżej 400 m; po co go do nas prowadzić".

Ze stenogramów MAK wynika, że kontrolerzy stracili kontakt z Tu-154 o godzinie 8.40.34. Potem kierownik lotów spytał: "Gdzie on jest?". Wtedy też zaczęło się nerwowe poszukiwanie samolotu, o czym świadczą niecenzuralne wypowiedzi kontrolerów. O 8.41.48 Nikołaj Krasnokutski wydaje polecenie: "Dajcie tu straż pożarną, dokąd k....a" i zaczął ustalać, gdzie mógł rozbić się polski samolot.

Warunki w Smoleńsku były bardzo trudne już przy lądowaniu polskiego Jaka-40. Kontrolerzy nie widzieli samolotu, chcieli skierować go na drugi krąg. Gdy wylądował, wyczyn pilota skwitowali to słowami: "Zuch" - wynika ze stenogramów opublikowanych przez MAK.

W środę Bronisław Komorowski powiedział, że jest za co krytykować raport MAK - "za jednostronność, za (...) unikanie odpowiedzi na najtrudniejsze pytania - także o to, czy nie było współudziału w braku decyzji o uniemożliwieniu lądowania samolotu polskiego w Smoleńsku". Dodał, że "nie może być tak, że dzisiaj przerzuca się odpowiedzialność z jednego końca na drugi, a najczęściej lokuje się ją tylko i wyłącznie w stosunku do pilotów". "Pilot umie tyle, ile go nauczono, pilot ma takie nawyki, w jakich go wykształcono i wyszkolono" - przekonywał.

"Ale chciałem powiedzieć, że czekając na raport polski, trzeba mieć w sobie siłę i odwagę, żeby powiedzieć: w polskim interesie, w interesie polskiego pilota leży to, aby wyciągnąć jak najwięcej doświadczeń, nawet jeśli to boli, z każdego raportu, choćby to był nawet raport chiński" - dodał prezydent.

Po południu w Sejmie premier Donald Tusk rozpoczął - w burzliwej atmosferze - przedstawianie informacji rządu o działaniach zmierzających do ustalenia przyczyn katastrofy. Podkreślił, że od pierwszych chwil po katastrofie polski rząd musiał "w trybie natychmiastowym podejmować decyzje, które dawały możliwość wygrania prawdy o katastrofie". "Dzisiaj po materiale, jaki udało się skompletować mogę powiedzieć, że niezależnie od tego, ile to będzie kogo kosztowało, rząd polski zadbał o to, żeby prawda była kompletna i widzimy dzisiaj, że jest niewygodna" - powiedział premier. Według Tuska, okoliczności katastrofy pokazują "kompleks przyczyn".

Szef Komisji Technicznej MAK Aleksiej Morozow zaprzeczył, jakoby na kontrolerów lotów wywierana była presja. W ten sposób Morozow, który kierował badaniem katastrofy prezydenckiego Tupolewa, odniósł się do wideorekonstrukcji wypadku, zaprezentowanej w tym dniu na konferencji prasowej w Warszawie.

"Przeprowadzono niezależną ocenę działań grupy kierowania lotami. Faktów nacisku na grupę kierowania lotami nie stwierdzono. Szef strefy lądowania przekazywał informacje o położeniu samolotu zgodnie z jego odbiciem na ekranie radaru lotniczego" - oświadczył szef Komisji Technicznej MAK w wypowiedzi dla telewizji państwowej Kanał 1.

Minister transportu Rosji Igor Lewitin zaprzeczył, jakoby istniała rosyjska wersja przyczyn katastrofy. Według Lewitina, wersja taka pojawi się dopiero wtedy, gdy swoje prace zakończy Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej.

Polska oskarża Rosję - wybija w środę wielkonakładowy "Moskowskij Komsomolec", informując o konferencji w Warszawie, na której ujawniono nagrania z wieży lotniska. "Polska znów oskarża rosyjskich kontrolerów" - wtóruje mu inna wielkonakładowa gazeta "Komsomolskaja Prawda". Według dziennika "Moskowskij Komsomolec", "strona polska próbowała wczoraj obarczyć rosyjskich kontrolerów częścią winy za tragedię z samolotem prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego"."Naruszywszy nieoficjalne zasady, Polacy upublicznili rozmowy smoleńskich kontrolerów, którzy śledzili lot samolotu Nr 1" - pisze rosyjska gazeta.

Polscy urzędnicy obwiniają rosyjskich kontrolerów lotu za błędy, które ich zdaniem przyczyniły się do katastrofy smoleńskiej, potęgując kolejną rundę wzajemnego wytykania palcami winnych tragedii - pisze w środę "Wall Street Journal". Gazeta przypomina, że polscy eksperci stwierdzili, iż kontrolerzy na lotnisku w Smoleńsku nie zareagowali, gdy zobaczyli, że polski samolot zszedł z kursu oraz pod presją zwierzchników z Moskwy pozwolili mu na próbę podejścia do lądowania, mimo iż widoczność na lotnisku była poniżej bezpiecznego minimum.

"Polacy obarczają Rosjan współwiną za katastrofę"; "Przebieg wypadku po polsku" - to tytuły relacji niektórych niemieckich mediów na temat publikacji w Warszawie nagrań z wieży kontrolnej. Dla Jarosława Kaczyńskiego sprawa i tak jest jasna: tylko Rosjanie są odpowiedzialni za tragedię samolotu pod Smoleńskiem, w której zginął jego brat" - pisze w internetowym wydaniu niemiecki tygodnik "Der Spiegel". Dodaje, że polska komisja, prowadząca dochodzenie, obarcza współwiną za katastrofę wieżę smoleńskiego lotniska.

"Polacy udowodnili winę rosyjskich kontrolerów lotu", "Polscy piloci popełnili błędy w wyniku poleceń z wieży kontrolnej w Smoleńsku" - donoszą w środę ukraińskie media po polskiej prezentacji rozmów poprzedzających katastrofę Tu-154M w Smoleńsku.

Główny oficjalny dziennik białoruski "SB.Biełaruś Siegodnia" informuje w środę, że "Polska przedstawiła swoją wersję katastrofy prezydenckiego samolotu TU-154 pod Smoleńskiem", przypominając, że "Warszawy nie zadowolił" końcowy raport rosyjskiej komisji. "SB" (dawna "Sowietskaja Biełorussija") pisze, że na konferencji prasowej przedstawiono wideorekonstrukcję lotu Tu-154. Nie wspomina o prezentacji rozmów z wieży kontrolnej.(PAP)

sta/ bos/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony