Przejdź do treści
Źródło artykułu

Komisja o śmigłowcach – tym razem z oferentami

Przedstawiciele Airbus Helicopters i PZL Świdnik – dwóch z trzech firm uczestniczących w przetargu na śmigłowce dla wojska – wzięli we wtorek wieczorem udział w kolejnym posiedzeniu sejmowej komisji obrony na ten temat.

Trzeci z oferentów – PZL Mielec należący do amerykańskiej korporacji Sikorsky – przysłał pismo, w którym wyjaśniał, że nie może na jawnym posiedzeniu udzielać informacji o postępowaniu, którego szczegóły są tajemnicą. „To kompromitujące pismo, nic dziwnego, że ci ludzie przegrali przetarg” – skomentował przewodniczący Stefan Niesiołowski (PO).

W kwietniu do testów mających sprawdzić zgodność podanych parametrów z rzeczywistymi możliwościami śmigłowca zakwalifikowano śmigłowiec H225M Caracal europejskiego producenta Airbus Helicopters. Oferty Świdnika (własność włosko-brytyjskiej firmy AgustaWestland) i Mielca odrzucono ze względów formalnych: propozycji zbyt późnego rozpoczęcia dostaw w przypadku Świdnika i wersji bez wymaganego uzbrojenia proponowanej przez Mielec.

Według prezesa PZL Świdnik Krzysztofa Krystowskiego, w przetargu naruszano reguły i przepisy, w tym ustawę offsetową, domagając się offsetu od de facto polskiego producenta, a zarzut niespełnienia wymogów formalnych można by postawić wszystkim oferentom, także wybranemu do testów i finalnych negocjacji.

Podkreślał, że Świdnik projektuje i produkuje śmigłowce; mówił o 2 mld zł spodziewanych wpływów, które według wyliczeń mogły zasilić Skarb Państwa w razie wygranej Świdnika. Dodał, że zapisana w ofercie data pierwszych dostaw, o dwa lata późniejsza od wymaganej, była jedynie kwestią pomyłki pisarskiej, wyjaśnionej później w rozmowach z MON.

Krystowski, którego firma skierowała do sądu pozew o zamknięcie postępowania bez wyboru oferty, przekonywał, że był to trudny krok, na który Świdnik zdecydował się, by sąd zbadał prawidłowość procedury, ponieważ zastosowana przez MON formuła oparta na prawie cywilnym, a nie ustawie o zamówieniach publicznych, nie pozostawiała innej opcji.

„Nie odbieramy wystąpienia do sądu jako czegoś złego. Cieszymy się, że sąd to rozstrzygnie. Będziemy dowodzić naszych racji” – zapewnił wiceminister obrony Czesław Mroczek. Wyraził zadowolenie, że firma wybrała tę drogę „po dwóch miesiącach tworzenia bardzo niedobrej atmosfery wokół tego postępowania”.

Zaprzeczył, by Wojskowe Zakłady Lotnicze w Łodzi i Dęblinie – które zgodnie z wymaganiami przetargu mają serwisować i remontować nowe śmigłowce - były przewidziane do prywatyzacji.

„Wykup nigdy nie był przedmiotem negocjacji, tworzymy z WZL joint venture, w której WZL ma 51 procent udziałów” – podkreślił także wiceprezes Airbus Helicopters Olivier Michalon.

„Wszyscy musieli spełnić wymogi offsetowe. Ambicją Airbus Helicopters jest wyjście daleko poza te wymogi, nasze zaangażowanie to perspektywa długookresowa” – dodał Michalon.

Przypomniał, że firma zobowiązała się do stworzenia w Polsce 1250 miejsc pracy bezpośrednio związanych z produkcją Caracala dla polskiej armii, a pośrednio spodziewany kontrakt ma się przyczynić do wygenerowania 2 tys. nowych miejsc pracy; liczby te nie odnoszą się do ok. 900 miejsc pracy w należących do grupy Airbus zakładach w Warszawie, Mielcu i Łodzi. Zaznaczył, że w perspektywie jest także działalność wykraczająca poza obecny przetarg na 50 śmigłowców.

Powtórzył też zapewnienie firmy, że choć ze względu na wymagany początek dostaw w roku 2017 pierwsze maszyny będą pochodzić z zakładów we Francji, to przy ich wytwarzaniu będą już szkoleni polscy pracownicy, a w Polsce odbędzie się produkcja – wykraczająca poza montaż końcowy – 50 maszyn – tylu, ile zakontraktowano dla Polski (część z nich ma trafić na eksport). Według Airbusa wartość inwestycji w Polsce sięgnie w pierwszych kilku latach kilkuset milionów euro.

Mickael Peru zapewnił, że Airbus Helicopters spełni też wymóg dostarczenia śmigłowców ze składaną belką ogonową i specjalistycznej wersji zwalczania okrętów podwodnych.

W środę przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska ma być po raz kolejny tematem posiedzenia komisji – tym razem odbędzie się ono w MON i będzie zamknięte. „Jutro będę mówił o tym po raz siódmy czy ósmy” – zauważył Mroczek. Pod koniec trzygodzinnych wtorkowych obrad wyraził jednak zadowolenie, bo – jak powiedział – „jest postęp, jeżeli chodzi o informację”.

Decyzję o wyborze Caracala do prób praktycznych MON ogłosiło w kwietniu, informując zarazem, że ze względu na cenę zamierza zmniejszyć zamówienie z 70 do 50 maszyn. Zapowiadana wartość kontraktu, który ma zostać podpisany jesienią, to ok. 13 mld zł.(PAP)

brw/ sto/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony