Eksperci o Black Hawkach: skok jakościowy, ważne będzie wyposażenie
W piątek w Mielcu szef MON Mariusz Błaszczak i prezes PZL Mielec Janusz Zakręcki podpisali umowę na zakup czterech śmigłowców wersji S-70i dla Wojsk Specjalnych. Maszyny mają zostać dostarczone do końca roku; wartość kontraktu to 683,4 mln zł brutto ze szkoleniem, pakietem logistycznym i doposażeniem, które pozostaje niejawne.
"Jest to skok jakościowy. Do tej pory nasi +specjalsi+ używali albo swoich Mi-8/Mi-17, albo musieli się posiłkować Black Hawkami amerykańskimi. A więc na pewno w porównaniu ze śmigłowcami używanymi obecnie jest to skok jakościowy" - powiedział Bartosz Głowacki.
Zastrzegł też, że "niewiele możemy powiedzieć, co ten zakup oznacza, bo - jak powiedział minister Błaszczak - całe wyposażenie i uzbrojenie dla tych śmigłowców jest utajnione". "Tak naprawdę nie wiemy, do czego te śmigłowce będą służyły. Według oświadczeń mają służyć do ochrony bezpieczeństwa kraju, można się domyślać, że także do pewnych operacji poza granicami kraju, ale tego też nie jesteśmy pewni" - dodał.
Głowacki zwrócił uwagę na niewielka liczbę śmigłowców i to, że jeden typ nie zaspokoi wszystkich potrzeb. "Szkoda, że na razie mają być cztery, a docelowo tylko osiem. To trochę mało. Pamiętajmy też, że w Stanach Zjednoczonych, gdzie wojska specjalne używają Black Hawków, nie jest to jedyny typ; ich śmigłowce są elementem floty, która składa się z mniejszych i większych maszyn" - powiedział.
Podkreślił, że "może więc być tak, że te śmigłowce nie będą w stanie wykonać wszystkich zadań - do niektórych będą za małe, będą mały za mały udźwig". "Tego nie wiemy, to tylko domysły, ale generalnie przydałoby się więcej nowych śmigłowców, zarówno takich jak Black Hawk, jak i większych, jak Caracal, AW1010 czy Chinook" - dodał.
Według Głowackiego cena jest taka, jakiej można było oczekiwać, i nie należy się spodziewać kolejnych wydatków związanych z wyposażeniem śmigłowców. "Skoro jest to blisko 700 mln zł, czyli 200 mln dol., to przy czterech śmigłowcach ta kwota powinna wystarczyć na doposażenie" - powiedział. Zaznaczył, że szczegóły będzie można znaleźć w komunikatach notyfikacyjnych z USA, ponieważ "zapewne część wyposażenia, jak radiostacje, środki samoobrony będziemy kupować w Stanach Zjednoczonych, co wymaga zgody Kongresu".
"Jedno budzi moje pewne wątpliwości. Minister powiedział, że razem ze śmigłowcami zostaje kupione uzbrojenie, a w tej cenie mogą się mieścić chyba tylko karabiny maszynowe; zresztą trudno w tych śmigłowcach zamontować coś innego" - dodał Głowacki.
"Myślę, że decyzję można uznać za zaskakującą, bo według wielu wypowiedzi resortu obrony najpilniejsze potrzeby były związane ze śmigłowcami, ale przede wszystkim dla Marynarki Wojennej" - ocenił Mariusz Cielma. Przypomniał, że w ubiegłym roku MON mówiło np. o potrzebie pilnego zastąpienia śmigłowców pokładowych.
"Zakup maszyn dla Wojsk Specjalnych jest zaskoczeniem, bo sam resort obrony zwracał uwagę, że w porównaniu z innymi maszynami rodziny Mi-8/Mi-17 wykorzystywanymi w Wojsku Polskim, akurat Wojska Specjalne mają w swojej eskadrze w Powidzu maszyny najnowsze produkcyjnie i najlepiej wyposażone" - dodał. "Te potrzeby nie były wskazywane jako pilne, trudno powiedzieć, co się zmieniło w ostatnich miesiącach i tygodniach, że śmigłowce dla Wojsk Specjalnych zyskały priorytet. Być może Polska ma ambicje związane z tworzeniem komponentu wojsk specjalnych w ramach NATO" - dodał.
Cielma zwrócił uwagę, że istotne będzie wyposażenie śmigłowców. "Wojska Specjalne to pierwsza liga sił zbrojnych, ale także pierwsza liga pod względem wyposażenia. Black Hawk produkowany w Mielcu to nie ten sam Black Hawk, który powstaje dla armii amerykańskiej i amerykańskich sił specjalnych. Jeżeli chcemy mieć śmigłowiec jak najbardziej zbliżony do możliwości śmigłowców amerykańskich +specjalsów+ i zdecydowaliśmy się na platformę wytwarzaną w Mielcu, musimy zadbać, żeby wyposażenie specjalistyczne - łączność, głowice obserwacyjne, radar, inny zaawansowany sprzęt - było kupowane z górnej półki" - powiedział Cielma. Zwrócił też uwagę, że w grę wchodzi umowa z rządem amerykańskim, np. w formule FMS, która umożliwia sprzedaż sojusznikom takiego sprzętu, jakiego używają amerykańskie siły zbrojne. (PAP)
autor: Jakub Borowski
brw/ godl/
Komentarze