Dziennikarze obejrzeli miejsce ataku na saudyjskie obiekty naftowe
Dziennikarze przybyli do zakładu przetwórstwa ropy naftowej w Bukajku (Abqaiq), który określny jest jako "największa na świecie instalacja wstępnej separacji i rozdziału ropy naftowej". Nagranie wideo, zrobione podczas ataku dokonanego 14 września przy użyciu dronów i pocisków manewrujących, pokazywało olbrzymie płomienie nad zakładem tuż przed świtem i gęsty czarny dym, który był widoczny z kosmosu - przypomina agencja Associated Press.
Dziennikarzom pokazano również pole naftowe Churajs (Khurais), żeby zobaczyli szkody spowodowane atakiem. Ocenia się, że na tym polu naftowym wydobywa się ponad milion baryłek ropy naftowej dziennie. Według koncernu Aramco jego rezerwy szacuje się na ponad 20 miliardów baryłek ropy.
Zakład w Churajsie został czterokrotnie trafiony, a pożary szalały przez pięć godzin - powiedział dziennikarzom przedstawiciel saudyjskiego giganta naftowego Aramco, cytowany przez AFP. Atak na rafinerie spowodował wstrzymanie blisko 50 proc. całkowitej produkcji ropy w Arabii Saudyjskiej. Przyczynił się też do gwałtownego wzrostu napięcia na Bliskim Wschodzie.
Agencja AFP zwraca uwagę, że odwiedziny dziennikarzy na miejscu ataku zostały zorganizowana w następstwie wizyty w regionie sekretarza stanu USA Mike'a Pompeo, który - jak się wydaje - chciał uspokoić sytuację, podkreślając, że jego kraj opowiada się za "pokojowym rozwiązaniem" z Iranem. Jednocześnie Waszyngton i Rijad oskarżają o atak Teheran.
Zakład w Bukajku przetwarza kwaśną ropę naftową na słodką, a następnie transportuje ją do punktów przeładunkowych w Zatoce Perskiej i na Morzu Czerwonym lub do rafinerii dla lokalnej produkcji. Szacuje się, że zakład ten może przetwarzać do 7 mln baryłek ropy naftowej dziennie. Dla porównania, w lipcu Arabia Saudyjska wyprodukowała dziennie 9,65 mln baryłek tego surowca. Zakład był w przeszłości celem ataku Al-Kaidy, która twierdziła, że zamachowcy samobójcy próbowali, lecz w końcu nie zaatakowali kompleksu naftowego w lutym 2006 roku.
Iran zaprzecza, że był zaangażowany w jakikolwiek atak, a jego minister spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif ostrzegł, że wszelkie ataki odwetowe ze strony USA i Arabii Saudyjskiej, doprowadzą do "wojny totalnej". Do nagłego wzrostu napięcia w regionie doszło w sytuacji, gdy rozpadło się porozumienie światowych mocarstw z Iranem z 2015 r. po wycofaniu się z tej umowy Stanów Zjednoczonych w maju ub.r.
Odpowiedzialność za ataki w Arabii Saudyjskiej wziął na siebie wspierany przez Iran szyicki ruch Huti z Jemenu, gdzie trwa wojna domowa, w którą w 2015 r. po stronie jemeńskich sił rządowych zaangażowała się koalicja arabska pod wodzą Rijadu.
W piątek władze sąsiadującego z Arabią Saudyjską Kuwejtu wzmocniły środki bezpieczeństwa w swych portach w związku z atakiem z 14 września. Kuwejcka agencja KUNA poinformowała o tej decyzji, powołując się na ministra handlu i przemysłu Chalida Nasira Abd Allaha al-Rudana. (PAP)
cyk/ kar/
Komentarze