Debata o dronach: rozwijać technologie, dostosowywać prawo
Coraz powszechniejsze zastosowania systemów bezzałogowych wymaga zmian prawa, warto prowadzić własne prace badawczo-rozwojowe nad tymi urządzeniami - mówili wojskowi, przemysłowcy i naukowcy, którzy w środę wzięli udział w debacie Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego.
"Rzeczą żołnierza jest posiadać broń, rzeczą polityka jest doprowadzić do sytuacji, by była użyta zgodnie z prawem" - powiedział szef Inspektoratu Innowacyjnych Technologii Obronnych MON gen. dyw. Leszek Cwojdziński.
Dodał, że wojna zawsze była postrzegana jako coś złego, ale dzięki systemom bezzałogowym politykom łatwiej podjąć decyzję o akcji zbrojnej - giną bowiem przeciwnicy, ale nie żołnierze własnych sił. Do zalet bezzałogowców Cwojdziński zaliczył ich precyzję - "w nalotach dywanowych ginęły tysiące osób, teraz giną tylko te, które powinny być wyeliminowane". Choć debata nosiła tytuł "Drony czy bomby. Czy jesteśmy gotowi na wojnę robotów?", dotyczyła także cywilnych zastosowań bezzałogowców, nie tylko latających.
"Mimo że narodziły się dla wojska, te systemy można wykorzystywać również do monitorowania transportu, wód, lasów, zagrożeń pożarowych" - zauważył Cwojdziński. Wyraził przekonanie, że za 20-30 lat będą latać bezzałogowe samoloty pasażerskie, w których pilot będzie najwyżej nadzorował automaty. "Kiedyś - porównał - nie jeździło się windą bez windziarza; przyzwyczaimy się, że samoloty będą latały bez pilotów".
"Najważniejszym aspektem nie jest technologia, istotne jak tę technologię będziemy włączać w ramy prawne i normy etyczne" - ocenił prorektor Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. J. Tischnera w Krakowie Błażej Sajduk. Zwrócił uwagę, że amerykański rząd uznał, że nie musi pytać Kongresu o zgodę, jeśli używa dronów do krótkotrwałych działań bojowych, a występuje o taką zgodę wysyłając żołnierzy np. z misją szkoleniową. "Wojna prowadzona z pomocą robotów jest traktowana jak coś innego niż wojna, a przecież giną ludzie" - podkreślił.
"Jaki to zawód, gdy ktoś uśmierca innych i nie ponosi odpowiedzialności? Kat" - powiedział Sajduk. Przytoczył przykłady amerykańskich operatorów dronów oglądających swe ofiary i cierpiących niekiedy na zespół stresu bojowego oraz narażonych na ich ataki mieszkańców Pakistanu, dotkniętych psychozami z powodu lęku przed atakiem drona.
Wiceprezes produkującej bezałogowce - także dla polskiej armii - firmy WB Electronics Adam Bartosiewicz zwrócił uwagę, że drony "zwiększają precyzję uderzenia, ale jest to broń konfliktów asymetrycznych", zarazem potrzebują satelitarnych systemów pozycjonowania i łączności, bez których są bezużyteczne. Według Bartosiewicza "dron czy robot nie jest odpowiedzią na wszystkie potrzeby", a zastosowanie bezałogowców "warto rozważać, a nie demonizować".
Dyrektor Centrum Informacji Kryzysowej przy Centrum Badań Kosmicznych Jakub Ryzenko wskazał na pozawojskowe wykorzystania bezzałogowców - w walce z żywiołami, skutkami katastrof budowlanych, gdzie maszyna mogłaby torować drogę ratownikom, zagrożeniami chemicznymi i biologicznymi lub w walce z przestępcami. Zdaniem Ryzenki wkrótce trzeba będzie się zmierzyć z kwestią odpowiedzialności za "krzywdy wyrządzone przez robota w ruchu autonomicznym, za błąd maszyny na polu walki lub w działaniu kryzysowym".
Gen. Cwojdziński wyraził przekonanie, że Polska powinna rozwijać własne zdolności i inwestować w prace badawczo-naukowe nad systemami bezzałogowymi. Bartosiewicz uznał prace nad bezzałogowcami za dobry kierunek, dzięki któremu rozwija się wiele powiązanych technologii. (PAP)
brw/ pz/ mow/
Komentarze