Przejdź do treści
Źródło artykułu

Bezpilotowce w Polsce - rozwój konstrukcji i kłopoty z przepisami

Polacy są w światowej czołówce, jeśli chodzi o konstrukcję bezzałogowych statków powietrznych; brakuje nam jednak doświadczenia z użytkowaniem dużych dronów – wskazują eksperci. Wciąż też czekamy na przepisy wykonawcze, które pozwolą na bezpieczne loty nad Polską.

"W ubiegłym roku opracowałem ankietę, którą rozesłałem do ponad 40 podmiotów i na tej podstawie opracowałem analizę zdolności od projektowania do wykonania. Najsłabszym punktem są silniki. Resztę jesteśmy w stanie wykonać" – powiedział PAP pilot i dyrektor Departamentu Polityki Zbrojeniowej MON gen. dyw. Leszek Cwojdziński.

Jego zdaniem osiągnięcia twórców dronów nie są w Polsce doceniane. "Jeżeli chodzi o modelarstwo, mamy osiągnięcia na poziomie światowym, jeżeli chodzi o prototypy i wykorzystanie systemów bezzałogowych w różnych dziedzinach, na poziomie światowym również. Problem jest tylko w tym, żeby to dojrzeć, sfinansować, zakupić i eksploatować" – ocenił.

Optymistyczni, choć w mniejszym stopniu niż Cwojdziński, są publicyści zajmujący się lotnictwem, z którymi rozmawiała PAP. Według Piotra Abraszka z "Nowej Techniki Wojskowej" ta dziedzina lotnictwa w Polsce rozwija się dynamicznie, ale wciąż jesteśmy na początku drogi. "Nie mamy w tej chwili żadnych doświadczeń z użytkowaniem bezpilotowców większych niż małe maszyny rozpoznawcze" - powiedział.

"Nie ma problemów z konstrukcją samych bezzałogowców, bo z lotniczego punktu widzenia to są de facto modele" - ocenił z kolei Bartosz Głowacki z miesięcznika "Raport". Jednak i on zastrzegł, że co innego to duże maszyny. "Polskie konstrukcje w porównaniu z tymi z innych krajów przede wszystkim są mniejsze. Nie mamy bezzałogowców dużych, strategicznych i pewnie prędko mieć nie będziemy. Nawet jeżeli wojsko rozpisało przetarg na bezzałogowce tej wielkości, to raczej mówi się o tym, że kupimy konstrukcje zachodnie i będziemy próbowali je polonizować" - powiedział Głowacki.

Obaj publicyści zgadzają się, że wciąż nie mamy rozwiązań prawnych, które pozwolą na bezpieczne loty bezpilotowców na polskim niebie, choć Głowacki zastrzega, że to problem ogólnoświatowy, bo zagadnienie jest po prostu nowe.

Uchwalona w połowie 2011 r. nowelizacja prawa lotniczego, która zezwoliła na loty dronów, wciąż nie doczekała się wydania czterech rozporządzeń dotyczących bezpilotowców. Szef zespołu ds. bezzałogowych statków powietrznych w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego Paweł Szymański, który przygotowuje te akty wykonawcze, przyznał w poniedziałek na otwarciu przeglądu latających dronów w Muzeum Techniki w Warszawie, że ULC "jest wręcz bombardowany przez bezzałogowce", a potrzeba uregulowania tego zagadnienia jest ogromna.

Jak poinformowała PAP rzeczniczka prasowa ULC Marta Chylińska, rozporządzenie dotyczące lotów dronów nie cięższych niż 25 kg w zasięgu wzroku, zostało już podpisane przez ministra transportu i czeka na podpisy ministrów obrony, spraw wewnętrznych i sportu. Natomiast projekt dotyczący świadectw kwalifikacji dla operatorów bezzałogowców jest już po uzgodnieniach międzyresortowych i - jak napisała Chylińska - "wejdzie w życie na pewno w ciągu dwóch-trzech tygodni".

Bardziej skomplikowanym zagadnieniem okazało się uregulowanie zasad bezzałogowych lotów poza zasięgiem wzroku operatora oraz lotów, gdy maszynę wprawdzie widać z ziemi, ale jest ona cięższa niż 25 kg. ULC przygotował odpowiedni projekt w ub.r., ale potem zdecydowano, że należy go dopracować. Zespół powołany w tym celu nie ma wyznaczonego terminu zakończenia prac.

Polska Agencja Żeglugi Powietrznej uznaje, że wobec braku przepisów wykonawczych - szczególnie rozporządzenia dotyczącego lotów poza zasięgiem wzroku - bezzałogowce mogą nad Polską latać, ale w wydzielonych strefach. Taką interpretację PAŻP uzasadnia troską o bezpieczeństwo; w przestrzeni niekontrolowanej to pilot - opierając się na obserwacji otoczenia - odpowiada za zachowanie odpowiedniej odległości od innych statków powietrznych. Jak monitorować otoczenie miałby bezpilotowiec, nie wiadomo, zwłaszcza że jego głowica obserwacyjna zwykle skierowana jest ku ziemi. W ub.r. do PAŻP trafiły 22 wnioski o wydzielenie przestrzeni powietrznej dla bezzałogowych systemów latających (BSL), Agencja zdaje sobie jednak sprawę, że większość tego typu operacji odbywa się poza wszelką kontrolą.

Na przeglądzie bezzałogowych pojazdów latających w Muzeum Techniki w Warszawie swe prace przedstawiło ok. 20 wystawców – od Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych przez firmy, które albo produkują drony, albo oferują usługi z ich wykorzystaniem, po uczelnie i studenckie koła naukowe. Wśród zaprezentowanych ponad 40 konstrukcji były zarówno samoloty, jak i śmigłowce, często wielowirnikowe.

Od 2010 r. startujące z ręki bezpilotowce FlyEye dostarcza Wojsku Polskiemu firma WB Electronics z Ożarowa Mazowieckiego. W połowie lutego podpisała kontrakt na kolejne 12 zestawów. Trafią do jednostek artylerii i dywizjonu rozpoznania powietrznego Wojsk Lądowych oraz do Wojsk Specjalnych.

Z kolei PZL Świdnik pracuje nad nową wersją swego lekkiego śmigłowca SW-4. Maszyna, oznaczona jako "Solo", ma być pilotowana opcjonalnie – latać z pilotem na pokładzie lub bez niego. "Prototyp w pierwszej połowie roku powinien latać jeszcze załogowo, a w drugiej połowie roku powinniśmy wykonać pierwszy lot bez pilota" – powiedział PAP prezes PZL Świdnik Mieczysław Majewski.

Drony znajdują najrozmaitsze zastosowania cywilne i wojskowe. Służą geodetom i kartografom, pomagają w ochronie środowiska i zasobów naturalnych, wspomagają systemy kierowania ruchem lądowym oraz monitorują sieci energetyczne, obiekty strategiczne i pola uprawne. Na świecie coraz częściej używa się ich też do strzeżenia granic, jednak polska Straż Graniczna nie dysponuje takimi maszynami. Jak powiedziała PAP rzeczniczka komendanta głównego SG Agnieszka Golias, na razie trudno też mówić, żeby były realne plany ich pozyskania.

Bezpilotowców używają armie na całym świecie – zarówno do rozpoznania, jak i atakowania przeciwnika. Wojsko Polskie na razie ma tylko maszyny rozpoznawcze, ale ogłoszone pod koniec 2012 r. plany przewidują, że pozyskanie latających dronów zdolnych także do wykonywania uderzeń. Armia zamierza nabyć cały wachlarz maszyn – od najmniejszych po operacyjne.

Z usług dronów korzystają też media – filmowcy, ekipy telewizyjne i fotoreporterzy. Nieduży śmigłowiec wielowirnikowy kupi niedługo jeden z fotoreporterów PAP, uzyskał już unijną dotację na ten cel. Stosowanie drona ma pozwolić uzyskiwać kadry, o które do tej pory było trudno - np. sfotografować niedostępne miejsca (w tym zalane przez powódź), imprezy sportowe (pokazać z góry startujący maraton czy skok o tyczce z innej niż zazwyczaj perspektywy), a także robić zdjęcia komercyjne, np. architektury. (PAP)

ral/ pz/ ura/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony