Arabia Saudyjska: produkcja i eksport ropy uciepiały w wyniku ataku dronów
Rzecznik szyickiego rebelianckiego ruchu Huti walczącego w Jemenie przyznał w sobotę, że za atakiem kilkunastu dronów na największą na świecie rafinerię należącą do koncernu Aramco we wschodniej części Arabii Saudyjskiej stoją bojownicy jego ugrupowania. Walczą oni z jemeńskimi siłami rządowymi, wspieranymi przez koalicję pod przywództwem Arabii Saudyjskiej.
W wyniku ataku na instalacje w mieście Bukajk (Abqaiq) i Churajs (Khurais), przeprowadzonym przez ruch Huti, wspierany przez szyicki Iran, wybuchły pożary. Opanowano je, niemniej produkcja i eksport ucierpiały. Według jednego ze źródeł dotyczy to produkcji ropy rzędu 5 mln baryłek dziennie, stanowiącej blisko połowę całego wydobycia w Arabii Saudyjskiej. Źródło to nie podało jednak szczegółów.
Bukajk leży 60 km na południowy zachód od siedziby głównej Aramco w Az-Zahran (Dhahran) nad Zatoką Perską. Tamtejsze zakłady zaopatrywane są w ropę z największego na świecie złoża naftowego Ghawar i przesyłają ją do największego na świecie przeładunkowego kompleksu Ras Tannura i terminalu Dżu'ajma (Juaymah). Czarne złoto jest stamtąd pompowane również na zachód do eksportujących je terminali nad Morzem Czerwonym.
Jeszcze dalej na południowy zachód od Az-Zahran, ok. 200 km, leży Churajs, gdzie znajduje się drugie z największych złóż naftowych w Arabii Saudyjskiej.
Do uderzenia dronów w zakłady największego światowego eksportera ropy doszło w czasie, gdy Aramco przyspieszyło plany pierwszej oferty publicznej koncernu, aby mógł trafić na giełdę w Rijadzie może jeszcze w tym roku. Sobotnie ataki według Reutera sprawiają wrażenie najśmielszych z dotychczasowych.
Władze nie informowały o ofiarach, ale świadek Reutersa widział co najmniej 15 karetek pogotowia w rejonie zakładów w Bukajku, w którym mieszka wielu cudzoziemców zatrudnionych przez koncern. (PAP)
klm/ mal/
Komentarze