Amerykańska prasa: czas na wyjaśnienia ws. tajnej wojny z użyciem dronów
Okazją do takich wyjaśnień będzie przesłuchanie nominowanego na szefa CIA Johna Brennana przez senacką komisję ds. wywiadu, wyznaczone na czwartek wieczorem (czasu polskiego).
Prasa ocenia, że to Brennan, który dotychczas pełnił funkcję doradcy Obamy ds. walki z terroryzmem, odpowiada za rosnące zastosowanie bezzałogowych samolotów do tropienia i zabijania terrorystów (tzw. targeted killings) w Pakistanie, Jemenie czy Somalii, czyli w krajach, z którymi USA formalnie nie prowadzą wojny.
Spośród trzech najważniejszych dzienników amerykańskich tylko konserwatywny "Wall Street Journal" broni Obamy w kwestii stosowania dronów, odrzucając moralne i prawne wątpliwości podnoszone przez ekspertów.
"Wojna z użyciem dronów jest legalna i konieczna, by bronić Ameryki" - pisze dziennik. Wskazuje, że podstawą do ataków jest m.in. ustawa przyjęta przez Kongres w 2001 roku po zamachach z 11 września, która uprawnia prezydenta USA do użycia sił wojskowych przeciw terrorystom. Prawo to "wprost daje prezydentowi władzę, by łapać i zabijać członków Al-Kaidy oraz ich sojuszników, którzy użyli broni przeciwko USA" - podkreśla "WSJ".
"Washington Post" podkreśla w artykule redakcyjnym, że to Brennan nadzorował przygotowanie specjalnych list z podejrzanymi terrorystami do namierzenia i zabicia oraz że powinien teraz złożyć w Senacie wyjaśnienia. "Trzeba go naciskać w sprawie odpowiedzi także na bardziej fundamentalne pytanie: czy tajna wojna rzeczywiście musi być taka tajna" - pisze dziennik. Krytykuje fakt, że "choć w setkach ataków dronów zginęły już tysiące osób, administracja Obamy nigdy nie ujawniła zasad, jakimi się przy nich kieruje, ani nie dostarczyła raportów na temat celów i rezultatów tych ataków".
Jako krok w dobrym kierunku, ale dopiero pierwszy, gazeta ocenia środową decyzję Obamy, by dwie komisje ds. wywiadu w Kongresie uzyskały dostęp do tajnej dotychczas notatki ministerstwa sprawiedliwości zawierającej prawne uzasadnienie ataków na terrorystów, którzy są obywatelami USA.
W 16-stronicowym dokumencie (ujawnionym we wtorek przez telewizję NBC) napisano, że drony mogą być użyte do zabicia Amerykanina poza USA i poza polem walki, jeśli jest pewność, iż stwarza on "bezpośrednie zagrożenie" atakiem na USA i nie można go schwytać.
"New York Times" pisze o spóźnionej, ale narastającej obecnie presji na zwiększenie nadzoru i przejrzystości w kwestii wykorzystywania dronów. Rosnące zaniepokojenie wywołane ich atakami na cele w krajach, z którymi USA nie jest w stanie wojny, bez przestrzegania powszechnie znanych zasad i związane z ryzykiem śmierci niewinnych ofiar, "nie pomaga interesom Ameryki" - podkreśla nowojorski dziennik.
"Brennana należy wprost zapytać o cele tych ataków, ich prawne uzasadnienie oraz związek z szerzej rozumianymi założeniami amerykańskiej polityki zagranicznej" - apeluje "NYT".
Jeszcze dalej w krytyce idzie profesor prawa i ekspertka ds. rozwiązywania międzynarodowych konfliktów Mary Ellen O'Connell. W opublikowanym w "NYT" komentarzu ocenia ona, że nieograniczone operacje w ramach programu "targeted killings" są nie bardziej uzasadnione niż tortury stosowane w ramach kontrowersyjnego i zakazanego przez Obamę programu tzw. specjalnych przesłuchań (enhanced interrogation techniques).
"Prawo musi mieć pierwszeństwo. Poza strefami konfliktu zabijanie niewinnych ludzi nie może być tolerowane" - apeluje O'Connell. Twierdzi, że w atakach dronów zginęło już od 3,5 do 4 tys. osób, w tym 200 dzieci, a także co najmniej czterech Amerykanów, w tym jeden przypadkowo.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
icz/ akl/ kar/
Komentarze