MAYDAY MAYDAY, czyli nieopowiedziana historia kontrolera lotu BA38
Zapraszamy do lektury tłumaczenia (luźnego) wpisu zamieszczonego na blogu nats.aero Dotyczy on wspomnień kontrolera prowadzącego korespondencję z B777 linii British Airways, który 17 stycznia 2008 r. rozbił się przed pasem lotniska Heathrow w Londynie.
"Na szczęście dla większości z nas, największym problemem, jaki możemy napotkać gdy wchodzimy do pracy w biurze, to informacja, że skończyła się kawa lub, że drukarka znów jest zepsuta. Ale jak to jest wykonywać pracę, w której można stanąć twarzą w twarz z prawdziwą sytuacją zagrożenia życia? Ilu z nas posiada umiejętności, pewność siebie i odwagę, by stawić czoła niewiarygodnej presji i zrobić wszystko to, co jest w danym momencie wymagane?"
Taka sytuacja miała miejsce w przypadku kontrolera ruchu lotniczego Grega Kemp, który 10 lat temu, 17 stycznia 2008 r., obsługiwał lot BA38. Wykonujący go Boeing 777 British Airways z powodu problemów z silnikami "twardo wylądował" przed drogą startową 27L lotniska Heathrow w Londynie.
To, co wówczas nastąpiło, należało do najbardziej pamiętnych, stresujących i emocjonalnych minut jego życia. Teraz po raz pierwszy publicznie wypowiedział się na temat tego, co się stało.
Zmiana Grega rozpoczęła się jak każda inna. Nic nie wskazywało na to, że będzie to inny, niż zwykły dzień. "Każda zmiana na Heathrow jest intensywna, ale nawet tutaj jest element rutyny. Wydaje mi się, że początkowo mieliśmy niskie zachmurzenie, ale nie mieliśmy problemu, żeby poradzić sobie z ruchem na dwóch najbardziej obciążonych pasach startowych na świecie", wspomina.
Niestety, ok. godz. 12.40 wszystko się zmieniło.
B777 z Pekinu znajdował się w końcowej fazie podejścia, gdy załoga zasygnalizowała problemy z silnikami. Na wysokości 700 stóp, ich samolot stracił moc i zamienił się w szybowiec z 152 osobami na pokładzie, co nie było jeszcze jasne dla obserwatorów na ziemi.
"Można powiedzieć, że coś nie było w porządku", - mówił Greg. "Pilot najwyraźniej starał się utrzymać dziób w górze i początkowo myślałem, że zamierza wykonać procedurę go around. Po prostu nigdy nie dopuszcza się do myśli, że coś pójdzie źle, ale statek powietrzny zniżał się niepokojąco coraz bardziej.
W pewnym momencie, piloci przekazali przez radio: "Mayday Mayday". Od chwili, kiedy je usłyszałem do widoku samolotu uderzającego o ziemię minęły dosłownie sekundy. To był jeden z tych momentów, w których rzeczy zdarzają się jednocześnie w zwolnionym tempie i całkowitym rozmyciu. Natychmiast pojawia się jednak adrenalina i instynkt".
Samolot przyziemił przed pasem startowym i zatrzymał się na ogrodzeniu lotniska. Każde stanowisko kontrolera na wieży ma przycisk "crash", który wykorzystywany jest właśnie w takich momentach. Jednocześnie łączy on kontrolera z najważniejszymi służbami na lotnisku - policją, strażą pożarną i służbami operacyjnymi.
"To jedna z tych rzeczy, których masz nadzieję, że nigdy nie będziesz musiał robić, ale wyszkolenie pozwala po prostu przejąć kontrolę. Mamy check listę z informacjami do przekazania po naciśnięciu tego przycisku, tj. co i gdzie się dokładnie stało, w którym miejscu nastąpi zgrupowanie zespołów ratowniczych. Jeśli macie okazję posłuchać korespondencji ATC z tego dnia, możecie usłyszeć, jak odczytuję część listy kontrolnej. Wszystko działo się tak szybko, że po prostu nie chciałem niczego przegapić", mówił.
Słuchając korespondencji, rzeczą, która uderza, jest to, jak niesamowicie spokojnie zachowywali się Greg i wszyscy inni. "Myślę, że jest się spokojnym w takiej chwili, ale tylko z powodu wyszkolenia i odpowiedniego przygotowania, które przechodzą wszyscy kontrolerzy. Staje się to jak pamięć mięśniowa - wszystko, co robisz, skupia się na zarządzaniu zadaniami. Co muszę zrobić? Co mogę zrobić by pomóc?".
Statek powietrzny rozbił się i w sieci można znaleźć jego zdjęcia z rozrzuconymi częściami podwozia - ale co ważniejsze i być może najbardziej zadziwiające, nie było ofiar śmiertelnych i tylko jedna osoba została poważnie ranna, co wtedy dla Grega jeszcze nie było jasne.
"Poradzenie sobie z takim incydentem obejmuje tak naprawdę dwie istotne kwestie. Mamy wypadek i rolę, którą musimy odegrać jako zespół kontrolerów, czyli wysłanie straży pożarnej, przekierowanie innych podchodzących samolotów na lotniska zapasowe i współpracę z London Area Control Centre w Swanwick. Po tym wszystkim schodzisz ze stanowiska i zaczyna się dochodzenie i przesłuchania.
Jak tylko zostałem zmieniony na stanowisku przez kolegę, to dopiero wtedy odczułem emocje. To było tak, jakby nagle mnie uderzyło, co zobaczyłem, co się stało. Przypomniałem sobie jak samolot spadał i, że na tym etapie nie wiedzieliśmy, czy ktoś zginął."
Po tego typu traumatycznym incydencie NATS zapewnia kontrolerom ruchu lotniczego, którzy w nim uczestniczyli, odpowiednie wsparcie. "Otrzymałem fantastyczne indywidualne wsparcie. Potem zostałem skierowany na urlop, ale wkrótce wróciłem do pracy i 10 lat później wciąż ją kocham. Nie chciałbym robić nic innego", dodał Greg.
Dwa razy w roku, wszyscy kontrolery NATS Heathrow przechodzą specjalistyczne szkolenia, które mają pomóc im przygotować się do udziału w sytuacjach kryzysowych. Są one niezbędne właśnie po to, żeby latanie dalej było tak bezpieczne.
"Jest to koszmarny scenariusz dla każdego kontrolera i szczęśliwie wielu moich kolegów nigdy nie uczestniczyło w czymś podobnym, ale wszyscy wiemy, że pewnego dnia może nam się to przydarzyć i będziemy musieli być na to gotowi", powiedział Greg.
Komentarze