Naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej podczas rosyjskich nalotów na Ukrainę
W poniedziałek Dowództwo Operacyjne poinformowało o kolejnym wtargnięciu niezidentyfikowanego obiektu w polską przestrzeń powietrzną podczas rosyjskiego nalotu na Ukrainę. To kolejne takie zdarzenie po upadku rakiety w Przewodowie, pod Bydgoszczą i chwilowych naruszeniach polskiej przestrzeni.
Od rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku wojska rosyjskie regularnie prowadzą zmasowane uderzenia powietrzne na wszystkie regiony Ukrainy. Podczas tych ataków pociski kilkukrotnie naruszyły polską przestrzeń powietrzną.
Za reagowanie w takich sytuacjach odpowiada Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych, pozostające w kontakcie z MON i Sztabem Generalnym Wojska Polskiego. To Dowódca Operacyjny - obecnie jest nim gen. Maciej Klisz - i podległe mu Centrum Operacji Powietrznych odpowiadają za monitorowanie sytuacji i śledzenie obiektów mogących stanowić zagrożenie, a w razie potrzeby - decyzję o poderwaniu myśliwców i ewentualną decyzję o strąceniu nadlatujących obiektów.
Pierwszy raz rakieta - prawdopodobnie przeciwlotnicza, wystrzelona z terytorium Ukrainy dla obrony przed rosyjskimi pociskami - spadła w położonym przy granicy ukraińskiej Przewodowie (woj. lubelskie) 15 listopada 2022 roku. Pocisk uderzył w budynek suszarni zboża na terenach dawnego PGR, gdzie pracowało dwóch mężczyzn. Obaj zginęli w wyniku uderzenia pocisku.
Kolejny raz rakieta wleciała na terytorium Polski najprawdopodobniej 16 grudnia tego samego roku, również podczas zmasowanych nalotów Rosjan na Ukrainę. Rakieta manewrująca Ch-55 - jak informowano, bez głowicy bojowej - najprawdopodobniej przeleciała wtedy nad dużą częścią Polski, by ostatecznie spaść w lesie w miejscowości Zamość niedaleko Bydgoszczy.
O znalezieniu szczątków rakiet w lesie MON, kierowane ówcześnie przez Mariusza Błaszczaka (PiS), poinformowało dopiero pod koniec kwietnia 2023 r.; szczątki rakiety miał znaleźć przypadkowy przechodzień. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła wtedy śledztwo. Ówczesny Dowódca Operacyjny RSZ, gen. Tomasz Piotrowski, mówił wtedy, że są hipotezy, wedle których znalezienie szczątków można łączyć z atakiem z 16 grudnia.
Sprawa wywołała burzę w mediach i wśród polityków; ówczesna opozycja apelowała wtedy o dymisję Błaszczaka, który - jak oceniano - przez kilka miesięcy miał ukrywać fakt, że rosyjska rakieta spadła głęboko na polskim terytorium, a następnie przez kilka miesięcy nie została odnaleziona. W MON powstał wtedy raport, według którego cała sytuacja miała być efektem zaniedbań ze strony Dowództwa Operacyjnego; sam Błaszczak przekonywał, że po 16 grudnia nie był informowany o całej sprawie.
BBN informowało wtedy jednak, że według wiedzy prezydenta Andrzeja Dudy nie było uzasadnienia dla ew. zmian w kadrze dowódczej WP, a prezydent nie otrzymał żadnego wniosku w tej sprawie. W marcu b.r. wiceszef MON Cezary Tomczyk (KO) informował natomiast w Sejmie, że 16 grudnia 2022 r. Błaszczak jako szef MON wiedział o zagrożeniu, a 17 grudnia otrzymał meldunek o naruszeniu polskiej przestrzeni przez rosyjską rakietę. W reakcji na tę wypowiedź Tomczyka Błaszczak zadeklarował, że podtrzymuje swoje słowa.
W kolejnych miesiącach opinia publiczna została poinformowana jeszcze o dwóch naruszeniach polskiej przestrzeni powietrznej w związku z rosyjskimi atakami na Ukrainę. Dowództwo Operacyjne RSZ poinformowało 29 grudnia 2023 r., że tego dnia rano w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez środki radiolokacyjne.
"Wszystko wskazuje na to, że rosyjska rakieta wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną, którą następnie opuściła. Mamy na to potwierdzenie radarowe narodowe i sojusznicze" – mówił wtedy po naradzie w BBN szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła.
Kolejne naruszenie miało miejsce nad ranem 24 marca b.r.; ponownie była to rosyjska rakieta dalekiego zasięgu, która - według komunikatu DORSZ wleciała w polską przestrzeń powietrzną w rejonie miejscowości Oserdów (woj. lubelskie) i przebywała w niej 39 sekund, po czym ją opuściła. Podkreślono, że w trakcie całego przelotu był obserwowany przez wojskowe systemy radiolokacyjne.
Do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej doszło również w poniedziałek, ponownie podczas zmasowanego nalotu wojsk rosyjskich na Ukrainę. Jak poinformował Dowódca Operacyjny gen. Maciej Klisz, o godz. 6.43 na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród wleciał na terytorium Polski obiekt powietrzny i prawdopodobnie wciąż się tu znajduje. Jest to prawdopodobnie bezpilotowy statek powietrzny; w gminie Tyszowce w woj. lubelskim trwają poszukiwania z udziałem m.in. żołnierzy WOT. (PAP)
mml/ par/
Komentarze