Przejdź do treści
Warszawa 1944 r. z powietrza
Źródło artykułu

Rocznica Powstania Warszawskiego - lotnicze wspomnienie

Dla Polaków dzień 1 sierpnia 1944 r. to data wybuchu Powstania Warszawskiego. Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie z racji swego profilu włącza się w obchody rocznicy Powstania. Od lat w środowiskach historycznych istnieją kontrowersje, zarówno co do znaczenia Powstania Warszawskiego, jego przebiegu, jak i trafności decyzji dowództwa AK o jego rozpoczęciu. Podważane było także i deprecjonowane znacznenie zrzutów dla powstańców. W trakcie trwania Powstania Warszawskiego lotnicy złożyli ogromną daniną krwi. Najpoważniejszym źródłem dopływu zaopatrzenia były przecież zrzuty z powietrza. Dokonywało ich nocami lotnictwo brytyjskie, polskie i południowoafrykańskie, startujące z baz we Włoszech, oraz lotnictwo amerykańskie – z Anglii. Loty te okupione zostały wielkimi stratami.

W dniu 1 sierpnia 1944 r. zainaugurowano kolejny sezon lotów do Polski – „Odwet”. Tej nocy do operacji wyznaczono wszystkie załogi 1586. Eskadry (6 załóg) oraz 5 załóg z brytyjskiego 148. Squadronu RAF. Jedna z załóg, załoga F/O Ludwika Domańskiego, nie wróciła do bazy. Halifax GR-JP283 pilotowany przez W/O Kazimierza Wolskiego został zestrzelony przez nocnego myśliwca nad terytorium Węgier. Lecący ze zrzutami do Polski lotnicy 1586. Eskadry nie wiedzieli o wybuchu Powstania Warszawskiego.


Wiadomość o rozpoczęciu walk w stolicy dotarła do Brindisi dopiero 2 sierpnia 1944 r. – niestety tego dnia dowódca bazy Campo Cassale G/Cdr Rankin odmówił przydziału samolotów na loty do Polski, uzasadniając to złymi warunkami pogodowymi. Następnego dnia na trasie lotu do Polski wciąż utrzymywała się zła pogoda, dlatego polskie załogi wykonywały jedynie operacje do północnych Włoch. Dopiero 4 sierpnia 1944 r. do lotu nad Warszawę wyznaczono 7 załóg Eskadry (dwie załogi skompletowano pospiesznie z lotników, którzy ukończyli już swoje tury operacyjne) oraz 7 załóg ze 148. Squadronu RAF. Niestety, tego samego dnia w godzinach popołudniowych dowódca stacji otrzymał rozkaz od zastępcy dowódcy MAAF AM sir Johna Slessora zakazujący wykonywania lotów do Warszawy.


Rozkaz AM Slessora nie zabraniał jednak wykonywania operacji na inne placówki odbiorcze rozmieszczone w południowej części Polski. Zatem w zaistniałej sytuacji dowódca 1586. Eskadry S/Ldr Eugeniusz Arciuszkiewicz, w porozumieniu z dowódcą Bazy 11 Oddz. Specjalnego ppłk. Hańczą (Marian Dorotycz-Malewicz) zdecydowali, że w tajemnicy przed Anglikami, spośród polskich załóg, które tej nocy leciały na operację do Polski, cztery polecą z zaopatrzeniem do Warszawy. Stanowisko brytyjskiego dowództwa MAAF zakazującego wykonywania lotów nad Warszawę nie było jedynym problemem, z jakim przyszło się zmagać polskiej Eskadrze. W pierwszych dniach sierpnia 1944 r., jako uzupełnienie personelu latającego Eskadry, pospiesznie kierowano do Brindisi nowych lotników – świeżo po szkole, bez żadnego doświadczenia bojowego i w ogóle lotniczego. W pierwszej kolejności załogi te musiały przejść gruntowne przeszkolenie na czterosilnikowych Halifaxach, na co w zaistniałej sytuacji po prostu nie było już czasu. Tego samego dnia, 8 sierpnia 1944 r., uzyskano wreszcie zgodę na loty do Warszawy. Air Ministry cofnęło swój wcześniejszy zakaz pod warunkiem, że do lotów z zaopatrzeniem dla Powstania polscy lotnicy będą się zgłaszać ochotniczo.


Loty nad Warszawę były niesłychanie trudne i wymagały od załóg wielkiej determinacji i odwagi. Na trasie liczącej ponad 2500 km na załogi czyhały oprócz złych warunków atmosferycznych zgrupowania niemieckiej artylerii przeciwlotniczej w rejonie jugosłowiańskiego wybrzeża i węgierskiego jeziora Balaton oraz nocne myśliwce szczególnie aktywne nad Węgrami i w pasie Karpat. Kpt. nawig. (F/O) Roman Chmiel z 1586 Eskadry do Zadań Specjalnych wspominał:

Później, już nad Polską – pogoda się poprawiła. Zaraz po przejściu Karpat. Widziałem nawet jak myśliwiec niemiecki zestrzelił którąś z maszyn i jak ta paliła się na ziemi. Zafiksowałem się na dobre dopiero na Pilicy. A stamtąd widzieliśmy już łunę Warszawy.


Dnia 13 sierpnia 1944 r. z 31 samolotów znad Warszawy nie wróciło aż osiem. Kolejna noc była równie krwawa-dowództwo brytyjskie zawiesiło loty do Warszawy ze względu na straty co wywołało ostrą ripostę polskiego Rządu na Uchodźstwie, domagającego się wywiązania z sojuszniczych zobowiązań. Wskutek tej interwencji brytyjskie Air Ministry zezwoliło załogom polskim na… ochotnicze hazardowe loty do Warszawy. Ostatni lot polskiej załogi nad Powstańczą Warszawę miał miejsce 13 września 1944 r. Tej nocy z Campo Cassale wystartowały dwie załogi: załoga F/O Stanisława Kleybora oraz załoga F/O Lucjana Woytanowicza, której Liberator GR-R KH101 został zestrzelony nad Węgrami przez obronę przeciwlotniczą.


Tak swój ostatni lot nad Warszawę wspominał sierż. (F/S) Tadeusz Ruman:

Najbardziej dramatyczny był nasz ostatni lot. Dotarliśmy do Polski na dwóch silnikach. Wtedy staciliśmy cztery nasze maszyny. Ten ostatni raz leciałem Liberatorem. Strasznie ostrzeliwali nas Niemcy na Mokotowie. Było ciemno, nie mieliśmy nawet szans skakać na spadochronach, bo byliśmy za nisko. Zdecydowaliśmy, że lecimy na południe nabrać wysokości i wtedy wyskoczymy. Nie mogliśmy lądować, ale z czasem te dwa silniki się ustabilizowały. Jeszcze pod Krakowem cofający się mały oddział niemiecki nas zaatakował. Seria z karabinu maszynowego przeszła po całym samolocie, ale przelecieliśmy jeszcze przez góry i chcieliśmy skakać w Jugosławii. Będąc coraz bliżej bazy, postanowiliśmy, że próbujemy wrócić do Brindisi. Wskaźniki pokazywały nam, że hamulce działają. Naprawdę jednak wszystko było poprzestrzelane, hamulców nie było. Gdy wylądowaliśmy, mechanicy sprawdzili, że paliwa mieliśmy jeszcze na 5 minut. Sprawdzono nam też spadochrony. Okazało się, że były podziurawione, przestrzelone. Gdybyśmy na nich wyskoczyli, to byśmy zginęli, bo malutka dziurka może rozerwać czaszę spadochronu. To był cud, że wróciliśmy. Kiedy wyszedłem z samolotu, ucałowałem ziemię i dziękowałem Bogu za ocalenie życia.

14 września, w uznaniu poświęcenia, z jakim polscy lotnicy nieśli pomoc dla walczącej Warszawy, Naczelny Wódz gen. broni Kazimierz Sosnkowski nadał Eskadrze zaszczytny tytuł „Obrońców Warszawy”.


Loty z pomocą dla Powstania, czy w ogóle ze zrzutami do Polski, nie były jedynymi operacjami, które załogi 1586. Eskadry wykonały w sierpniu 1944 r. W tym samym czasie polscy lotnicy wykonali jeszcze 14 operacji z zaopatrzeniem do północnych Włoch, a do 13 września 1944 r. – 11 operacji do płn. Włoch oraz 2 do Jugosławii. W drugiej połowie września 1944 r. wykonano jeszcze 3 operacje do Polski, 7 do Jugosławii i 5 do płn. Włoch. W nocy z 22 na 23 września, powracający z zadania Halifax GR-E JP222 załogi naw. Sgt Henryka Milewskiego, prawdopodobnie z powodu uszkodzonych hamulców, wpadł do basenu portowego w Brindisi. Cała załoga zginęła.

Na walczącą Warszawę zrzucono łącznie 159 ton uzbrojenia i prowiantu przez 296 samolotów, z których zniszczeniu uległo 34 czyli około 12%. W skład odebranych zrzutów wchodziły 693 zasobniki i 180 paczek, a w bazach podmiejskich 260 zasobników i 167 paczek. W lotach do Powstania Eskadra 1586. straciła 16 załóg, a dywizjony brytyjskie i południowoafrykańskie – kolejnych 20. Śmierć poniosło około 200 lotników. W porównaniu do ogromnych strat, jakie ponieśli w walce Powstańcy i ludność cywilna Warszawy, liczba blisko 200 poległych lotników może nie wydawać się wielka, lecz straty procentowe nie są tu najlepszym wykładnikiem – statystycznie stracono cały pierwotny skład Dywizjonu.


Do dnia dzisiejszego żyją jeszcze nieliczni lotnicy 301. Dywizjonu Bombowego „Ziemi Pomorskiej – Obrońców Warszawy”, którzy uczestniczyli w operacjach organizacji, przerzutu i odbioru pomocy dla Armii Krajowej. Dziś żyje ich nie więcej niż dziesięciu – dałoby się ledwie sformować jedną (!) załogę. Odchodzi do niebiańskich dywizjonów tamto pokolenie, czas robi swoje i coraz rzadziej można Ich spotkać – kiedyś młodych mężczyzn rzucających kobietom uwodzicielskie spojrzenia, czarujących mundurem, odznaczeniami wojennymi w komplecie bez atu z Polandami na ramieniu, a dziś nobliwych, starszych Panów o lasce czy na wózku inwalidzkim, stale jednak z tym charakterystycznym błyskiem w oku, błyskiem rycerza przestworzy.

Lotnicze wsparcie dla okupowanego Kraju ofiarnie niesione przez lotników polskich, angielskich, kanadyjskich, nowozelandzkich, australijskich, południowoafrykańskich i amerykańskich zostało upamiętnione odsłonięciem w dniu 3 września 2004 r. tablicy memorialnej. Powstała ona jako owoc wspólnych działań Stowarzyszenia Lotników Polskich w Wielkiej Brytanii, Muzeum Lotnictwa Polskiego i Krakowskiego Klubu Seniorów Lotnictwa. Wspomnijmy Powstańców i dzielnych Lotników niosących im pomoc.

dr Krzysztof Mroczkowski

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony