Przejdź do treści
Lotnicze pogotowie ratunkowe
Źródło artykułu

Niegotowi na śmigłowiec

W niecałe 10 minut może w rejon Włocławka i Lipna przylecieć z Płocka helikopter z lekarzem na pokładzie. Nie każdy jednak szpital w regionie będzie mógł go przyjąć.

W tym tygodniu w Płocku uruchomiono kolejną w Polsce bazę Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pracuje w niej po dwóch ratowników i pilotów oraz siedmiu lekarzy. Każdego dnia dyżur pełni trzyosobowy zespół. W skład każdego wchodzi pilot, lekarz i ratownik.

- Jesteśmy gotowi w ciągu 10 minut dolecieć w rejon Włocławka czy Lipna - mówi Robert Gałązkowski, dyrektor LPR. - Zadanie to zapisane jest w planie ratunkowym. Cieszymy się, że również te obszary możemy teraz zabezpieczać.

Dotychczas miasta leżące we wschodniej części województwa kujawsko-pomorskiego mogły korzystać z helikoptera stacjonującego w bazie w Bydgoszczy. - Działo się to sporadycznie, bo i czas dolotu śmigłowca stamtąd jest nieco dłuższy - przekonuje Gałązkowski. - Płock to doskonała lokalizacja.

Lotnicze karetki są dobrze wyposażone i - co najważniejsze - mogą dotrzeć w miejsca trudno dostępne, gdzie dojazd normalnej ekipy ratunkowej byłby zbyt długi. O tym, czy przyleci do nas lekarz helikopterem, zdecyduje dyspozytor stacji pogotowia ratunkowego. - Nasi pracownicy są przeszkoleni w tym zakresie - mówi Ewa Krysińska-Błaszczyk, dyrektor stacji we Włocławku. - Jeśli będzie taka konieczność, skorzystamy z tej możliwości. W terenie mamy rozlokowanych osiem zespołów, które wystarczająco zabezpieczają mieszkańców. Usługi lotniczego pogotowia to dobra propozycja dla małych miejscowości oraz szpitalnych oddziałów ratunkowych - dodaje.

Pacjenci na pokładzie płockiego śmigłowca transportowani będą do szpitala będącego w stanie zapewnić specjalistyczną pomoc. Czasami szuka się najbliższego. Najlepiej, gdy placówka ma lądowisko dla śmigłowców. Włocławski szpital dopiero do tego się przygotowuje.

- Będzie to zwieńczenie trwającej już od kilku lat budowy szpitalnego oddziału ratunkowego - mówi Stefan Kwiatkowski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa. - Trudno mi określić, kiedy to dokładnie będzie. Nie ma jeszcze projektu lądowiska, jego budowa jest jednak umieszczona w planie.

Szpital sporadycznie korzysta z transportu lotniczego. - Problem polega na tym, że pacjenta trzeba dowieźć na lotnisko w Kruszynie - dodaje Kwiatkowski. - Choć były przypadki, że śmigłowiec lądował na stadionie Przylesie.

Znacznie lepiej sytuacja wygląda w Lipnie. Tamtejszy szpital im. Jacka Tokarczyka do przyjęcia śmigłowców przygotował się już kilka lat temu. - Mamy lądowisko na przyszpitalnym placu - mówi zastępca dyrektora Aleksandra Pawłowska. - Spełnione są wszelkie warunki, dlatego korzystamy z możliwości transportu lotniczego.

Szpital w Lipnie przynajmniej raz w miesiącu przyjmuje śmigłowiec.

Maciej Gogołkiewicz, www.lpr.com.pl
FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony