Lotnictwo amatorskie i aeroklubowe, a szczególnie to drugie przeżywa głęboki kryzys...
List członka Lotniczej Amatorskiej Federacji RP, Krzysztofa Gawidziela, do nowego prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego, Piotra Ołowskiego:
Szanowny Panie Prezesie,
Wielkie nadzieje wiążemy z racji pojawienia się nowego Prezesa ULC i zapowiedzią reform. Musiałyby być one rzeczywiście rewolucyjne, by stan polskiego lotnictwa naprawić. Czy będą, zobaczymy.
Lotnictwo amatorskie i aeroklubowe, a szczególnie to drugie przeżywa głęboki kryzys. Znam problemy jednej i drugiej dziedziny, bo jestem mechanikiem poświadczenia obsługi motolotni i samolotów ultralekkich, ale byłem przez wiele lat członkiem Zarządu Aeroklubu Lubelskiego, prze pewien czas również pełniłem obowiązki dyrektora. Dwa światy, lotnictwo amatorskie i aeroklubowe. Te dwie dziedziny mogłyby ze sobą współpracować. I tak było przez moment, ale obecnie nie jest.
AP to instytucja rodem z PRL, która poza zmianą nazwy, nie potrafiła się tak naprawdę zreformować i mimo wymogów postawionych przez Ministerstwo Sportu, AP w prawdziwą demokratyczną organizację nie potrafiło się przerodzić. AP jako związek osób fizycznych nie może przekształcić się w stowarzyszenie osób prawnych- federację, bo federację się zakłada i muszą być do tego co najmniej 3 podmioty- kluby sportowe i żadne zmiany statutowe nie zmienią żaby w rybę. A szkoda, bo wiele podmiotów istniejących poza AP, takich jak Federacja Paralotniowa, czy Lotnicza Amatorska Federacja RP, do której należę, nie może się z AP stowarzyszyć, choćby nie wiem jak chciały. Nie może bowiem ruch jest tylko w drugą stronę, to AP może stowarzyszyć się z naszą Federacją. I taką propozycję Zarząd LAF panu Wł. Skalikowi przedstawił. Był nawet projekt porozumienia, ale wszystko to były protezy, niezgodne z przepisami i standardami demokratycznymi.
Ze strony zarządu AP nie ma woli do rewolucyjnych zmian, bo trzeba byłoby najpierw uwłaszczyć aerokluby regionalne, które są jednostkami terenowymi, a potem z inicjatywy tak powstałych podmiotów prawnych, stworzyć federację. A to wiąże się z nowymi wyborami i strategicznym pytaniem, czy nowa organizacja dziedziczy majątek po starej. Na takie ryzyko zarząd AP nie pójdzie, będą trwać dokąd się tylko da, a potem ostatni zgasi światło. AP to organizacja na wskroś chora, która z jednej strony korzysta z przywileju instytucji pożytku publicznego, a jednocześnie w swoich terenowych placówkach zawiera dziwne umowy, wchodzi w spółki i prowadzi krypto gospodarczą działalność, podnajmując hangary. Nieliczne aerokluby regionalne prowadzą szczątkową statutową działalność, a reszta nie dając sobie rady, zjada własny ogon sprzedając resztki majątku aeroklubowego. Nie ma też mowy o ciągłości i tradycji, na którą powołuje się prezes Wł. Skalik. Sąd w Poznaniu wydał wyrok w tej sprawie i zakwestionował ciągłość Ap od 1931 roku, uznając, że Aeroklub Polski powstał dopiero w latach pięćdziesiątych. Wyrok ten dotyczy wszystkich aeroklubów.
Panie Prezesie, nie można w nieskończoność, na państwowych kroplówkach, utrzymywać przy życiu organizm chory i zrakowaciały, w którym poza etatami wszystkiego ubywa w zastraszającym tempie. Będąc Prezesem ULC, urzędu centralnego, mając ministerialne stanowisko, nie może się Pan kierować prywatnymi sentymentami do prezesa Skalika i Aeroklubu. Większość nas, lotników polskich wyszła z aeroklubu, tam się nauczyła latać, ale to była inna epoka i czas z nią zerwać. Stworzyliśmy organizację, która jest alternatywą AP i rośniemy w siłę. Jesteśmy ruchem autentycznie oddolnym, apolitycznym, nikt nas nie finansuje i nie steruje, ale będziemy pukać do wszystkich drzwi, poszukamy poparcia we wszystkich politycznych opcjach, a w razie konieczności będziemy się odwoływać do wszystkich instancji, polskich i europejskich i w końcu osiągniemy bezpośrednią kontrolę nad lotnictwem amatorskim. Chcemy, żeby Pan nas zrozumiał i poparł. My chętnie wejdziemy w strukturę AP, tego nowego zreformowanego, który na równych prawach będzie stowarzyszał, czy federował podmioty zajmujące się lotnictwem lekkim.
Nie zabiegamy o wyłączność, AP nawet w takim chorym kształcie może przejąć nadzór nad lotnictwem amatorskim. Wywiąże się zdrowa rywalizacja i konkurencja. Działając według jednakowych zasad okaże się, kto jest sprawniejszy, tańszy, bardziej przyjazny i kto umie prowadzić prorozwojową strategię. Żadnych monopoli, bo to na pewno da się oprotestować w UE. Chory pomysł pana M. Szczygła o konkursie nie ma racji bytu, bo on właśnie ma wyłonić jednego zwycięzcę, czyli monopolistę.
Formuła przekazania nadzoru rzeczywiście powinna być przejrzysta. Najlepiej, gdyby nadzór przekazywał minister ds transportu, o co od dawna zabiegamy, a nie Prezes ULC. Tak jest w Czechach. Będzie wówczas obowiązywał prosty schemat co do podległości i odpowiedzialności. Ciała społeczne nadzorujące swoje sektory lotnictwa będą współpracować z ULC jako podmioty równoległe. Taka współpraca będzie przyjazna i oparta na partnerskich relacjach i wtedy federacja różnych podmiotów, nawiązując do przedwojennego Aeroklubu, będzie mogła skutecznie i pomyślnie wpływać na rozwój polskiego lotnictwa.
Musi się Pan zdobyć na odwagę, by zakończyć żywot wszystkich niepotrzebnych bytów, zdegenerowanych i wstecznych, jeżeli mamy stać się nowoczesnym i poważanym społeczeństwem w unijnej rodzinie. Powoływanie się na Unię musi mieć cel pozytywny, tam gdzie Unia na coś pozwala, trzeba z tego korzystać, tak jak jest to w przypadku lotnictwa lekkiego i amatorskiego- słynny zał.II rozp. 216/2008. EASA dlatego godzi się na różnorodne rozwiązania, bo ma nadzieję, że w drodze ewolucji powstanie jedna, przyjazna formuła lotnictwa lekkiego. Bądźmy awangardą w tworzeniu tej formuły, a nie wiochą, ciągnąc się na końcu ogonka. Ma Pan teraz ogromną władzę. Niech Pan zaprzęgnie swój aparat prawniczy, by konsultując się z nami, tworzyli coraz bardziej prorozwojowe rozporządzenia i przepisy, bo jak dotąd są tylko hamulcowymi. Powinien Pan też wprowadzić zasadę osobistej odpowiedzialności za wszystko co dobre i złe, bo jak dotąd odpowiedzialność rozchodzi się po departamentach i anonimowych gabinetach. To powinno działać w dwie strony: za dobre urzędnik powinien być nagradzany, a za głupotę, lenistwo i złą wolę- karany i żeby łatwo było go wyłuskać i wskazać palcem. Środowisko lotnicze chętnie Panu w tym pomoże. Deklarujemy szczerą i stałą współpracę z Urzędem, ale musimy być docenieni i traktowani poważnie, i wierzymy, że jest Pan tym, na którego od wielu lat czekamy.
Prosimy Pana Panie Prezesie o częste spotkania w ramach współpracy, a jeżeli będzie Panu brakować na to czasu, to o wyznaczenie kogoś, kto będzie stałym koordynatorem wspólnych działań w ramach radykalnego poprawienia sytuacji w lotnictwie.
Proszę pamiętać, że wiążemy z Panem ogromne nadzieje
Z wyrazami szacunku i nadziei,
Krzysztof Gawidziel
Komentarze