Na Żarze okres Smuty
Szkoła na Żarze, kolebka a przez długi okres stolica polskiego szybownictwa jest położona w miejscu atrakcyjnym nie tylko dla pilotów, toteż cyklicznie pojawiają się zagrożenia dla jej bytu.
Z Górską Szkoła Szybowcową Żar jestem związany ponad pół wieku, od czasów studenckich. Dla niej przeprowadziłem się tu z rodziną w 1976r. Żyłem jej problemami, na miarę możliwości starałem się pomagać, a gdy przyszedł czas grabienia naszego majątku narodowego udało mi parokrotnie stanąć skutecznie w jej obronie. Uczestniczyłem też aktywnie w procesach prowadzących do usamodzielnienia tego tak ważnego dla lotnictwa polskiego ośrodka - ostatniego który jest w pełni otwarty dla lotniczej braci i czynny przez cały rok. Na przestrzeni 3 lat udało się wyprowadzić ośrodek z dużego zadłużenia i zagrożenia bankructwem. Relatywnie do możliwości usprawniono działalność Szkoły na wielu odcinkach. Zwiększyła się ilość sprzętu lotniczego i sukcesywnie prowadzone są działania dla poprawienia jego stanu technicznego. Dzięki współpracy z użytkownikiem dokonano remontu i dużej rozbudowy pomieszczeń mieszczących zakład remontu szybowców, oraz wybudowano funkcjonalną salę przy hangarze. Bez nakładów własnych został na lotnisku usypany spory parking dla samochodów i przyczep szybowcowych. Wykonano pilne remonty i dokonano częściowej modernizacji hotelu. Szkoła odzyskiwała sukcesywnie dobrą pozycję w środowisku lotniczymi i lokalnym,oraz osiągnęła znaczący postęp w wykorzystaniu swego potencjału.Lotnictwo stało się zbyt drogie dla przeciętnego Polaka. Z kilkudziesięciu pilotów lokalnych zostało 3, którzy latają głównie w charakterze instruktorów społecznych, toteż na miarę możliwości staraliśmy się utrzymywać relatywnie niskie odpłatności za latanie. Udało się uzyskać to, że raczej nie zdarzyło się, aby nie otwarto drzwi hangaru, choćby dla jednego pilota, który przybył polatać nad Żarem. Zdołano zachować część atmosfery do której odwołują się osoby wypowiadające się w filmie: Żarliwe Klimaty . Patrz odnośniki poniżej tekstu.Szkoła osiągnęła pozycję wiodącego ośrodka szybowcowego Polski. Było to możliwe dzięki ogromnemu zaangażowaniu zespołu pracowników, którym kierował jednoosobowo prezes Bogdan Drenda, oraz zyskom z działalności gospodarczej.
Wektory Jako Przewodniczący Rady Górskiej Szkoły Szybowcowej Aeroklubu Polskiego starałem się wraz ze wspierającymi mnie kolegami prowadzić tę kolebkę szybownictwa drogą bezpieczną - z pewnością niezbyt efektowną i trudną - przez stopniową modernizację obiektów i sprzętu lotniczego z wykorzystaniem środków własnych, oraz wspomagania zewnętrznego. Dążyliśmy do budowanie mocnych powiązań z ogólnopolskim środowiskiem lotniczym i rozwijaliśmy współpracę z zagranicznymi pilotami. Usamodzielnienie Szkoły dało szansę skorzystania ze środków unijnych, wniosek o taką pomoc został pozytywnie przyjęty i mieliśmy przystąpić wiosną do dalszego etapu modernizacji hotelu.Drugą opcją był odłam komercyjny. Lider tego zespołu lansował symboliczny płot między lotniskiem a częścią gospodarczą Szkoły, oraz samodzielność finansową poszczególnych działów. Taka interpretacja sprawiłaby,że godzina lotu „Puchaczem” powinna kosztować niemal czterokrotnie drożej niż obecnie,a przecież jest to szybowiec z którego korzysta się głównie w procesach szkoleniowych. Odnośnie hotelu jedynie słuszną opcją miała być dzierżawa, lub sprzedaż obiektu.Te zasadnicze rozbieżności i cechy osobowe lidera frakcji powodowały ogromne napięcia i sprawiły, że 3 zwolenników mojej, konserwatywnej, drogi rozwoju, oraz budowania misyjnej funkcji Szkoły odeszło z Rady. Powstał pat decyzyjny, który zablokował możliwość wykorzystania środków unijnych i podjęcia prac modernizacyjnych, oraz nie dawał szans na sensowne rozwiązanie problemu, który wyrósł w międzyczasie. Ta kuriozalna sytuacja wymagała radykalnych rozwiązań, toteż podjąłem bolesną dla mnie decyzję i dla dobra sprawy podałem się w lutym b.r. do dymisji.
Oto część uzasadnienia rezygnacji skierowanej do członków Rady i organów AP:...sytuacja w Radzie Górskiej Szkoły Szybowcowej AP Żar doprowadziła do paraliżu jej działalności i utraty zdolności do wykonywania funkcji dla jakich ten organ został powołany. Wymaga to rekonstrukcji Rady. W celu zapoczątkowania tego procesu uzdrawiania, bez wskazywania szczegółowych przyczyn, ani dociekania win, zrzekam się funkcji przewodniczącego i zrzekam się członkostwa w Radzie GSS AP Żar. Wierzę,że czas przed Walnym Zgromadzeniem Delegatów zostanie właściwie wykorzystany dla naprawy sytuacji, oraz stworzenie dodatkowych mechanizmów, które pozwolą na silniejsze powiązanie Szkoły ze środowiskiem lotniczym i wzmocnienie jej bezpieczeństwa, oraz usprawnienie mechanizmów zarządzania. Z wyrazami Szacunku, Tomasz Kawa
Wojna.
Sądziłem, że mój krok da asumpt do refleksji i spokojnego, rozważnego, rozwiązywania problemów Szkoły, oraz przeprowadzenia podczas Walnego Zgromadzenia Delegatów niezbędnych zmian organizacyjnych i regulaminowych. Pomyliłem się Stało się jak za czasów Dymitra Samozwańca. Już w kilka godzin po zgłoszeniu mojej dymisji lider odłamu komercyjnego zainicjował działania zmierzające do przejęcia pełni władzy. Formalnie biorąc dwie osoby z dotychczasowego składu Rady GSS AP Żar dokonały powołania nowego gremium i podziału funkcji w prezydium. Ogłoszono też odwołanie Bogdana Drendy ze stanowiska prezesa zarządu. Wywołało to reakcje obronne środowiska. Ze składu dotychczasowej Rady GSS AP został odwołany jeden z członków, który tak jak ja miał w Radzie mandat z puli środowiska lokalnego.W te miejsca wybrano dwu nowych członków Rady. Nie mnie rozstrzygać która rada jest legalna.Lecz serce i rozum podpowiadają,że wola środowiska które delegowało do Rady swoich reprezentantów winna mieć pierwszeństwo przed samozwańczymi zapędami. Spowodowało to oczywiście wielką wojnę w środowisku pilotów.
Propozycje.
Kilka lat temu Walnego Zgromadzenia Delegatów AP zatwierdziło mój wniosek uniemożliwiający zbycie jakiekolwiek nieruchomości Szkoły do czasu jej usamodzielnienia, natomiast na WZD podczas którego podjęto uchwałę o usamodzielnieniu Szkół, zaakceptowano mój kolejny kolejny postulat, który nakłada obowiązek uzyskania zgody Zgromadzenia na duże transakcje dotyczące nieruchomości GSS AP Żar.Nie zyskałem niestety poparcia dla moich starań, aby stworzyć zainteresowanym możliwość integrowania ze szkołą poprzez zrzeszanie się. Byłoby to możliwe przez poprawkę statutu Aeroklubu Polskiego dopuszczającą przynależność do aeroklubu regionalnego i równolegle do Szkoły / przy symbolicznej składce członkowskiej w Szkole/, albo nadania Szkole statusu aeroklubu ogólnopolskiego przy równych prawach dla wszystkich pilotów, przy czym reprezentacja „szkolnego aeroklubu” miałaby znaczące miejsce, lecz nie dominujące, w organie nadzorczym – Rady Szkoły. Wzmocniło by to personalnie, materialnie i organizacyjnie ten ośrodek,oraz usprawniło nadzór.
Chudy Żółw.
Obecną strukturę szkoły stanowi jednoosobowy Zarząd, pracownicy, oraz 6-7 osobowa Rada zbierająca się co kilka miesięcy. Zgodnie z przewidywaniami idea „donatorów” nie sprawdziła się, a liczny i aktywny niegdyś wolontariat miejscowych sympatyków Żaru zanikł. Ośrodek ten jest więc obecnie jak chudy żółw bez pancerza, czyli bez otoczki ludzi zdolnych wspomagać szkołę w wypełnianiu jej wielorakich funkcji i chroniących przed zagrożeniami.Obecna sytuacja potwierdza, iż jest to konieczne a sprawa nabiera szczególnej wagi i pilności w obliczu kolejnych przekształceń Aeroklubu Polskiego. Przy obecnym układzie może się zdarzyć, że 2-3 ludzi potrafi zniweczyć, albo przejąć dorobek pokoleń. Apeluję więc o niezwłoczne zaprzestanie wyniszczających wojen i przeprowadzenie niezbędnych reform.
Tomasz Kawa
Komentarze