Przejdź do treści
Źródło artykułu

GSS Żar: Dorotka Gardias przywiozła pogodę

Podczas zapowiedzi przyjazdu na Żar Dorota Gardias obiecała przywieźć dobrą pogodę i dotrzymała słowa. Zjawiła się u nas rankiem z ekipą TVN24. Jej promienny uśmiech i gorące serce rozproszyły mgły.

Tymczasem po pogodnej nocy, brzask jawił się jak w  poprzednie ranki a widok szarej ściany prowokował do zaśpiewania:-Co ci przypomina widok znajomy ten...

Znów mgła szczelnie zakleiła doliny, jednak ze szczytu góry wyglądało to już korzystniej i analiza danych meteo  wskazywała, że tym razem  mgła zniknie przed południem.

Wprawdzie nad Beskidami ciągle snuły się zwarte ławice chmur warstwowych, lecz wiadomo było, że ostre słońce przebije się wreszcie przez ten kożuch. Wyznaczyłem, więc trasę trójkątną do Magury na Orawie, Magury w Małej Fatrze i powrót na Żar. Wszyscy jak w poprzednie dni upatrywali przejaśnień w warstwach chmur alto- niczym swego czasu dostawy cytryn na święta. Niewielkie przetarcia w tej zasłonie pojawiły się przy oznajmiającym połowę dnia hejnale z Wieży Mariackiej, a w nich upragnione cumulusy.
 


Podniosła się  wiec cała flotylla w powietrze. Nie mogło być jednak pełni szczęścia.  Przed otwarciem startu lotnego znów ponura brudna firana zawisła nad okolicą i wytłumiła wznoszenia. Większość pilotów miała przed sobą dalekie  powroty po zatłoczonych drogach.

Adam Sadowski aż do Białegostoku musi wlec swój szybowiec. Z kolei na 17-tą zaplanowano zakończenie zawodów, toteż ograniczyłem czas odlotu na trasę do godziny 14.00. W tej sytuacji ryzyko przedwczesnego lądowania podjął Sebastian Kawa, Paweł Krakowski, oraz Łukasz Jochemczyk, ale on miał tu trzypokoleniową asystę w skład której wchodzi także jego ojciec - "Number One" pilotów PLL LOT. Ta trójka tylko do granicy  miała trochę stresu lecąc w parterze pod niskimi i mizernymi jeszcze chmurkami, ale wystawione do słońca stoki Babiej Góry dały im komin, który wyniósł ich nad chmury. Dalej już  bez problemów kontynuowali swą wycieczkę nad Fatrę i po dwu godzinach śmignęli z powrotem nad Żarem. Większość  walczyła wtedy trochę niżej w prądach termiczno- zboczowych nad Jaworzyną i spośród nich tylko Arek Downar, oraz Robert Rospondek cofnęli się  do linii mety, aby zameldować się przed 14.00 na linii startu.Potem wrócili z powrotem nad zbocze i  cierpliwie nabierali wysokości  niezbędnej na oddalenie się w wyższe góry. Im już nie było łatwo. Chmury pod którymi odlecieli poprzednicy podstarzały się  i nawet  na Słowacji  nie trafili w korzystną fazę ich rozwoju. Mimo to Arek obleciał trasę  a Robert po długim przeskoku nie zdołał sforsować góry z orawskim zamkiem i musiał spłynąć z powrotem nad Jezioro Orawskie. Ponieważ postępek byłe komisji rewizyjnej AP uniemożliwił zorganizowanie konkurencji w pierwszym, pięknym, dniu zawodów, a pogoda dopełniła swoje w następnych, więc nie zdołaliśmy osiągnąć niezbędnego minimum trzech konkurencji warunkującego ujęcie wyników w listach rankingowych pilotów.
 

 


Z tego powodu zawodnicy nie mieli motywacji do uczestniczenia w wyścigu, toteż część z nich  zabawiała się nad lotniskiem, a inni wylądowali, by sposobić się do drogi.

W związku z zawirowaniami wokół Żaru, do ostatnich dni, nie było wiadomo, czy odbędą się zawody.W tej sytuacji opadły nam skrzydła.

Nie został dokończony nowy system obrazowania lotów i zaniechano parę innych zamierzeń.Diabeł zamieszał ogonem nawet w pogodzie. Dołączyło się jeszcze uziemienie   samolotów holujących Jak 12  z powody papierologii .Mimo to, dzięki niezawodnej pomocy Euroregionu Beskidy a  także wsparciu finansowym Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, imprezę zdołaliśmy przygotować na czas.

Zawody te , jak zawsze dotąd, odbyły się w sympatycznej familijnej atmosferze. Nawet w deszczowe dni byli tacy, którzy wędrówką po górach poprawiali swe samopoczucie i kondycję.
 


Tylko tu długie czasem oczekiwanie na start piloci mogą spędzać przy zabawie z dziećmi, a sympatyków lotnictwa i przypadkowych kibiców nikt nie przegoni ze startu. Szkoda, że sprawy z nie lotniczych obszarów sięgają nieboskłonu i ciągle nie chce się wypogodzić niebo nad Żarem. Ale po każdej burzy jest słońce...

Sebastian Kawa wygrał obie rozegrane konkurencja, więc wygrał też rywalizację ogólną- przed Pawłem Krakowskim i Łukaszem Jochemczykiem .
 


 


Tomasz Kawa

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony