Przejdź do treści
Źródło artykułu

GSS AP Żar: Zaczęło się falowanie

Suche lato wcześnie pozłociło drzewa a wiatr halny zaczyna już doroczne figle z suchymi listeczkami.

Na wielu hangarach w Polsce zawisły już kłódki, więc coraz liczniej zaglądają pod swoją strzechę ludzie dla których silny wiatr jest sojusznikiem a nie meczącą zmorą. Sobotni deszcz nie bawił przybyłych, ale ucieszył mieszkańców, których martwią suche studnie.

Jakby dla kompromisu po południu przejaśniło się i rozpoczęły się harce pod i nad chmurami. Kolejne dni przyniosły wyciszenie, ale nadal bawili się zgodnie bezgłośni miłośnicy miękkich i sztywnych skrzydeł. Zgodnie z przewidywaniami, wiatr mocno rozkołysał drzewa i atmosferę, toteż szybko wymiotło z hangarów wszystkie szybowce szkoły, sporo też wzleciało tych, które przybyły tu w wózkach transportowych. Choć wiatr nieśmiało wlewał się w dolinę Soły, już przed południem Sebastian Kawa wymacał rotor za Skrzycznem, który szybko podsadził ich na falę windującą "Puchacza" z prędkością 4 m/sek. do pułapu przyzwalającego na latanie bez rurki z tlenem , więc rozpoczęli wędrówkę po okolicy. Jednak Tatry były jeszcze zbyt wysoką przeszkodą dla ciepłego gościa z południa.

Po zmianie co-pilota znów sprawnie rozpoczęli wysoką wędrówkę nad Beskidami, ale instruktorski zapał skłonił go do podjęcia się roli przewodnika w lotach falowych. Zszedł nad Magurę do grupy pilotów usiłujących bezskutecznie przejścia z żagla na falę. Część pilotów zawróciła przezornie na zbocze już przy pierwszych uderzeniach opadającej części rotorów, ale Marta Marszałek. Przemek Kucharski, Michał Izdebski wytrwale towarzyszyli "Puchaczowi" przebijającemu się pod wiatr. Ale fala, jak to fala, zmienną jest. Przeniosła swe igraszki z rotorem pod las na Skrzycznem a rotor osadził intruzów na ziemi. Sebastian zdołał nad polem dorwać uciekający rotor i w ciasnym 3- metrowym wznoszeniu wzbić się do 350 m, lecz figlarny psotnik rozplótł nagle swój warkoczyk.

Nim w jego miejsce zjawił się następny wirek trzeba było też spłynąć na podworskie pola w Lipowej.

Tam gości z nieba przywitały uradowane dzieci i ciekawskie koniki. Mateusz Siodłoczek konsekwentnie usiłował dostać się na górne piętra, ale przy kolejnej próbie on także przegrał ze złośliwym rotorem.

Tomasz Kawa

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony