Przejdź do treści
Źródło artykułu

Legenda polskiego lotnictwa - Helmut Staś

Był mistrzem Polski, kilkakrotnie startował w lotniczych mistrzostwach świata. Zmarły w zeszłym tygodniu mieszkaniec Słupska Helmut Staś był legendą w świecie lotników.

Był rok 1976. Pokazy lotnicze w Radomiu. Helmut Staś wraz ze swoim partnerem robił w powietrzu jedną z najtrudniejszych ewolucji lotniczych. To tak zwane lustro. Polega na tym, że dwa samoloty lecą jeden nad drugim w bardzo bliskiej odległości do siebie. Obie maszyny dzieliło około półtora metra. Jedna leciała kabiną do góry, a druga kabiną w dół, tak że piloci obu samolotów byli blisko siebie głowami. Staś leciał odwrócony głową w dół. W pewniej chwili w jego samolocie na ułamek sekundy zatyka się przewód paliwowy i samolot traci moc.

- Samolot Helmuta zbliżył się zbyt blisko do samolotu partnera i śmigło tej drugiej maszyny przecięło mu kabinę - mówi Władysław Pędziwiatr z Aeroklubu Słupskiego, znajomy Helmuta Stasia.

Śmigło odcięło Helmutowi rękę, gdy on odruchowo zasłonił głowę. Jego samolot wpadł w korkociąg i zaczął spadać. Maszyna roztrzaskała się o ziemię, ale słupszczanin cudem wyszedł z niego żywy. W czasie uderzenia samolot przełamał się na pół, tak że silnik i ogon jednocześnie zetknęły się z ziemią. Dzięki temu w miejscu, gdzie jest kabina pilota, utworzył się jakby namiot i to właśnie on uratował Helmutowi życie. Dla wszystkich stało się jasne, że po takim wypadku Staś nie wróci już do lotnictwa. Ku niedowierzaniu specjalistów wrócił do latania siedem lat później.

Pilot od najmłodszych lat

Helmut Staś urodził się 23 lutego 1938 roku we wsi Jełowa koło Opola. Zafascynowany lotnictwem już od najmłodszych lat szkolnych zajmował się modelarstwem, a mając 17 lat rozpoczął szkolenie szybowcowe w Szkole Szybowcowej Ligotka Dolna. Już rok później rozpoczął w Gliwicach szkolenie samolotowe, uzyskując w 1957 r. Świadectwo Samolotowego Pilota Sportowego.

"Nie wiedziałem jeszcze, że moja pasja stanie się moim zawodem, ale wiedziałem już, że chcę latać“ - wspominał po latach Helmut Staś w rozmowie z dziennikarką "Kuriera Szczecińskiego“.

"W rodzinnym Opolu nie było wówczas aeroklubu, dlatego dojeżdżałem do Gliwic. Miasta dzieli prawie 80 kilometrów, które musiałem pokonać na rowerze, bo nie miałem pieniędzy na bilet kolejowy. Pamiętam, że bilet kosztował wtedy dokładnie tyle, co tabliczka czekolady - 18 złotych. Na lotnisko jechało się bez problemu, gorzej było z powrotem”.

Od 1958 roku zaczął brać udział w zawodach samolotowych. Na mistrzostwach Polski juniorów zajął czwarte miejsce. Wystartował w mistrzostwach Polski w akrobacji samolotowej w Stalowej Woli, a w zawodach międzynarodowych udział wziął jako pilot-zawodnik już w 1966 r., były to mistrzostwa państw demokracji ludowych w Łodzi.

Startował także w mistrzostwach świata w 1968 r. w Magdeburgu (ówczesne NRD), w 1970 r. w Hulavington (Anglia), w 1972 r. w Salon de Provance (Francja). W tych dwóch ostatnich imprezach dochodził do finału. W 1972 r. zdobył mistrzostwo Polski w Bielsku-Białej, a w późniejszych latach jeszcze cztery razy wicemistrzostwo Polski.

Latając z dyrektorami

Helmut Staś najbardziej związany był jednak ze Słupskiem. To tutaj pod koniec lat sześćdziesiątych trafił do lotnictwa sanitarnego. Został pilotem powietrznej karetki. To właśnie w tym samolocie poznał swoją żonę, pielęgniarkę. Razem często latali, ratując życie ofiar wypadków.

Kiedy już wydawało się, że pilot na stałe osiądzie w Słupsku, dostał ofertę ze Stoczni Szczecińskiej.
- Stocznia była wtedy bardzo bogatą firmą i dlatego zafundowała sobie dwa samoloty. Moravę i Antonowa - wspomina Zbigniew Juszczyk z Aeroklubu Szczecińskiego. - Żeby Helmuta ściągnąć do pracy, zaproponowali mu mieszkanie pracownicze w Szczecinie. Od tamtego czasu dzielił swoje życie na dwa domy - szczeciński i słupski.

Sam Staś tak wspominał po latach swoją pracę. "Zostałem pilotem dyspozycyjnym. Był rok 1972. Małym, dwusilnikowym samolotem Morava transportowałem dyrekcję zakładu, a przede wszystkim pracowników zaopatrzenia. Moimi pasażerami bywali też oczywiście i dygnitarze z komitetu wojewódzkiego. Człowiek na pokładzie to człowiek, za którego jestem odpowiedzialny, nieważne, kim jest i jaką piastuje funkcję.”

Znajomi Helmuta Stasia wspominają, że mimo wieloletniego mieszkania w Szczecinie zawsze podawał się za mieszkańca Słupska.

Pilot z jedną ręką

Z takiego wypadku, jakiego doznał Helmut Staś, nie wychodzi się żywym. A jeśli się przeżyje, to żaden lekarz nie dopuści takiego pilota do latania. Taką opinię mają wszyscy piloci. Helmut nie wyobrażał sobie jednak życia bez latania. - Poświęcił lotnictwu całe swoje życie i praktycznie nic innego nie umiał robić - mówi Zbigniew Juszczyk.

Staś postawił na swoim i mimo braku jednej ręki po 7 latach zmagań z komisją lekarską wrócił do latania i oczywiście do akrobacji samolotowej, pozostając aktywnym trenerem pilotów-akrobatów. Od 1978 r. brał udział jako główny sędzia lub kierownik sportowy we wszystkich zawodach i mistrzostwach Polski, z wyjątkiem roku 2003 w Mielcu, gdzie wystartował jako pilot-zawodnik po kwalifikację do mistrzostw Świata.

- Latanie samolotem wymaga dwóch rąk, ale doświadczony pilot, jakim był Helmut, może drążek sterowy przytrzymywać sobie kolanem - mówi Władysław Pędziwiatr.

W roku 2003 Staś wystartował w mistrzostwach świata w akrobacji szybowcowej po 28 latach przerwy w lataniu jako zawodnik. - I proszę sobie wyobrazić, że po tak długiej rozłące z lataniem znalazł się wysoko w klasyfikacji i dokopał wielu młodszym od siebie rywalom - zaznacza Juszczyk.

Legenda polskich oblatywaczy, Andrzej Abłamowicz, zawsze o nim wyrażał się z najwyższym szacunkiem i podziwiał jego zdolności w pilotażu dwusilnikowych maszyn. Od 1983 r. do ostatnich miesięcy życia był przedstawicielem Aeroklubu Polskiego przy Międzynarodowej Komisji Akrobacji Lotniczej.

Ostatnie miesiące życia Helmut Staś spędził w Słupsku. Znajomym pilotom powiedział, że jest chory na raka, ale będzie z nim walczył. Zmarł we wtorek 30 czerwca.

Autor: Marcin Prusak
Głos Pomorza

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony