Przejdź do treści
Lotnicy polskiego Dywizjonu 303 oglądają szczątki zestrzelonego samolotu niemieckiego "Ju 88" (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe)
Źródło artykułu

Dyrektorka muzeum RAF: chcielibyśmy lepiej poznać powojenne losy polskich lotników

Chcielibyśmy lepiej poznać losy polskich lotników, którzy w czasie II wojny światowej stacjonowali w sektorze Biggin Hill i liczymy, że ponownie otwarte muzeum w tym pomoże – mówi PAP Katie Edwards, dyrektorka RAF Biggin Hill Museum and Chapel w południowo-wschodnim Londynie.

W czasie II wojny światowej Wielka Brytania była podzielona na cztery obszary obronne, za które odpowiadały poszczególne grupy RAF (Królewskich Sił Powietrznych). Najważniejszą była strefa południowo-wschodnia, za którą odpowiadała Grupa 11 RAF, broniąca m.in. dostępu do Londynu. Te cztery obszary podzielono z kolei na sektory – w przypadku południowo-wschodniego tych sektorów było osiem, a dowództwo jednego z tych sektorów mieściło się w Biggin Hill.

"Grupa 11 RAF była najważniejsza, bo to od południowego wschodu nadlatywały niemieckie samoloty, więc można powiedzieć, że bitwa o Wielką Brytanię to był pojedynek Luftwaffe kontra Grupa 11. A w ramach Grupy 11 pierwszą linią obrony był położony przy kanale La Manche sektor Biggin Hill. Wielu Brytyjczyków, którzy mają jakąkolwiek wiedzę na temat przebiegu bitwy o Wielką Brytanię najmocniej kojarzy ją właśnie z Biggin Hill" – wyjaśnia PAP Dave Williams, jeden z wolontariuszy opiekujących się muzeum, które po przebudowie zostało w marcu ponownie udostępnione dla zwiedzających.

Wprawdzie w Polsce najbardziej znanym z sektorów w ramach Grupy 11 jest Northolt w zachodnim Londynie, bo tam swoją bazę miał m.in. Dywizjon 303, a dziś stoi tam pomnik poświęcony polskim lotnikom poległym w czasie wojny, to polscy lotnicy mieli istotny wkład również w operacje prowadzone z sektora Biggin Hill.

W kaplicy św. Jerzego na terenie dawnej bazy RAF Biggin Hill na tablicy z nazwiskami wszystkich 453 lotników, którzy polegli w czasie całej II wojny światowej startując z tego sektora, jest 15 Polaków. Jedenastu z nich było członkami polskich dywizjonów myśliwskich: 306 (trzech), 315 (siedmiu) i 316 (jeden), zaś pozostałych czterech latało w dywizjonach brytyjskich.

Ale o ile losy tych, którzy zginęli, są dość dobrze znane – w kaplicy znajduje się księga z notami biograficznymi na temat wszystkich 453 poległych – to nie zawsze wiadomo, co się stało później z tymi, którzy wojnę przeżyli. Muzeum nie ma wiedzy, ilu dokładnie Polaków startowało z sektora Biggin Hill (nazwiska lotników z polskich dywizjonów są oczywiście znane, ale dywizjony nie były przypisane do jednego lotniska czy sektora).

W jednej z gablotek w muzeum znajdują się zdjęcia i medale majora Henryka Szczęsnego, który najpierw był pilotem brytyjskiego 74 Dywizjonu RAF, potem członkiem personelu naziemnego polskiego Dywizjonu 302, wreszcie pilotem, a przez pewien czas także dowódcą Dywizjonu 317. Szczęsny, as myśliwski, który ma na koncie 9 i 1/3 potwierdzonych zestrzeleń, jedno prawdopodobne i dwa uszkodzenia, podczas walk nad Francją w 1943 r. trafił do niemieckiej niewoli, ale wojnę przeżył. Po jej zakończeniu pozostał w Wielkiej Brytanii i do 1965 r. służył w RAF. Zmarł w 1996 r. Katie Edwards przyznaje jednak, że zbyt mało wiadomo o jego powojennych losach, szczególnie po przejściu w stan spoczynku i to samo tyczy się też innych Polaków, którzy przeżyli.

"Dlatego apelujemy do wszystkich, którzy mają wiedzę o powojennych losach majora Szczęsnego, ale też o innych polskich lotnikach z Biggin Hill, aby się do nas zgłaszali. Dzięki takim informacjom uda się być może wzbogacić nasze zbiory" – mówi PAP dyrektorka muzeum, Katie Edwards.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński

Na zdjęciu głównym: Lotnicy polskiego Dywizjonu 303 oglądają szczątki zestrzelonego samolotu niemieckiego "Ju 88" (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe)

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony