Przejdź do treści

25 Brygada Kawalerii Powietrznej na ćwiczeniu Dragon-15

Żołnierze rezerwy 5 batalionu Obrony Terytorialnej biorą udział w największym tegorocznym ćwiczeniu Wojska Polskiego pk. Dragon-15. W środę, 14 października szkolili się pod okiem instruktorów z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej.

– Śmiglak nad głową, na wyciągnięcie ręki, super… – mówili z przejęciem rezerwiści, którzy zaliczają kolejne etapy szkolenia poligonowego. – Zawsze jest troszkę adrenaliny, kiedy śmigłowiec prawie przejeżdża kołem po hełmie… – tłumaczą instruktorzy.

Żołnierze 5 batalionu Obrony Terytorialnej do Ośrodka Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych w Orzyszu przyjechali we wtorek bezpośrednio z Centrum Szkolenia Logistyki w Grupie k/ Grudziądza. Pełni zapału, po tygodniowym szkoleniu indywidualnym i zgrywaniu w drużynach, zgłosili gotowość do realizacji kolejnych zaplanowanych zadań.

W środę 2 pluton 5 bOT dowodzony przez ppor. rez. Michała Hejko został przewieziony na polowe lądowisko śmigłowców w Rostkach, gdzie instruktorzy 7 batalionu kawalerii powietrznej 25 BKPow zrealizowali z nimi zadanie szwadronu w działaniach taktycznych. Podzieleni na podgrupy rezerwiści uczyli się podstawowych zasad rozpoznania i zabezpieczenia lądowiska oraz naprowadzaniem śmigłowców.

– Mam świadomość, że to, co dla nas jest codziennością, dla żołnierzy rezerwy jest jedynym w swoim rodzaju doświadczeniem - tłumaczył kpt. Łukasz Ogrodowicz, dowódca 3 szwadronu 7 bkp, który przejął w dowodzenie 40 rezerwistów, by wraz z instruktorami przeprowadzić szkolenie z udziałem śmigłowców. – Uwzględniamy fakt, że żołnierze rezerwy przerabiają ten temat po raz pierwszy.

Instruktorzy po szkoleniu nie mieli większych uwag do rezerwistów. Dziękowali za zaangażowanie. Apelowali o większą pewność siebie i skupienie się na zadaniu.

– Fajnie jest pogapić się na siadające śmigłowce, ale musicie pamiętać jakie jest wasze zadanie. I jeśli jest to zabezpieczanie, to nie może was interesować nic poza zabezpieczaniem. Bo wasi  kumple, którzy się desantują, muszą bezpiecznie przylecieć albo odlecieć. Musicie też pamiętać, by wasze ruchy były zdecydowane, bo pilot w terenie nieznanym ufa tylko wam: że sprawdziliście lądowisko, że zabezpieczyliście teren i że bezpiecznie go naprowadzicie – tłumaczyli.

Pluton ppor. rez. Heyka mimo zmęczenia wracał do obozowiska zadowolony.  – Super, nauczyłem się czegoś nowego, to było niesamowite, będę miał co opowiadać, po 30 latach przerwy fajnie wrócić w kamasze i przeżyć takie coś! – mówili wsiadając do pojazdów.

Tekst: Katarzyna Portianko-Gaca
Foto: st. chor. Sławomir Mrowiński

FacebookTwitterWykop

Nasze strony