Listopadowe rocznicowe zadumanie. Stanisław Skalski, niezwykły lotnik biało-czerwonej szachownicy
„Jeden z najgłębszych sekretów życia polega na tym, że tylko to wszystko, co robimy dla innych jest tym, co naprawdę warto robić” – Lewis Caroll.
Listopad zatrzymuje człowieka w biegu, proza życia ustępuje rozmyślaniom, że nic nie trwa wiecznie, czas szybko ucieka i nieuchronnie biegnie ku ciszy zamkniętej w kamieniu. Przemijanie nastraja melancholią, potęguje się tęsknota za autorytetami będącymi drogowskazami na mapie życia, za ludźmi, którzy już odeszli. Jesienna nostalgia nastraja wspomnieniowo. Jednak listopadowa zaduma nie musi być przepełniona smutkiem i przygnębieniem. I choć jesteśmy na tym świecie przez chwilę, to są postacie, które zapisały się w historii i ludzkiej pamięci wszechświata. O pożegnanych nawet przed wielu laty myślimy wiedzeni potrzebą serca, nadal są z nami w wielu chwilach naszego życia, podtrzymują w momentach zwątpienia.
W tym roku, w listopadzie, przypada sto piąta rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, po stu dwudziestu trzech latach zaborów. Wśród wielu walczących o wolność byli także lotnicy, odeszli już do niebieskiego dispersalu, jednak pamięć o nich powinna być żywa nie tylko w tym jednym miesiącu w roku. Wolność nie jest dana raz na zawsze. Należy ją pielęgnować i wskazywać kolejnym pokoleniom tych, którzy nie wahali się, by o nią walczyć. Jednym z takich bohaterów jest człowiek, który całe swoje życie poświęcił Polsce, swojej ukochanej Ojczyźnie. To Stanisław Skalski. Również w listopadzie przypada sto ósma rocznica jego urodzin i dziewiętnasta rocznica jego śmierci.
Uroczy, elegancki człowiek, szanujący życie i cieszący się każdą jego chwilą, odnoszący się wielką estymą do kobiet, a przede wszystkim nigdy nie zniżający się do kłamstwa, byłby nad wyraz zdumiony, jak osoby, które nigdy się z nim nie zetknęły pozwalają sobie na fałszowanie jego życiorysu. Im więcej lat mija od jego odejścia tym śmielej pojawiają się pseudoznawcy historii i znanej postaci, uciekający się do tendencyjnego rozmijania się z prawdą. Przepisywanie rozpowszechnianych, lecz niesprawdzonych informacji, z rzekomo wiarygodnych źródeł okraszonych dodatkowo własnymi wymysłami mnoży inspirujących do miana autorów, manipulantów. Tym „odkrywczym sposobem”, pozbawionym profesjonalizmu i przyzwoitości, można brylować tylko wśród nieświadomych czytelników, przy okazji celowo wprowadzanych w błąd. Stanisław Skalski nie żyje, przeciwstawić się kłamstwom nie może, szerzą się więc wysnuwane, coraz to nowe, urojenia.
Bezkarnie rozpowszechniana nieprawda
dotycząca gen. bryg. pilota Stanisława Skalskiego powoduje, iż fałsz funkcjonuje w przestrzeni publicznej, pleni się i upowszechnia. Skalski nigdy nie latał w dywizjonie 303 ani nim nie dowodził. Na swoją osobistą sławę zapracował świetnym lataniem i wyjątkowymi zdolnościami dowódczymi (latał w dywizjonach 302, 501, 316, 317, 601, dowodził 131 i 133 Skrzydłem Myśliwskim oraz Polskim Zespołem Walczącym). Nie znosił określenia „as”. Potwierdzone są 22 zestrzelone przez niego wrogie samoloty. Nie zmarł w żadnym domu pomocy, ani przytułku, ani w nędzy! Do końca życia pobierał emeryturę generalską i miał piękne mieszkanie w Warszawie. Przez całe życie aktywny, nad wyraz sprawny intelektualnie i w żadnej mierze nie szwankowała, jak insynuują „dobrze poinformowani” jego psychika. Zmarł w Szpitalu Wojskowego Instytutu Medycznego na przypadłości sędziwego wieku. Ponieważ sfera życia prywatnego znana była, i jest tylko nielicznym, konfabulacja i tu nie zna granic. Dziwnym trafem ten proceder nie dotyczy innych znanych pilotów.
Nazywanie Skalskiego upolitycznionym terminem „żołnierz niezłomny” (tożsamo wyklęty) świadczy o wyjątkowym niedouczeniu kolejnych „znawców”. Skalski nie wywodził się z AK ani z Narodowych Sił Zbrojnych. Był lotnikiem Polskich Sił Powietrznych wchodzących w skład Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W czasie działań podziemia niepodległościowego Skalski był żołnierzem na Zachodzie, za co po powrocie do Polski stał się więźniem politycznym i w tym czasie nie był generałem. Nie urodził się w Odessie! Kodymę (odległą od Odessy) – jego miejsce urodzenia abderyci umiejscawiają na Ukrainie, choć w 1915 roku było to Cesarstwo Rosyjskie! Dla Skalskiego nie była żadną jego „małą ojczyzną”, a mimo to, Polak z dziada pradziada, po śmierci dzięki szkodnikom staje się Ukraińcem! Według portalu Filmweb jest ukraińskim scenarzystą! Ksiądz Gron, dla którego Kodyma stała się złotym cielcem, myląc daty, przekręcając nazwiska, nie potrafiąc sklecić poprawnie zdania idzie nawet dalej: „Skalski był aresztowany, oskarżony o szpiegostwo na rzecz... FASZYSTOWSKICH NIEMIEC”! To tylko kilka przykładów.
Na nadrobienie braków w edukacji nigdy nie jest za późno, jednak deficyt wiedzy nie usprawiedliwia powtarzania absurdów. Najznakomitszy polski pilot drugiej wojny światowej, już za życia nasza duma narodowa, znany i szanowany na całym świecie, symbol, który nie dał się złamać przez najcięższy los tylko we własnym kraju, po śmierci, doczekał się zniesławiania przez coraz liczniejszych dyletantów. Nieodzowne jest więc przypomnienie tego niezwykłego człowieka.
Orzeł ze Szkoły Orląt w Dęblinie
Kim był uczestnik walk w obronie polskiego nieba we wrześniu 1939 roku, ocalenia Wielkiej Brytanii w 1940 roku, dowódca zwycięskiego Polskiego Zespołu Walczącego w Afryce w 1943 roku, człowiek, któremu ofiarowywano wszelkie zaszczyty, by pozostał w wojsku angielskim i amerykańskim, a który powrócił do Polski, bo największym ukochaniem darzył swą Ojczyznę?
Kultura i staranność, z jaką mówił potwierdzała jego dobre pochodzenie i wykształcenie. Urodzony pilot, świetny dowódca i taktyk, dla którego, w całym jego życiu, Polska była dobrem najwyższym, Stanisław Skalski przyszedł na świat 27 listopada 1915 roku, w Kodymie, ówczesnym Cesarstwie Rosyjskim, w polskiej rodzinie, pieczętującej się herbem Suchekomnaty, o tradycjach patriotycznych, wychowywany w kulcie pracy, uczciwości i honoru. Dorastał w Dubnie, tu chodził do gimnazjum, gdzie maturę zdał w 1933 roku. Kształtował niezwykłą wyobraźnię dużo czytając, redagował też gazetkę szkolną. Lata spędzone w gimnazjum wspominał z przyjemnością. W tym też czasie Skalski widział już jasno swoją przyszłość związaną z lotnictwem.
W 1935 roku został przyjęty do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Ten chłopak z fantazją, krewkim temperamentem, a jednocześnie świetny pilot z zapałem uczył się i wykonywał powierzone zadania. Dawał też upust swoim rozlicznym pasjom sportowym. Był bardzo lubiany i znany nie tylko w szkole, ale i w miejscowości – ze swoich sukcesów sportowych i świetnego latania. Przyjazne więzi z kolegami i przełożonymi zdały egzamin w czasie działań wojennych. Aktywność i umiejętności Skalskiego wskazały bardzo szybko na jego wielką przydatność w walkach powietrznych w Polsce i na Zachodzie.
Randez vous ze śmiercią
W Toruniu, w pułku czwartym rozpoczął tak bardzo upragnioną służbę w lotnictwie wojskowym. Przez całe życie towarzyszył Skalskiemu ogromny sentyment do Torunia i ludzi, z którymi się wtedy zetknął, a którzy nauczyli go wszystkiego, co okazało się tak pomocne, szczególnie w czasie wojny. Jako pilot tej jednostki stoczył 1 września 1939 roku swoją pierwszą zwycięską walkę, w której uratował dwóch pilotów niemieckich.
Rankiem pierwszego września mieszkańcy Pędzewa byli świadkami walki powietrznej stoczonej przez polskiego pilota, lecącego myśliwcem P-11, z załogą niemieckiego samolotu zwiadowczego Henschel Hs 126. W 1989 roku naoczny świadek tego wydarzenia tak opisał to w liście do generała brygady Stanisława Skalskiego: „Miałem dwanaście lat. Pierwszego września 1939 roku dotarła do wsi wiadomość o wybuchu wojny. Mama posłała mnie na rowerze po zakup chleba. W pewnym momencie zauważyłem krążące dwa samoloty. Jeden polski, a drugi niemiecki. Piloci obydwu samolotów strzelali do siebie (…). W pewnym momencie samolot niemiecki zawirował i zmuszony był do lądowania. (…) Pan wylądował błyskawicznie na podorywce. Wybiegł Pan z samolotu i biegł w kierunku samolotu niemieckiego zostawiając swój samolot »na chodzie«. Po kilku krokach zrobił Pan zwrot, wrócił do samolotu i wyłączył silnik. Po tym udał się ku Niemcom, którzy już wydostali się ze swego samolotu. Byli ranni. (…) W szybkim czasie udzielił im Pan pierwszej pomocy. (…) Ze wszystkich stron biegli chłopi pracujący na polu. Zbliżali się coraz bardziej do miejsca wydarzenia. Pan wówczas zarządził odstąpienie ludności cywilnej na pewną odległość. Wkrótce przybyła policja, która zajęła się dalszą sprawą. (…) Dopiero przed kilkoma laty dowiedziałem się, że tym polskim pilotem był generał Stanisław Skalski (...)”.
Dokładne okoliczności swojej pierwszej walki opisał Stanisław Skalski w książce Czarne krzyże nad Polską z 1957 roku. Rannych pilotów opatrzył i uratował przed samosądem miejscowej ludności. Uratowani Niemcy, w niewoli, natarczywie domagali się nazwiska dobrego ducha, który otoczył ich opieką. Gdy zaspokojono ich ciekawość usłyszano zapewnienie, że gdyby Skalski trafił do niewoli niemieckiej będzie traktowany po ludzku.
Sześć zestrzelonych wrogich samolotów we wrześniu 1939 roku dało Skalskiemu pierwsze miejsce pod względem uzyskanych zwycięstw powietrznych. Duża aktywność, wręcz szukanie sposobności, niezwykłe zaangażowanie, a w konkretnych sytuacjach zapał graniczący z szaleństwem, do tego opinia niesłychanego szczęściarza, powodowała wzrost jego popularności. Sukcesy militarne idące w parze z uprzejmym stosunkiem do ludzi i śmiałym postępowaniem zjednywały Skalskiemu powszechną sympatię. Także i te cechy pozwoliły mu wkrótce zajmować stanowiska dowódcze.
Koniec walki obronnej dla Skalskiego nie zakończył wojny. Przez Rumunię, Francję dotarł do Anglii. Brał udział w Bitwie o Wielką Brytanię. Latał w polskim 302 dywizjonie, angielskim 501, polskich – 306, 316, dowodził 317, brał udział w pamiętnej operacji desantowej pod kryptonimem Jubilèe pod Dieppe we Francji. Sławą okrył się dowodzony przez niego w 1943 roku w Afryce Polish Fighting Team (PFT) – Polski Zespół Walczący. Zespół w pełni zasłużył na słowa najwyższego uznania, nie szczędzili mu pochwał Brytyjczycy, nie szczędzili i swoi. Był to zespół wybitnych pilotów myśliwskich, doskonale zgranych w lotach i mających kwalifikacje rzadko spotykanych strzelców powietrznych. Grupę pilotów o takich umiejętnościach określano Cyrkiem. Anglicy nazwali ich Skalski’s Circus. Pisali o nich korespondenci wojenni – Cyrk kapitana S. Ze względu na tajemnicę wojskową i w obawie przed represjami hitlerowskimi w Polsce w stosunku do rodziny nie podawano wówczas pełnego nazwiska Skalskiego. Po rozwiązaniu Cyrku Stanisław Skalski został mianowany dowódcą 601 brytyjskiego dywizjonu myśliwskiego, słynnego dywizjonu County of London. Po powrocie do Anglii został najpierw dowódcą polskiego Pierwszego Skrzydła Myśliwskiego (131), później Drugiego Skrzydła (133), którym dowodził w największej operacji desantowej w dziejach drugiej wojny światowej, lądowaniu wojsk angielsko-amerykańskich w Normandii („D-day”). Skrzydło to trzy dywizjony – razem pięćdziesiąt cztery samoloty.
W styczniu 1945 roku ukończył Wyższą Szkołę Wojenną – Command and General Staff College w Fort Leavenwort w Stanach Zjednoczonych. W Tampa, w Trzeciej Armii Powietrznej otrzymał też wyjątkową propozycję objęcia stanowiska szefa sztabu, z czym wiązał się stopień pułkownika, wysoka pensja, willa i samochód do dyspozycji. Natychmiast też mógł otrzymać obywatelstwo amerykańskie. Pomimo tego wyróżnienia dwudziestodziewięciolatek odmówił, wrócił do Europy, został szefem planowania operacyjnego 11 Grupy Myśliwskiej jako podpułkownik operacyjny – Wing Commander Ops.
W czasie całej wojny zestrzelił 22 maszyny wroga. Ten wynik sprawił, iż stał się najskuteczniejszym polskim pilotem. Za zasługi wojenne uhonorowano go blisko czterdziestoma odznaczeniami. Były to m.in.: Złoty Krzyż Virtuti Militari (był jednym z siedmiu lotników odznaczonych Złotym Krzyżem), Srebrny Krzyż Virtuti Militari – i te cenił najwyżej, czterokrotnie Krzyż Walecznych, trzykrotnie Zaszczytny Krzyż Lotniczy (Distinguished Service Order) – tylko 9 pilotom nadano ten krzyż trzykrotnie – Skalskiemu i ośmiu Brytyjczykom, Zaszczytny Order Zasługi (Distinguished Service Order) – jedno z najwyższych odznaczeń brytyjskich, amerykański Distinguished Cross. O swoich sukcesach Skalski zawsze mówił skromnie – „byłem tylko żołnierzem i miałem szczęście”.
Całe życie w służbie Ojczyźnie
W 1947 roku wrócił do Polski, w Wojsku Polskim objął stanowisko inspektora techniki pilotażu. Czwartego czerwca 1948 roku rozpoczyna się gehenna Skalskiego w ukochanym kraju. Aresztowany pod fałszywym zarzutem szpiegostwa na rzecz Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, sadystycznie przesłuchiwany, skazany na karę śmierci, osiem lat spędził w więzieniach. Później, co prawda został w pełni zrehabilitowany, jednak bezpowrotnie przepadły lata, które musiał spędzić za kratami. Po październikowym wiecu Gomułki w 1956 roku, z gazety dowiedział się o swoim powrocie do wojska. Od 1957 do 1968 otrzymał przydział do dowództwa lotnictwa w Warszawie, później został sekretarzem generalnym i wiceprezesem Aeroklubu Polskiego. W 1972 roku oficjalnie rozstał się z wojskiem, a w 1988 roku został mianowany na stopień generała brygady.
Tak jak chętnie spotykał się z pilotami w aeroklubach i jednostkach wojskowych, tak chętnie swój wolny czas poświęcał na spotkania z młodzieżą w szkołach i domach kultury. Nie odmawiał zaproszeń do małych i dużych miejscowości, do ludzi łaknących poznania prawdziwej historii lotniczych walk z hitlerowskim najeźdźcą, którzy tłumnie przybywali, by na własne oczy zobaczyć znakomitego pilota, posłuchać jego wspomnień i móc z nim także osobiście porozmawiać.
Do końca życia aktywny, pragnął być przydatny, brał udział w różnych przedsięwzięciach. Życie przyniosło mu sukcesy, ale i nie szczędziło gorzkich doświadczeń. Kontakt z nim napawał dobrą myślą, powodował, że człowiek stawał się silniejszy i pełen wiary we własne siły. Stanisław Skalski – wzór Człowieka, Żołnierza i Patrioty odszedł do niebieskiego dispersalu 12 listopada 2004 roku.
To, co reprezentował jest ponadczasowe, tak jak ogólnoludzkie wartości humanistyczne: odpowiedzialność, poświęcenie, umiłowanie dobra, czyny patriotyczne i, zakrawające na staroświecką cnotę, dotrzymywanie wierności słowom decydowały o niezwykłości tego człowieka. Całe życie towarzyszyła mu dewiza: „Homo non sibi natus, sed patriae” – człowiek rodzi się nie dla siebie, lecz dla ojczyzny. Dzięki swej postawie jego sylwetka zyskała trwały urok. W czasie dramatycznych wydarzeń ten niezwykły lotnik, wybitny oficer i prawy człowiek symbolizował ofiarne dążenie Polaków do wolności. Stał się jednym z najznakomitszych wzorów mijającej epoki, pokolenia międzywojennego. Sława i legenda Stanisława Skalskiego jest znacznie dłuższa niż jego życie. Świętej sprawy niepodległości pierwszy za życia sługa, wielkim pośmiertnym został do dziś dnia. To jeden z nieśmiertelnych bohaterów ludzkości, bo jego imię jest POLSKA.
Katarzyna Ochabska
Na zdjęciu głównym od lewej: Maturzysta Stanisław Skalski, Stanisław Skalski w PSP na Zachodzie, gen. bryg. pil. Stanisław Skalski (fot. arch. Katarzyna Ochabska)
Komentarze