Tech Sim: Najbardziej zaawansowany symulator lotu wyprodukowany w Polsce
O produkcji symulatorów dedykowanych na rynek general aviation, zastosowanych w nich rozwiązaniach, certyfikacji, a także popycie na tego typu urządzenia w Polsce i za granicą, z prezesem firmy Tech Sim, Maciejem Szubskim, a także jej wiceprezesem, Wojciechem Sienkiewiczem, rozmawia Marcin Ziółek. Wywiad został przeprowadzony w październiku.
Maciej Szubski: Prezes zarządu Tech Sim. Pilot i miłośnik żeglarstwa.
Wojciech Sienkiewicz: Wiceprezes zarządu Tech Sim. 12 lat doświadczenia w branży IT m.in. w Outbox i IBM Business Consulting Services.
Marcin Ziółek: Produkty firmy Tech Sim zdobywają coraz większą renomę na rynku GA. Skąd pomysł na budowę symulatora dla lotnictwa ogólnego i jakie założenia przyświecały jego rozwojowi?
Wojciech Sienkiewicz: Jeśli chodzi o powstanie firmy, to pomysł był autorstwa jej prezesa, Macieja Szubskiego, który certyfikował symulator do własnej działalności i ta certyfikacja nie przebiegła wtedy zbyt płynnie. Zapewnienia handlowców nie pokrywały się z prawdą, więc nastąpiło przebudowanie symulatora przez spółkę, której był on poprzednio prezesem i podliczenie kosztów oraz potwierdzenie, że taka działalność może być jak najbardziej dochodowa.
Jeśli chodzi o technologię to nie jest to sciencie fiction, ale i nie dość, że nie jest ona droga to spełnia bardzo wyśrubowane wymagania, które stoją przed certyfikowanymi urządzeniami. Założenie spółki nastąpiło trzy lata temu i wtedy też ruszyły prace badawczo- rozwojowe, które miały na celu wytworzenie symulatorów i innych produktów związanych z lotnictwem i symulacją. Ten pomysł coraz bardziej się rozwija i jesteśmy na etapie przechodzenia z momentu projektowania i wdrażania do produkcji coraz większej liczby produktów. Droga do tego momentu była ciężka, ale efekty są naprawdę spektakularne.
MZ: Ile i jakie wersje symulatora znajdują się obecnie w ofercie Tech Sim?
WS: Obecnie mamy w produkcji trzy wersje symulatora. Jest wersja statyczna, druga oparta na platformie trzy osiowej i wersja full motion na platformie 6 osiowej. Klient sam wybiera sobie konfigurację na bazie wielu opcji samolotów, które oferujemy.
MZ: Proszę opisać możliwości tego sprzętu w kwestii odwzorowania właściwości lotnych…
WS: Przede wszystkim symulator zawsze daje mniej bo nie ma takiej opcji, żeby dawał więcej. Nawet Full Flight, które też zamierzamy w przyszłości produkować są tak naprawdę słabszą symulacją. Jeśli chodzi o inne cechy, to dla nas bardzo ważne jest wierne odwzorowanie kokpitu.
MZ: Rozmawiamy w siedzibie spółki na warszawskim Okęciu, gdzie właśnie prezentowany jest symulator Cessny 182. Jego kokpit na pierwszy rzut oka nie różni się niczym od tych będących na wyposażeniu samolotów...
WS: Tak, ale oprócz Cessny 182 oferujemy większą gamę statków powietrznych i jest to również model 172, ale także Tecnam 2006, Kingair i inne. Obecnie w produkcji posiadamy Diamonda DA42 i DA40, które niedługo dostarczymy naszemu klientowi. Nasza oferta się powiększa, a co istotne weszliśmy też w segment symulatorów helikopterów i teraz jesteśmy w trakcie prac nad symulatorem Cabri G-2.
MZ: Jak układa się współpraca z producentami samolotów w kwestii opracowania symulatorów ich produktów. Czy wszystkie te firmy chętnie udostępniają własną dokumentację?
WS: Niektórzy z nich mówią wprost, stworzymy własny symulator, bo nie chcemy, żeby zrobił go ktoś inny. Ale są też tacy, którzy bardzo chętnie udostępniają dokumentację, profile lotne i wyniki testów, bo stwierdzają, że produkcja symulatorów to nie ich zadanie. Tworzeniem symulatorów zajmują się firmy, które mają to w swoim port folio biznesowym.
Dzięki takiej współpracy jest dużo prościej, ale kiedy jej nie ma, to też jesteśmy w stanie zrealizować symulator, czego przykładem jest właśnie ten prezentowany symulator Cessny 182. On nie był tworzony na podstawie dokumentacji, tylko na podstawie zdjęć i wymiarów. Dopiero później wszelkie dane zweryfikowaliśmy, kiedy uzyskaliśmy dostęp do dokumentacji. Nasze zaskoczenie było wielkie, bowiem okazało się, że na dużych powierzchniach są to niejednokrotnie różnice rzędu jedynie dwóch trzech milimetrów. To pokazuje, że bez tej współpracy też da się zrobić symulator.
MZ: Po kwietniowych targach lotnictwa ogólnego we Friedrichshafen w Niemczech prezes firmy wypowiadał się bardzo optymistycznie w kwestii zainteresowania produktami Tech Sim. Proszę przybliżyć kulisy Waszego udziału w tej imprezie…
WS: Przede wszystkim nie byliśmy przygotowani na tak dobry odbiór naszych produktów, chociaż wiedzieliśmy, że się one wyróżniają i ich jakość jest powyżej średniej jeżeli chodzi o rynek GA. Ale i tak odbiór przerósł nasze oczekiwania. Ilość osób, które poznaliśmy w trakcie targów była znaczna i utrzymywanie z nimi kontaktów zajmuje nam teraz bardzo dużo czasu.
Nawiązaliśmy relacje z jednym z większych producentów na rynku general aviation, ale także z chińczykami, z którymi negocjujemy kontrakt dostawy naprawdę dużej ilości symulatorów. Niedługo też zaczynamy współpracę z producentem samolotów z południa, który jest bardzo zainteresowany naszymi symulatorami. A one na tle rynku wyróżniają się jakością i co ważne dla niektórych, wiernością odwzorowania.
MZ: Czyli perspektywy na rynkach światowych są duże, a jak wygląda sytuacja w Polsce? Czy zauważacie zainteresowanie rodzimych ośrodków szkoleniowych?
WS: Zainteresowanie jak najbardziej jest i już nawet wybraliśmy pierwszą szkołę, z którą w Polsce chcemy współpracować, a jest nią Ibex. Aktualnie montujemy tam symulator. Zresztą Ibex nie jest jedynym ośrodkiem, który poszukuje symulatorów, ale największe zainteresowanie zauważamy w krajach, w których bardzo mocno rozwija się lotnictwo. To przede wszystkim państwa z Ameryki Południowej i Dalekiego Wschodu. W tym momencie zaczyna się rozwijać Afryka, ale tam większe zamówienia pojawią się dopiero za jakiś czas.
Natomiast jeśli chodzi o Amerykę Południową i Daleki Wschód, to raz, że tamtejsze kraje nadganiają świat jeśli chodzi o technologię i rozwój ekonomiczny, a dwa, że tam są zdecydowanie większe odległości do pokonania niż w Europie. Te rynki nie są jeszcze nasycone, stąd rozmawiamy z chińczykami, z klientami z Meksyku czy z Brazylii. Zainteresowanie w tamtych regionach jest duże i będzie tylko rosło.
MZ: Przeciętnego użytkownika tych urządzeń może zainteresować, ile mniej więcej będzie kosztowała godzina użytkownia tego symulatora. Czy posiadacie takie kalkulacje, czy pozostają one całkowicie w gestii ośrodków szkoleniowych zarządzających tym sprzętem?
WS: Sprzedajemy symulator, który jest konkurencyjny jeśli chodzi o cenę i nie jest zbyt drogi w eksploatacji, jeśli chodzi o zużycie prądu. Z tego względu nie mogę powiedzieć ile później będzie kosztowała godzina jego użytkowania z tego względu, że później każda szkoła lotnicza ma własną politykę w tym zakresie. Przewaga symulatorów wynika niekoniecznie z ceny, ale także z braku resursów części, które trzeba by było odpowiednio często wymieniać, jeśli nawet nie byłyby zużyte.
Natomiast w kwestii warunków pogodowych, sytuacji niebezpiecznych i takich kiedy instruktor nie zdecyduje się na wylot z kursantem, to na symulatorze nadal można się szkolić i zarabiać, bowiem to kursant płaci za godzinę lotu. Symulator nie funkcjonuje jedynie wtedy, gdy jest serwisowany.
Koniec części pierwszej.
W części drugiej m.in. uzyskaniu certyfikatu na symulatory produkowane przez Tech Sim, integracji sprzętu ze źródłami danych aeronautycznych, o charakterystyce rynku symulatorów w Polsce i na świecie oraz kolejnych inwestycjach firmy. Zapraszamy do lektury.
Komentarze