Przejdź do treści
MAciej Pospieszyński
Źródło artykułu

Od zawsze lubiłem rywalizację sportową…

Maciej Pospieszyński – ur. 1981 r. Złoty medalista Mistrzostw Świata w Akrobacji Szybowcowej - Dubnica 2012. Wielokrotny uczestnik i medalista zawodów szybowcowych w kraju i za granicą. Absolwent Akademii Obrony Narodowej na kierunku lotnictwo. Jego lotniczy dorobek to 1200 h nalotu ogólnego na szybowcach, w tym ponad 200 h jako instruktor. Latał na ponad 20 typach szybowców polskich i zagranicznych. Posiada także licencję pilota samolotowego z nalotem ogólnym 400 h. Od początku lotniczej kariery latał na kilkunastu typach samolotów. Oprócz latania pasjonuje się także fotografią, jazdą na rowerze, gotowaniem, chodzeniem po górach, sportami motorowymi i żeglarstwem. Szkolenie lotnicze rozpoczął jako siedemnastolatek w Aeroklubie Warszawskim, w którym od 2012 r. pracuje sezonowo jako instruktor szybowcowy.

O pasjach, życiowych wyborach i planach na przyszłość z Maciejem Pospieszyńskim rozmawia Paweł Kralewski.

Paweł Kralewski: Ważne wydarzenia zazwyczaj powodują jakieś zmiany, wnoszą do życia coś nowego. Co w Twoim życiu zmieniły i co nowego do niego wniosły ostatnie Mistrzostwa Świata w Akrobacji Szybowcowej w Dubnicy?

Maciej Pospieszyński:
Jestem tym samym Maćkiem, którym byłem przed tymi zawodami. Staram się być zawsze uśmiechnięty i nie przejmować się niepowodzeniami, które raczej motywują mnie do dalszej pracy, działania i osiągania założonych celów. Dalej lubię latać jako instruktor, bo sprawia mi to niemal tyle radości, co latanie zawodnicze. Sukcesy moich uczniów są przecież również moimi sukcesami. Tytuł, jaki udało mi się wywalczyć może mi pomóc w osiągnięciu kolejnych celów i realizacji planów, niestety jego zdobycie nie przekłada się na razie na większą liczbę sponsorów. Mam wiele ambitnych planów, które będę realizował w miarę możliwości finansowych. Chciałbym się dalej rozwijać w akrobacji szybowcowej i samolotowej, ale nie wiem czy uda mi się to w naszym kraju.

PK: Czy spodziewałeś się takiego wyniku?

MP:
Szczerze mówiąc, patrząc na moje wyniki w poprzednich latach, bardzo liczyłem na sukces w klasyfikacji ogólnej. Efekt końcowy przerósł jednak moje oczekiwania. Trzy złote medale to spełnienie marzeń oraz efekt wieloletniej pracy i wielu wyrzeczeń. W tym sezonie postawiłem wszystko na jedną kartę, optymalizując mój trening oraz latając wedle potrzeb, nie patrząc na koszty. Jedyną przeszkodą były problemy ze sprzętem, na które nie miałem za bardzo wpływu. Dzięki pomocy wielu życzliwych ludzi i mojej ciężkiej pracy w końcu udało mi się osiągnąć cel, który zrodził się z marzenia.

PK: Pokonałeś wielokrotnego mistrza Jerzego Makulę, kolegę z kadry, który zapewne był dla Ciebie wzorem i być może, w niektórych sytuacjach, nauczycielem. To dla Ciebie dodatkowe wyróżnienie?

MP:
Rzeczywiście, jest to na pewno wyróżnienie. Jerzy jest przecież najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii akrobacji szybowcowej. Rywalizacja z Jerzym na arenie krajowej oraz międzynarodowej to super sprawa. Wiele rzeczy można podpatrzeć, wiele się nauczyć. Startując w zawodach międzynarodowych od 2004 r. zawsze starałem się uczyć od najlepszych, podpatrując u pilotów to, co uważałem, że umieją najlepiej. Duży wpływ na mój rozwój w akrobacji mieli trenerzy, z którymi pracowałem - Tadeusz Mężyk, Adam Michałowski czy Sandor Katona to osoby, którym zawdzięczam bardzo wiele i bez których na pewno nie był bym dzisiaj w miejscu, w którym jestem. Wszystko to pozwoliło mi wypracować swój własny niepowtarzalny styl latania, który najbardziej odpowiada moim predyspozycjom, mojemu charakterowi oraz szybowcowi na którym latam. Lubię latać na dużych prędkościach i przeciążeniach, zarówno dodatnich jak i ujemnych. Uwielbiam figury autorotacyjne, które staram się dopracować do perfekcji. Latając na treningach bardzo dużo czasu poświęcam programom nieznanym, które bardzo lubię. Często mój trener lub ja, rysujemy trudne wiązanki, które później staram się polecieć jak najlepiej. Trenując w tym roku z Adamem Michałowskim zdarzało się, że leciałem w wiązance nieznane figury, których normalnie nie wykonuje się na szybowcach. Przykładem takiej figury jest np. pół szybkiej beczki odwróconej z pozycji normalnej lub 3/4 szybkiej beczki w kącie w dół. Taki sposób treningu pozwolił optymalnie przygotować się do zawodów i nie obawiać się żadnego, nawet najtrudniejszego programu nieznanego.


PK: Skąd u Macieja Pospieszyńskiego zamiłowanie do latania i determinacja do osiągania takich wyników?

MP:
Lotnictwem interesowałem się od najmłodszych lat, kiedy jako dziecko sklejałem modele samolotów razem z tatą i dziadkiem, którzy pomagali rozwijać moje pasje. Mieszkałem niedaleko bemowskiego lotniska, tym samym często oglądałem samoloty i szybowce, które latały nad moją głową. Strasznie zazdrościłem pilotom, co spowodowało, że bardzo chciałem do nich dołączyć. Jeśli chodzi o determinacje do osiągania wyników to chyba kwestia psychiki. Od zawsze lubiłem rywalizację sportową, a dziś nie wyobrażam sobie życia bez niej. O akrobacji myślę bardzo często i zdarza mi się, że nieraz podczas jazdy samochodem wymyślam jakiś układ figur do programu nieznanego i zatrzymuję się, aby to spisać. Równie często myślę o tym jak zaplanować optymalny trening, co zmienić, jak poprawić jakieś elementy. W moim przypadku stało się to częścią życia, bez której trudno mi sobie wyobrazić funkcjonowanie.

PK: Dlaczego szybowce?

MP:
Zacząłem od szybowców, ponieważ jest to najpiękniejsza i najczystsza forma obcowania z powietrzem. Zamiłowanie do lotów na szybowcu zaszczepił we mnie mój pierwszy instruktor Stanisław Macias, który wyszkolił mnie do licencji szybowcowej. Szybowce mają to coś, co pozwala czuć się wolnym. Każdy, kto od nich zaczynał, na pewno wie o czym mówię.

PK: Pan Stanisław to wyjątkowy człowiek, był także moim instruktorem, który pokazał mi latanie z zupełnie innej strony, wiec chyba rozumiem, o czym mówisz. Kontynuując naszą rozmowę - czy sprzęt, na którym lata cała kadra należy do AP?

MP:
Szybowiec, na którym startuję jest własnością Aeroklubu Polskiego. Natomiast Jerzy Makula startuje na szybowcu Solofox, który jest jego własnością.

PK: Kto przygotowuje szybowce dla naszej kadry? Jeśli nie są one własnością AP, to w jaki sposób udaje się pozyskać najwyższej klasy sprzęt dla zawodników?

MP:
W sezonie 2012 szybowiec udało się uruchomić na ostatnią chwilę, kilka dni przed MŚ. Dla mnie jest to dziwna sytuacja, która niestety powtarza się co roku od kilku sezonów. Brak możliwości treningu był jednym z powodów, dla którego Kuba Mężyk wycofał się ze startów w zawodach akrobacyjnych. Uważam, że to wielka strata dla akrobacji szybowcowej. Kuba w 2009 r. zdobył brązowy medal za program dowolny na MŚ w Czechach, czym nie po raz pierwszy udowodnił, że ma wielki talent i możliwości walki o najwyższe miejsca w klasie unlimited. Nie rozumiem, jak może być nas stać na stratę kolejnego zawodnika w klasie unlimited i to tak młodego, a jednocześnie tak doświadczonego? Dla mnie sytuacja jest prosta - szybowiec powinien być przygotowany do sezonu przed pierwszym zgrupowaniem przez użytkownika, aby kadra mogła na nim normalnie trenować od wczesnej wiosny.


PK: Czy twoja pasja związana z lataniem skupiona jest wyłącznie na szybowcach?

MP:
Oprócz wylatanych na szybowcach ok. 1200 h, w tym ok. 200 h jako instruktor, posiadam licencję PPL(A) i ok. 400 h nalotu na samolotach oraz uprawnienie do lotów na samolocie turbinowym Cessna 208b, na którym latam ze skoczkami spadochronowymi. Posiadam również uprawnienia do akrobacji samolotowej, w której bardzo chciałbym rozwijać swoje umiejętności, jednak głównym ograniczeniem w tym momencie są pieniądze, czy raczej ich brak.

PK: Jakich wyrzeczeń wymagało od Ciebie osiągnięcie aktualnego poziomu? W jaki sposób można porównać to do np. do innych dyscyplin na najwyższym poziomie, w których zawodnicy trenują kilka razy dziennie?

MP:
Przede wszystkim w pewnym momencie mojej kariery musiałem zdecydować, czy chcę się zająć akrobacją na 110%, czy może najpierw zająć się karierą zawodową. Wybrałem akrobację, nie mam stałej pracy, pracuję tylko jako instruktor szybowcowy. Trenując akrobacje nie można zapomnieć o treningu kondycyjnym. Staram się przez okres nielotny aktywnie spędzać czas, dużo się ruszać, aby utrzymać kondycję fizyczną. W momencie, kiedy zaczynam latanie, wszystko inne schodzi na dalszy plan. W tym roku rozpocząłem przygotowania w maju i od tego czasu przestałem latać jako instruktor w moim aeroklubie. Latanie na akrobacje daje dużo radości i satysfakcji, jednak trenując do zawodów w wysokich temperaturach, 4-8 stref dziennie, człowiek czuje ogromne zmęczenie, a każdy kolejny lot sprawia coraz większą trudność. Otarcia od pasów, czy siniaki to norma przy wytężonym treningu na dużych przeciążeniach. Zmęczenie fizyczne i psychiczne daje o sobie znać, dlatego bardzo ważne jest, aby przed zawodami dać organizmowi odpocząć, jednocześnie podtrzymując optymalną dyspozycję. W bezpośredniej bliskości zawodów staram się latać wykonywać 1-2 loty dziennie i dużo wypoczywać. Odpowiednie żywienie też ma duże znaczenie. Przed lotem zawodniczym staram się raczej nie jeść nic lub jedynie coś lekkiego. Niezmiernie ważna jest również kondycja psychiczna, staram się jak najmniej myśleć o zawodach, lataniu i lotnisku, a pomagają mi w tym wypady w góry w trakcie zawodów, czy w inne ciekawe miejsca. W Dubnicy na godzinę przed ostatnią konkurencją pojechałem w góry, aby się odstresować. Jak widać efekt był całkiem niezły. Same zawody są dla mnie dużym obciążeniem psychicznym, nie sypiam zbyt dobrze, o czym przekonali się moi koledzy z kadry. Najczęściej budziłem się po 5 rano, do 6 zazwyczaj próbowałem jeszcze zasnąć, jednak rzadko kiedy się to udawało.

PK: Jakich rad udzieliłbyś młodszym kolegom, zarówno tym, którzy chcieliby osiągnąć najwyższy poziom pilotażu latając rekreacyjnie oraz tym, którzy marzą o szybowcowej karierze sportowej?

MP:
Przede wszystkim trzeba być upartym i nie zniechęcać się, bo droga do sukcesu sportowego jest długa, kręta i wyboista. Czasem znajdą się ludzie, którzy nie dość, że nie pomogą, to jeszcze będą chcieli przeszkodzić. Ja wtedy zaciskam zęby i robię swoje. Wszystkie niepowodzenia motywują mnie jeszcze bardziej do osiągania lepszych wyników i do cięższej pracy. Na szczęście jest też wielu życzliwych ludzi, którzy chcą pomóc i robią to bezinteresownie i właśnie takie osoby cenię najbardziej. Jeśli chcesz zacząć kręcić akrobacje to przede wszystkim, nie próbuj uczyć się sam lub z osobą, która sama nie jest zbyt dobrze wyszkolona. Lepiej uzbierać trochę pieniędzy i udać się do ośrodka szkolenia, w którym są instruktorzy, którzy potrafią nauczyć akrobacji od podstaw. W tej chwili, jeśli mówimy o szybowcach, to jedynym otwartym ośrodkiem jest Aeroklub Częstochowski, który powstał dzięki zaangażowaniu grupy pasjonatów akrobacji. Jeśli nie chcesz zostać zawodnikiem, a jedynie podnieść swoje kwalifikacje, to jest to właśnie najlepsze miejsce w jakie mogłeś trafić.


PK: Czy i jeśli tak, to w jaki sposób wiedza i umiejętności lotnicze mogą według Ciebie pomóc w codziennym życiu?

MP:
Latanie na pewno uczy cierpliwości i wytrwałości. Droga do celu często bywa długa i kręta, ale daje na końcu mnóstwo satysfakcji. Jedno jest pewne, co by się nie działo, nie należy się poddawać. W myśl zasady - dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą.

PK: Jakie są Twoje plany na przyszłość?

MP:
Oprócz akrobacji szybowcowej, w której chciałbym dalej rywalizować na najwyższym poziomie, chciałbym również startować w akrobacji samolotowej, ale do tego jednak potrzeba znacznie większych pieniędzy. Mam 31 lat i wiele poświęciłem, aby zdobyć mistrzostwo świata. Teraz natomiast muszę zająć się rozwojem zawodowym. Pożyczyłem sporo pieniędzy, aby w tym roku zdobyć upragniony tytuł i teraz muszę je spłacić. Optymalne byłoby, gdybym robił zawodowo to, co umiem najlepiej. Jednak w Polsce nie płaci się instruktorom szybowcowym zbyt wiele. Wszystko zależy więc od tego, czy i jeżeli tak, to jakiego sponsora uda mi się pozyskać na przyszły sezon. Moim celem długofalowym jest rozwój i starty w zawodach akrobacji samolotowej. Rozważam wiele kierunków, w tym również wyjazd. Mam już nawet kilka propozycji z zagranicy, między innymi z Czech. Rozważam również możliwość rozwoju w innych ciekawych dla mnie miejscach, bardziej oddalonych od Polski. Wszystko okaże się w najbliższych miesiącach. Jeżeli w kraju nie będę widział możliwości rozwoju, to spróbuję za granicą.

PK: Słuchanie jakiego rodzaju muzyki sprawia Ci tyle samo frajdy, albo prawie tyle samo, co latanie?

MP:
Lubię bardzo różne gatunki muzyczne. Zależnie od nastroju słucham rocka, soulu, czy też muzyki filmowej. Ostatnio słucham np. Parov Stelar, który proponuje współczesne podejście do muzyki lat 20 i 30 - tych.

PK: Dziękuję za wywiad i życzę jeszcze więcej sukcesów.

MP:
Dziękuję.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony