Przejdź do treści
Źródło artykułu

„Droga w przestworza”

Waldemar Zdziebłowski – ur. w 1959 roku w Warszawie. Absolwent Wydziału Fizyki w częstochowskiej WSP i studiów podyplomowych na Uniwersytecie Warszawskim. Przez ponad 10 lat pracował jako nauczyciel matematyki i fizyki.

Jest skromny i małomówny. Niechętnie opowiada o swoich osiągnięciach. Przez wiele lat był Szefem Wyszkolenia Aeroklubu Polskiego. To dzięki niemu po wprowadzeniu w 2004 roku nowych przepisów dotyczących licencjonowania aerokluby nie zaprzestały szkoleń. Wielu pamięta, kiedy rozdawał płyty CD z nowymi zatwierdzonymi przez Prezesa ULC programami szkolenia, co było zbawieniem i jedynym ratunkiem dla borykających się z transformacją aeroklubów.

Do dziś związany z lotnictwem. Obecnie jest Szefem Szkolenia i pilotem firmy IBEX U.L. Prywatnie mąż Ewy, ojciec Piotra i szczęśliwy dziadek półrocznych bliźniaczek - Julii i Jagody.

O doświadczenia zdobyte w trakcie lotniczej kariery oraz refleksje związane z lataniem, Waldemara Zdziebłowskiego zapytał Paweł Kralewski.

Paweł Kralewski: Jak wyglądały początki Pana lotniczej kariery?

Waldemar Zdziebłowski: Moja przygoda z lotnictwem zaczęła się w 1976 roku, gdy na warszawskim Gocławiu odbyłem podstawowe szkolenie szybowcowe. Szybowce tak mnie zafascynowały, że każdą wolną chwilę spędzałem na lotnisku. Niestety lotnisko na Gocławiu zostało zlikwidowane i przeniosłem sie do Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej. Spotkałem tam ludzi, którzy potrafili stworzyć doskonałą lotniczą atmosferę. Sporo latałem na przeloty i w efekcie udało mi się zdobyć złotą odznakę szybowcową z trzema diamentami. Naturalną rzeczą stało się uzyskanie uprawnień instruktora szybowcowego. Szkolenie młodzieży na szybowcach to była fascynująca przygoda.

Lotnictwo tak mnie wciągnęło, że zacząłem zazdrościć moim kolegom latania samolotowego. Postanowiłem, że będę pracował w lotnictwie, a zdobycie licencji pilota samolotowego było tego realną szansą. Dzięki uporowi i zaangażowaniu udało się.

PK: Jest Pan długoletnim instruktorem z ogromnym doświadczeniem. Jak Pan ocenia zmiany w systemie szkolenia pilotów w naszym kraju?

WZ: Muszę przyznać, że okoliczności (byłem wówczas Dyrektorem ds. Szkolenia i Sportu AP) zmusiły mnie do naprawdę aktywnego udziału we wprowadzaniu zmian w systemie szkolenia pilotów w Aeroklubie Polskim. Przez długie lata (przed rokiem 2003) szkolenie odbywało się zgodnie z jednym wspólnym dla wszystkich aeroklubów regionalnych programem szkolenia dla danej dziedziny lotnictwa. Przejście na przełomie 2003 i 2004 roku na wymagania europejskie JAR-FCL wiązało się z napisaniem i zatwierdzeniem praktycznie wszystkich programów szkolenia, (chociaż FCL tak naprawdę określały nowe wymagania tylko dla szkoleń samolotowych i śmigłowcowych) przez Aeroklub Polski jak i wszystkie inne prywatne ośrodki szkoleniowe. Ośrodki szkolenia musiały stworzyć własne dokumenty regulaminowe i zatwierdzać je w ULC. Nie było to proste. Jako organizacje szkolące, nie byliśmy przyzwyczajeni do tego, że sami musimy opracowywać dokumentację. Wcześniej tego nie było.

Opinia większości doświadczonych pilotów odnośnie konieczności wprowadzenia zmian w naszych programach dla dostosowania ich do wymagań europejskich była delikatnie mówiąc „mało entuzjastyczna”. Większość twierdziła, że nasze programy są naprawdę dobre i ich zmiana to tylko „zmiana na gorsze”. Ale „Dura lex sed lex”, musieliśmy dostosować nasze programy, starając się, aby jak najmniej zaszkodzić ich dotychczasowej jakości. Czy nam się to udało? Opinie były sprzeczne. Faktem jest, że na początku 2004 roku ULC zatwierdził wszystkie programy, umożliwiając tym samym normalne rozpoczęcie sezonu lotnego.

Aktualnie pracując jako HT w firmie IBEX-U.L biorę udział w kolejnej rewolucji programów szkolenia i dokumentów regulaminowych ośrodka, polegającej na dostosowaniu ich do nowych przepisów PART-FCL. Mam nadzieję, że jest to ostatnia poważna zmiana w licencjonowaniu, w jakiej muszę uczestniczyć, (choć biorąc pod uwagę, że do emerytury mam jeszcze 13 lat i uwzględniając aktywność urzędników w Brukseli - pewności mi brak).

Podsumowując, jeśli chodzi o plusy wprowadzenia wspólnych wymagań europejskich, to głównym jest kompatybilność wymagań szkoleniowych we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Ułatwia to latanie i szkolenie osób zmieniających z różnych powodów kraj swojego zamieszkania. Podstawowym minusem jest utrata wypracowanej przez długie lata doświadczeń, dobrej polskiej „szkoły latania i szkolenia”, której esencją były „stare programy szkolenia”.

PK: Jaka jest według Pana główna bariera dostępności szkolenia?

WZ: Tą barierą są oczywiście wysokie koszty szkolenia. Przeglądając cenniki szkoleń prowadzonych w aeroklubach regionalnych (gdzie szkolenia są na ogół sporo tańsze niż w prywatnych ośrodkach) trudno znaleźć ofertę z ceną dużo niższą niż 500 zł za godzinę lotu. Są to ceny szkolenia na wysłużonych Cessnach 150 i 152.

Według mnie, dla osób pragnących rozpocząć szkolenie najważniejszą rzeczą jest znalezienie ośrodka, w którym nie tylko uzyskają gruntowną wiedzę teoretyczną i umiejętności praktyczne, ale poczują się członkami społeczności lotniczej. Nie zawsze najniższa cena szkolenia idzie w parze z jego jakością. Warto porozmawiać z osobami szkolonymi w różnych ośrodkach i wysłuchać ich opinii przed podjęciem ostatecznej decyzji.

Nie można traktować pilotów uczniów w sposób przedmiotowy jak osoby, które przypadkowo pojawiły się na lotnisku. Ich decyzja o podjęciu nauki latania była na pewno przemyślana nie tylko ze względów finansowych, ale także rodzinnych, czy też planów związanych ze spędzaniem wolnego czasu. Trzeba to docenić.

Jako Kierownik Szkolenia w IBEX - U.L. staram się przekazać jak najwięcej osobistego doświadczenia naszym kursantom. To taki dług w stosunku do instruktorów, którzy w przeszłości mnie szkolili. Robię wszystko, aby zachęcić młodych ludzi do latania, a nie tworzyć utrudnienia i bariery.

Doświadczenie mnie nauczyło, że w lotnictwie nie ma drogi na skróty. To bardzo niebezpieczna droga. Błędy popełnione na etapie szkolenia do licencji mszczą się później boleśnie. Przecież po szkoleniu w ośrodku kursant otrzymuje licencję pilota i sam odpowiada za bezpieczeństwo swoje i pasażerów. To duża odpowiedzialność.

Dlatego uważam, że należy docenić każdą inicjatywę, która może ułatwić dostęp do profesjonalnie prowadzonych szkoleń lotniczych. Firma, IBEX – U.L.., w której od wielu lat pracuję, obchodzi w tym roku swoje 20 urodziny. Z tej okazji postanowiliśmy przygotować promocyjną ofertę szkolenia do licencji PPL(A). Proponujemy naszym kursantom szkolenie na samolocie Koliber 150 w cenie 396 zł za godzinę lotu (netto). Jestem pewien, że będzie wielu chętnych, gdyż cena szkolenia praktycznego jest w wielu przypadkach jedynym ograniczeniem w spełnianiu swoich lotniczych marzeń, a oferta naszej firmy jest w tym względzie bardzo atrakcyjna.

PK: Co radzi Pan młodym entuzjastom lotnictwa, od czego powinni zacząć?

WZ: Zamiłowanie do lotnictwa wiele osób nosi w sobie od lat młodzieńczych. Początkiem pasji nie musi być pierwszy lot w ramach szkolenia! Trzeba interesować się lotnictwem, czytać prasę i książki lotnicze, poznawać lotnictwo od strony teoretycznej. Latanie premiuje osoby, które nie tylko potrafią „ruszać drążkiem”, ale rozumieją wszystkie zjawiska towarzyszące lotowi. Rozległa wiedza i jej umiejętne wykorzystanie są gwarancją bezpiecznego, profesjonalnego latania.

Oczywiście, jeśli myślimy o rozpoczęciu szkolenia, to oprócz pracy nad sobą niestety niezbędnym krokiem jest gromadzenie funduszy na szkolenie. W czasach wszechobecnego kryzysu nie jest to proste i warto rozsądnie wydawać zaoszczędzone pieniądze, aby przy minimum nakładów uzyskać maksimum korzyści w lataniu. Szukajmy rozsądnie okazji i promocji, ale tych rzeczywistych, a nie tych, okraszonych długim tekstem, napisanym bardzo małym druczkiem!

PK: Jest Pan również pilotem w przewozie lotniczym, co ma zrobić młody człowiek, aby latać jak Pan?

WZ: Aby myśleć o pracy zawodowej w lotnictwie trzeba uzyskać co najmniej licencję pilota zawodowego. Jedyną drogą, aby to osiągnąć jest ukończenie szkolenia podstawowego, a następnie gromadzenie doświadczenia lotniczego. Po zdobyciu nalotu wynoszącego 150 godzin można rozpocząć szkolenie praktyczne do CPL. Jeśli ktoś nie jest szczęśliwym wygranym w Lotto lub nie jest dziedzicem fortuny rodzinnej, musi uzbroić się w cierpliwość. Droga do lewego fotela w dużym samolocie, to droga na lata, wymagająca powolnego „ciułania” godzin, doświadczenia i kolejnych uprawnień. Można zadać sobie pytanie, czy warto? Odpowiedź należy do każdego z was, ale jak pisano w jednej z książek mojego dzieciństwa „ Aviomania, to choroba nieuleczalna”. Zarażeni „tą chorobą” ludzie „bujają w obłokach” przez całe życie. Swoją drogą kabina samolotu to biuro, z którego pracownik ma najpiękniejszy widok, jaki można sobie wyobrazić. W mojej opinii latanie warte jest wszystkich naszych trudów i wyrzeczeń.

PK: Na koniec pytanie niezwiązane bezpośrednio z lotnictwem, ale związane z Panem. Jakiej muzyki Pan słucha?


WZ: Mówiąc ogólnie - dobrej, a w mojej ocenie dobrą jest muzyka zespołów: Pink Floyd, Dire Straits i Queen.

PK: Bardzo dziękuję za rozmowę.

WZ: Bardzo dziękuję i korzystając z okazji wszystkim latającym i nielatającym entuzjastom lotnictwa pragnę złożyć życzenia udanego nowego sezonu lotnego i spełnienia lotniczych planów.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony