Przejdź do treści
Base Jumper
Źródło artykułu

Chciałbym zostać bejsdżamperem, ile to będzie kosztować?

Halo, halo? Chciałbym zostać bejsdżamperem, ile to będzie kosztować? Coraz częściej zdarza mi się rozmawiać z osobami, które nie mając jeszcze ani jednego skoku na swoim koncie planują karierę BASE lub Wingsuit. Nie będę się rozwodził nad tym, jakie uczucia się we mnie budzą pod wpływem starcia z tak odmiennym (od mojego) punktem widzenia.

W celu ułatwienia sobie życia postaram się więc przygotować dość obszerną odpowiedź na pytanie laika dotyczące kwestii, których nawet sobie może nie wyobrażać. Nie może, bowiem media nie skupiają się na drodze do osiągnięcie pewnego celu jednocześnie gloryfikując osoby dokonujące najbardziej spektakularnych wyczynów, bez rozróżnienia czy to efekt profesjonalizmu i ciężkiej pracy, czy głupoty i łutu szczęścia. Dla mediów liczy się strach, krew, wygłupy i łzy. Cokolwiek, byle stan emocjonalny był maksymalny. To pozwala nieco ożywić szarą i beznadziejną treść sponsorowanych tekstów, czy to politycznych przepychanek, czy to porad zdrowotno życiowych.

W efekcie kształtuje się obraz pożądanego przez społeczeństwo super gladiatora, asa przestworzy, którzy szybując blisko skały bielutkimi zębami zrywa kolorowe stokrotki i otwierając tuż nad ziemią spadochron wydaje z siebie jakieś dziwne kwiki i ryki, przedziwnie zaginając palce i pokazując zdrowy język oraz pełne uzębienie.

A więc jak zostać takim super gladiatorem?

Od razu, w tym miejscu należałoby rozróżnić gramatyczną formę "zostać" i "pozostać". Oczywiście ktoś, kto nie skakał na początku będzie myśleć o tym jak nim "zostać", czyli jak dotrzeć do początku tej epickiej drogi, mknąć najkrótszą drogą i sadząc susy siedmiomilowe poprzez nudną i coraz mniej nagłaśnianą formę lotnictwa jaką jest spadochroniarstwo.

Można jedynie mieć nadzieję, że limity jakie ustanowiono dla tych dwóch, najbardziej popularnych form ekstremalnych czyli BASE i WS (w domyśle + BASE) wystarczą, aby kandydaci zdobyli wiedzę i szacunek, które pomogą im "pozostać" na epickiej ścieżce ich marzeń.

Odpowiedzią na pytanie jak zostać i jak pozostać super gladiatorem na pewno będzie przekroczenie minimalnych kryteriów wyszkolenia spadochronowego. Takim minimum jest 200 skoków, w przypadku WS doprecyzowana do licencji C USPA. Licencja C USPA dwustu skokom nie jest równa, choć trzeba mieć 200 skoków, aby ubiegać się o tą licencję. Trzeba jednak spełnić więcej wymogów aby ją otrzymać. Jednak o ile skoki WS z samolotu wiążą się często z systemem kontroli bezpieczeństwa, to BASE rządzi się własnym brakiem zasad ograniczonym przez mentorów (rodzaj instruktora, tyle że bez federacji, bez nadanych uprawnień, bez odpowiedzialności) do właśnie 200 skoków.


Limity

Limity limitom nie są równe. Jak wszystkim liczy się również tło. Parę dekad temu dopiero powstawała nowoczesna idea kombinezonów do szybowania. Niektórzy śmiałkowie wykonywali również skoki z niskich obiektów. Niedługo potem musiano więc jakkolwiek zabezpieczyć to wąskie grono pionierów przed napływem ignorantów gotowych zginąć w poszukiwaniu wspaniałych doznań bez żadnego, wcześniejszego przygotowania. Dziś można by taką tendencję nazwać: Nie praktyka lecz chęć szczera zrobi z ciebie bejsdżampera

Wymyślono więc  limit 200 skoków (licencja C - doświadczony spadochroniarz)

Dawniej, aby tyle razy wyskoczyć, trzeba było kilku lat. Po drodze nie szło przeskoczyć kolejnych doświadczeń, choćby praktyki w układaniu różnych spadochronów. Wiedza z każdym rokiem utrwalała się w głowach skoczków, nabywane umiejętności i praktyka stopniowo poprawiały odruchy psychomotoryczne. Co być może równie ważne, to nowe pomysły pochodziły z nagromadzonej wiedzy, były jej owocem, który naturalnie wyrósł w celu poszukiwania nowych gałęzi spadochroniarstwa.

Obecnie, młody człowiek, który ma dobrą pracę lub pracę typu syn bogatego ojca może 200 skoków wykonać w pierwszym sezonie. Samoloty są szybkie, układacze komercyjni sprawni, lata się więc dużo i bez zmęczenia.

Pomysły na cel są zaszczepione. Nie wyrastają z doświadczenia, są kreowane przez media jako światło sukcesu i sławy. Promowane przez producentów napojów chłodzących, elektroniki. Sprzyjają więc temu, żeby "zostać" jak najszybciej sławnym bejsdżamperem. A w króciutkim tranzycie przez spadochroniarstwo nawet nie ma czasu na czerpanie doświadczeń, które potem mogą takiemu skoczkowi uratować życie.

Limit 200 skoków jest przeterminowany, pomimo tego jednak jakoś działa, stanowi filtr i zabezpieczenie o dość dużych oczkach w siatce. Jednak nawet ten limit staje się niczym, gdy się go osiągnie. Bo wtedy ważne jest już tylko i wyłącznie ile wiedzy i doświadczeń zdołaliśmy uzyskać. Bez nich i bez świadomości braków w wiedzy i umiejętnościach przekroczony limit staje się kluczem do furtki. Ale ta furka prowadzi na tamten świat.


Co zrobić, aby się wreszcie od was odwalili i byście mogli rozwinąć swoje skrzydła?

Szkolenie podstawowe AFF (dla WS wskazane, dla BASE praktycznie bez znaczenia, może być SL) Koszt wejściowy 1000-1500 Euro. Już tu tkwi pewien haczyk, kursant zapłaci tyle ile będzie trzeba. Może mieć na wejściu niewielką kwotę, a polityka firmy opiera się wielokrotne powtórzenia zbliżając do perfekcji osiągnięcia ucznia. Ale coś do wyliczeń trzeba założyć. Niech więc będzie to 1500 Euro.

AFF to około 7 skoków ale do obliczeń niech zostanie zaokrąglony do 10. Pozostaje więc do planu minimum 190 skoków, które przekonany o swojej wrodzonej sprawności intelektualnej i fizycznej kandydat musi nałupać, aby znaleźć mentora BASE.

Bilet do samolotu to około 25 Euro. Pożyczenie spadochronu to około 10 - 13. Ułożenia z premedytacją nie dokładam, bo w swym optymizmie sądzę, że taki przyszły as będzie sobie układał. Załóżmy więc, że przy pakietach biletów i wypożyczeń sprzętu uda się w 35 Euro zamknąć cenę sprzętu i samolotu. 190x35=6650

Do tego dojdzie wysokościomierz - taniej kupić niż pożyczać = 150 Euro
Do tego dojdzie własny kombinezon, jakiś tani, bo po co dobry = 150 Euro,

Kask to po bracie, zamiast gogli jakieś okulary przyciemniane, nie ma co się pakować w wydatki bo i tak zaraz zacznie się BASE.

Nie włączając więc wyjazdów (wielu tańszych albo paru droższych), nie włączając jedzenia wychodzi 8450 Euro. Za tak niewielką kwotę można sobie znaleźć kogoś, kto pokaże jak skoczyć ze skały lub z mostu. I chyba właśnie teraz nadchodzi czas pierwszych żniw epickich. Dziesiątki skoczków BASE w tym roku przestały "pozostawać" w swym sporcie. Pozostawiły zaś swoich bliskich w bólu.

Cel, który chcemy osiągnąć szybciej niż wiedzie do niego droga, raczej nie jest naszym celem. Jest przeszczepem. Mimo to, może być dla nas dobry, jeśli tylko uszanujemy cały proces wiodący do osiągnięcia tego celu. Droga, na każdym swym etapie pozostaje fascynująca, nawet jeśli nie prowadzi do celu określonego z poziomu ignorancji. Nie spieszcie się. Nie tylko o waszą śmierć lub życie się rozchodzi. Jest jeszcze więcej ważnych spraw, w których można znaleźć własne szczęście.


Nie szybko a powoli i dokładnie

Jeśli to, co napisałem powyżej choć trochę podziałało na wyobraźnię kandydata na skoczka to już mam powody do wewnętrznej radości. Może dobre nastawienie do kursu podstawowego pozwoli więcej z niego wyciągnąć, może dalsze skoki nie będą bezsensownie zaliczane, aby jak najwięcej, aby jak najszybciej.

Z własnego doświadczenia instruktora, z analizy wypadków i obserwacji skoczków wynika ten oto wniosek dla kandydatów:

Efektywnie i sumiennie przygotowujcie się do aktywności, w której nie będzie już żadnego systemu kontroli bezpieczeństwa. Nauczcie się nie tylko skakania, ale zasad bezpieczeństwa i pułapek własnej psychiki. Dołóżcie do tych 200 jeszcze z setkę skoków. Wyrabiajcie podczas treningów naziemnych i ćwiczeń na czaszy odpowiednie odruchy psychomotoryczne. Bierzcie udział w zgrupowaniach i campach, poznawajcie ludzi i ich opinie.

Zdobywajcie kolejne licencje skrupulatnie dopełniając wymaganych przez nie umiejętności i zakresu wiedzy. Wyciągnijcie ze spadochroniarstwa ile tylko się da, abyście mogli bezpiecznie bawić się tam, gdzie nie ma określonych zasad bezpieczeństwa i odpowiedzialności. Bądźcie bezpieczni nawet, gdy wymyślacie i realizujecie karkołomne sztuczki zgodnie ze starymi zasadami spadochroniarstwa.


Najpierw profesjonalizm potem zabawa

Życzę Wam dobrych instruktorów i mentorów oraz wielkiej asertywności połączonej z szacunkiem do życia i zdrowia.

A oto i smutne zestawienie BASE fatalities (LINK)

Iwan Grzegorz Kucharczyk


Czytaj inne wpisy z zakresu spadochroniarstwa na blogu www.spadochronoweskoki.blogspot.com


Grzegorz Kucharczyk (44), absolwent AWF Warszawa. Pierwszy skok w 1990 r., uprawnienia instruktora od 1999 r. Obecnie ponad 10 tys. skoków. Przez kilka lat redaktor działu spadochronowego w Przeglądzie Lotniczym, autor poradników spadochronowych. Przez 6 lat właściciel strefy zrzutu w Polsce, obecnie prowadzi całoroczną bazę spadochronową w Hiszpanii. Były egzaminator ULC, egzaminator tandemowych BASIK AIR CONCEPT, współpracował jako ekspert z PKBWL.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony