Przejdź do treści
Źródło artykułu

Co z licencjami "N" europejskich pilotów?

Kwestia ograniczeń licencji zdobytych w krajach trzecich i proponowane przez EASA zmiany to wciąż gorący temat... IAOPA nadal stara się przeciwdziałać wprowadzaniu szkodliwych dla pilotów i lotnictwa GA regulacji prawnych.

W zeszłym roku Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) przedstawiła propozycje zmian w kwestii licencjonowania załóg lotniczych, które uniemożliwiałyby obywatelom Europy latanie na własnym kontynencie legitymując się licencjami amerykańskimi i innych krajów pozaeuropejskich. EASA uznaje również za bezwartościowe uprawnienia do lotów na przyrządach wydane przez Federalną Administrację Lotnictwa USA (FAA). Jeśli nowe uregulowania zostaną przyjęte, zmuszą tysiące pilotów do przejścia nowych kursów, wartych w sumie miliony euro i spowodują kryzys na będącym i tak już w depresji rynku samolotów używanych. Natomiast korzyści w zakresie bezpieczeństwa będą żadne - twierdzi IAOPA. (Wiecej na ten temat w artykule: Atak EASA na licencje zdobyte poza Europą)

17 marca br. Parlament Europejski miał przyjąć propozycje Agencji w sprawie licencjonowania załóg. W końcu decyzję odłożono, ponieważ dokumenty nie zostały jeszcze przetłumaczone.

Parlament znalazł się pod presją, aby zaakceptować FCL, w związku z tym, że termin ich realizacji to kwiecień 2012 r., a władze krajowe i rządy muszą mieć tyle czasu, ile to możliwe, aby ustawić swoje systemy. Proces ten podkreśla braki w stanowieniu prawa europejskiego, które prowadzą do pospiesznego tworzenia bubli prawnych. Termin realizacji, który jest całkowicie przypadkowy, jest traktowany jako niepodważalny zapis. Wynika to z tego, że złe ustawy uchwalone w zaplanowanym terminie są postrzegane jako lepsze, niż dobre ustawy uchwalone po długich rozważaniach.

"Urzędnicy chcą być postrzegani jako dotrzymujący terminów i są przygotowani raczej na krytykę branży, aniżeli swoich pracodawców. Lotnictwo cierpi również dlatego, że łatwiej i szybciej powiedzieć 'nie' i zablokować coś, niż powiedzieć 'tak' i usprawnić. Musimy zadać sobie pytanie, czy organy regulacyjne same w sobie są do tego wystarczające". – powiedział wiceprezes IAOPA, Martin Robinson

Podczas tegorocznych targów AERO we Fredrichshafen odbyło się wiele różnych konferencji, a wśród nich Europejska Konferencja IAOPA. Jednym z tematów, który był tam omawiany, było FCL (Flight Crew Licensing) i jego cześć szczegółowa, czyli sytuacja pilotów, którzy zdobyli licencje w krajach “trzecich” – czyli poza EASA. Jak już wspomnieliśmy, w zeszłym roku EASA arbitralnie stwierdziła, że nie będzie uznawać licencji krajów trzecich (czytaj: amerykańskich).

Martin Robinson – wiceprezes IAOPA, a jednocześnie prezes europejskiej części organizacji, poinformował, iż ostatnio odbyła się konferencja, na której pan generał Patrick Goudou – Dyrektor Wykonawczy EASA przyznał się do tego, że kierowana przez niego organizacja: popełniła harakiri, strzeliła sobie w kolano, podcięła drzewo na którym siedziała (niepotrzebne skreślić).

Okazało się, że EASA podjęła tę decyzję myśląc, że dotyczy "znikomej" ilości (ok. 2-3 tysięcy) pilotów w Europie. W rzeczywistości, według danych amerykańskich około 100 000 Europejczyków zdobyło licencje w USA. Wg aktualnych danych EASA, problem dotyczy ok 68 000 tysięcy pilotów którzy posiadają aktualnie ważne licencje amerykańskie wszystkich kategorii, łącznie z licencjami pilotów komunikacyjnych i wojskowych.

Nie do pomyślenia jest, by całą tę rzeszę pilotów pozbawić zdobytych uprawnień, możliwości pracy itp. Co wiec robi EASA? Zaczęła szukać funduszy, na przeprowadzenie poprawnego studium dotyczącego tego problemu z rozbiciem na różne dziedziny lotnictwa i na znaczenie problemu w poszczególnych krajach.

Zatem, ciąg dalszy nastąpi...

Materiały na ten temat można znaleźć na stronach www.iaopa.eu

Czytaj również:
Rozmowa z Błażejem Krupą, na temat zmian dotyczących licencji zdobytych poza Europą
AOPA: Pośpiech w ustanawianiu przepisów może generować buble prawne

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony