Pilot An-225 wyjaśnia przyczyny usterki podwozia samolotu w Rzeszowie (film)
An-225 Mriya to jeden z najbardziej kultowych samolotów na świecie. Jest najcięższym statkiem powietrznym, jaki kiedykolwiek zbudowano i może przewozić największe ładunki. Mriya nie tylko przyciąga tłumy na lotniskach, na których wyląduje, ale jest również jednym z najpopularniejszych samolotów do śledzenia za pomocą oprogramowań, takich jak Flightradar24 i Radarbox.
Jednak 11 stycznia 2022 r. uczestniczył on w incydencie podczas lądowania na lotnisku w Rzeszowie, gdzie uszkodzeniu uległ czujnik podwozia. Historia pojawiła się w serwisach informacyjnych na całym świecie, prowadząc do spekulacji i sensacyjnych nagłówków. W rzeczywistości incydent był znacznie mniej dramatyczny. 25 stycznia Dmytro Antonow, główny pilot Antonov Airlines i kapitan An-225, opublikował film, w którym szczegółowo opisał incydent, wyjaśniając jego przyczyny i konsekwencje.
„Pojawiło się wiele pytań dotyczących problemów z podwoziem, ale tam się absolutnie nic nie stało — zaczął Antonow. „Zawiodły dwie śruby bloku BMD, w którym znajduje się dwanaście czujników informujących różne systemy samolotu czy znajduje się on w powietrzu, czy na ziemi”. Blok jest przymocowany dużymi śrubami i dwie z nich pękły, gdy samolot szykował się do lądowania w Rzeszowie. Incydent był niewielki i nie miał wpływu na bezpieczeństwo ani zachowanie Mriyi. W rzeczywistości, jak wyjaśnia Antonow, podobne awarie zdarzają się dość często. Tym razem jednak ekipa techniczna nie była wystarczająco przygotowana do naprawienia samolotu na miejscu, ponieważ wspomniane śruby nigdy wcześniej nie zawiodły.
„Szczerze mówiąc, tego typu problem pojawił się pierwszy raz w czasie 25 lat mojego latania na An-225 i An-124” – przyznał Antonow. Na pokładzie An-225 zawsze znajduje się znaczna liczba części zamiennych, w tym opony i śruby, a nawet pojazd pushback, który jest wystarczająco silny, aby wypchnąć samolot ze stanowiska.
„Mamy na pokładzie większość rodzajów śrub, ale tych akurat nie mieliśmy, dlatego musieliśmy wezwać pomoc z bazy” – wyjaśnił Antonow. "Przybyła ona do Rzeszowa tego samego dnia na pokładzie An-26. Trzy godziny później An-225 był ponownie gotowy do lotu. Tak więc incydent był nieistotny i z pewnością nie miał trwałego wpływu na ten samolot", dodał.
Komentarze