Przejdź do treści
Źródło artykułu

Było, minęło, zostanie w pamięci. Za nami ParaRudniki 2016

40 wystawców, kilka tysięcy odwiedzających i wyśmienita pogoda. Tych kilka krótkich słów mogłoby posłużyć za zwięzłą charakterystykę tegorocznych Targów Lotnictwa Lekkiego ParaRudniki. Ale atrakcji było dużo, dużo więcej. Zarówno dla amatorów podniebnych wojaży, jak i tych, którzy popisy w powietrzu lubią obserwować z pozycji twardego kontaktu z ziemią. Piąta edycja imprezy odbyła się w miniony weekend na lotnisku Aeroklubu Częstochowskiego.

Trudno było uwierzyć, że pierwszy weekend czerwca przyniesie prawdziwie wakacyjną aurę, mając w pamięci dni poprzedzające ParaRudniki – gwałtowne burze, ulewy i związane z nimi interwencje straży pożarnej. A jednak pogoda okazała się łaskawa dla organizatorów. Nawet za bardzo, biorąc pod uwagę spalone od słońca karki uwijającej się jak w ukropie (dosłownie) obsługi rudnickiego lotniska. To, co było tylko lekką niedogodnością dla organizatorów, w pełni spasowało odwiedzającym imprezę. Począwszy od pilotów, którzy oglądali się za nowym sprzętem, po całe rodziny, które w interesujący sposób chciały spędzić sobotnie i niedzielne popołudnie.

 

 
(fot. Sebastian Respondek)

Zgromadzony na stoiskach wystawienniczych sprzęt fascynował wszystkich bez wyjątku. Paralotnie, napędy, wózki, lotnicza odzież, nawigacje i sprzęt do łączności. Do tego wiatrakowce i drony, a także mieniące się rożnymi barwami latawce oraz profesjonalne modele samolotów czy śmigłowców.

 
(fot. Sebastian Respondek)
 

Jeśli ktoś odrywał wzrok od tej masy nieoglądanego przecież na co dzień sprzętu, to tylko po to, żeby z podziwem patrzeć na podniebne popisy pilotów. Zaczęło się od motoparalotniarzy, którzy już od czterech edycji w ramach Pucharu Polski rozgrywają podczas ParaRudnik zawody w tej dyscyplinie lotnictwa. Walczyli o punkty zarówno w sobotę, jak i w niedzielę ku uciesze zgromadzonej na lotnisku publiczności. A ta na brak atrakcji narzekać nie mogła.


(fot. Sebastian Respondek)

Poza wystawionym na płytę lotniska sprzętem Aeroklubu Częstochowskiego, co jakiś czas w niebo wzbijał się kolejny statek powietrzny. A to wiatrakowiec, którego pilot demonstrował zalety maszyny, innym razem motolotnia, akrobacyjny Zlin kręcił widowiskowe beczki, nasz Gawron z charakterystycznym warkotem przelatywał ciągnąc za sobą baner z urodzinową dedykacją, a wściekle żółty dromader Lasów Państwowych udowadniał niezwykłe możliwości gaśnicze jednej z najlepszych na świecie latających maszyn pożarniczych.

 
(fot. Sebastian Respondek)
 

W sobotę paralotniarze – sportowcy i amatorzy rekreacji – mieli kilka chwil wyłącznie dla siebie, będąc w centrum zainteresowania wszystkich. Najpierw stawiali na płycie lotniska skrzydła w ramach przedsięwzięcia Rzucamy Orła Cień. Przed wieczorem, kiedy warunki do lotu dla paralotni z napędem są zdecydowanie najlepsze, organizatorzy wydzielili część lotniska tylko dla nich. Stamtąd odbywały się starty do lotów widokowych i rekreacyjnych. Skorzystało z tej możliwości kilkudziesięciu pilotów legitymujących się odpowiednimi uprawnieniami.


(fot. Sebastian Respondek)

Zabawa musiał być przednia, bo w niedzielę rano do biura Aeroklubu Częstochowskiego zadzwonił właściciel jednej z posesji znajdujących się w okolicach lotniska, z informacją o znalezionym bucie, który spadł z nogi przelatującego nad jego głową paralotniarza. Historia warta zapisania w aeroklubowej kronice pod hasłem „zdarzenia niezwykłe”.

W niedzielne popołudnie wystawcy powoli zaczęli pakować swój sprzęt i wieczorem lotnisko w Rudnikach przycichło. Goście tuż przed wyjazdem zapewniali, że w przyszłym roku pojawią się znowu, bo nie wyobrażają sobie kalendarza bez ParaRudnik. Organizatorzy też sobie tego nie wyobrażają i już snują plany na przyszłość. Obiecują podzielić się nimi w stosownym momencie.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony