Przejdź do treści
Sebastian Kawa
Źródło artykułu

Sebastian Kawa o swojej wyprawie szybowcem w Himalaje

Trudno sobie wyobrazić bardziej oczywisty cel jak Himalaje i Sagarmatha / Mount Everest/ a jednak nikt nie latał  szybowcem nad szczytami Dachu Świata i  nie był szybowcem nad najwyższą górą Ziemi. Zdobywanie gór , odkrywanie nowych miejsc do latania jest naturalną koleją rzeczy dla szybowników, ale dla tych którzy kilkanaście lat temu podejmowali trud przeniesienia się w nowe miejsca bardziej atrakcyjne były Andy i latanie w Patagonii. A to dlatego, że to potężne pasmo gór jest wystawione prostopadle do przeważającego kierunku silnych wiatrów i dzięki temu pozwala na wykonywanie rekordowych lotów na wysokość i pokonywanie ogromnych dystansów w locie na fali i łatwiej się tam dostać. Himalaje są najwyższym pasmem gór na świecie, ale nie dają tak spektakularnych warunków, głównie dlatego, że przeważające wiatry wieją wzdłuż pasma. Latanie nad nimi w najwyższych partiach będzie trudne. Niekorzystne ułożenie tych gór, będzie zmuszać pilotów do wykorzystania noszeń żaglowych na  zboczach poprzecznych żeber skalnych, oraz  porwanej termiki. Silny wiatr może powodować bardzo dużą turbulencję w pobliżu górskich szczytów i niszczyć termikę. Znalazł się jednak człowiek, który powiedział: „Jak nie my to kto?”

Mt Everest jest oczywistym celem wyprawy, ale nie tylko. Ważne jest również to, aby poznać potencjał tego miejsca w aspekcie przydatności dla szybownictwa, ocenić walory i zagrożenia. Być może otworzy się tam nowy obszar do  fascynującego latania na szybowcach wyczynowych. Największe góry na świecie wydają się być spektakularnym miejscem do rozegrania kolejnych zawodów Grand Prix. Jeśli chodzi o rekordy, te zarezerwowane już są praktycznie wyłącznie do lotów na fali, po zawietrznej pasma gór i o nich można by było myśleć raczej w locie po drugiej stronie tego gigantycznego łańcucha – nad Tybetem. Najdłuższy przelot szybowcowy to 3008km, więc nawet Nepal jest zbyt mały, aby próbować osiągnięcia większego  dystansu. Nie same rekordy są tutaj celem, ale odkrycie nowego atrakcyjnego miejsca do latania. Zwiedzanie tych gór bezgłośnym szybowcem, bez użycia paliwa, bez dotykania ich świętych szczytów wydaje się być w zgodzie z poszanowaniem dla przyrody, oraz  religii ludzi tam żyjących.

Najważniejszym punktem tego wyjazdu jest przeniesienie szybownictwa w najwyższe góry na świecie, gdzie do tej pory wyczynowe szybowce nie latały nad szczytami. Niemal bez wyjątku wprawy w Himalaje lecą do Kathmandu i stamtąd na mniejsze lotniska wysoko w górach. Książę Alvaro de Bourbon przeleciał  w 1996 do Nepalu  motoszybowcem. Podróż taką trasą na szybowcu ASH 25, który mi  udostępniono  jest niemożliwa, bo silnik tego szybowca pozwala tylko na wykonanie samodzielnego startu, a  trudno sobie nawet wyobrazić możliwość pokonania 6000 km w sposób właściwy szybowcom – z wykorzystaniem sił przyrody. Zbyt wielkie jest zróżnicowanie klimatyczne i zbyt wielkie pustkowia. Nie do pokonania byłyby też bariery polityczne i ograniczenia ruchu lotniczego. Pozostaje więc transport morski a potem lądowy przez Indie i góry Nepalu. Poza wyzwaniami logistycznymi wyjazd ten jest arcyciekawy z punktu widzenia sportowego, a  przede wszystkim jest to spore wydarzenie medialne.

 

Powyżej opublikowaliśmy tylko fragment tekstu, wpis w całości znajdziesz na
blogu Sebastiana Kawy

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony