Przejdź do treści
Dron (fot. latajlegalnie.wordpress.com)
Źródło artykułu

Blog Mikołaja Doskocza: Drony – nowe przepisy

Od 7 września wchodzą nowe przepisy dotyczące latania dronami (do ściągnięcia tutaj). Ich zasadniczym celem jest uproszczenie korzystania z UAV (unmanned aerial vehical, czyli po prostu dron) – samo rozporządzenie jest o wyłączeniu stosowania przepisów Prawa lotniczego. W pewnym sensie rozporządzenie takie właśnie jest, ułatwia latanie dronami, ale w temacie UAV jest jeszcze sporo niedociągnięć (swoją drogą jest to bardzo ciekawe zagadnienie).

Przede wszystkim wejście w życie zmian od 7 września nie rozwiązuje zasadniczego problemu dronów – ciągle brakuje rozporządzenia wydanego na podst. art. 126 Prawa lotniczego, które określi ogólne zasady latania dronami. Jego tekst powinien być swego rodzaju „konstytucją” dla wszystkich innych regulacji UAV. Dopiero wtedy można mówić o włączeniach stosowania przepisów.

Po drugie, zmiany dotyczą tylko latania w zasięgu wzroku (VLOS). Czyli latanie dronem albo dla przyjemności (i to nie zawsze, bo przecież cała zabawa polega na tym, że widzisz w kamerce obraz i lecisz gdzieś daleko) albo zarobkowo, choć w bardzo ograniczonym zakresie. Weźmy np. takie możliwości wykorzystania dronów:
• Patrolowanie linii energetycznych i gazociągów;
• Patrolowanie granic (granica USA-Meksyk, choć tam działają też w drugą stronę – przedsiębiorczy, wąsaci Meksykanie przemycają kokainę dronami);
• Przesyłki kurierskie;
• Dostawa pizzy (tak, nowe osiedla mają często specjalne małe platformy dla dronów, a sieć Domino’s rozpoczęła projekt dronowy w Nowej Zelandii).

Co łączy te wszystkie sposoby wykorzystania drona – to, że nie da się ich wykonać latając tylko w zasięgu wzroku operatora. A nowe przepisy w ogóle nie odnoszą się do latania BLVOS (czyli poza zasięgiem wzroku) i wprowadzają zasady latania dronami tylko LVOS, dzieląc loty ze względu na cel.

Loty rekreacyjne i sportowe.

Czyli kupujesz sobie wypasionego drona, idziesz na łąkę i bawisz się dopóki akumulator wystarczy. O ile dron waży mniej niż 150 kg i nie będziesz na nim zarabiał, to powinnieneś stosować się do poniższych zasad.

Nie musisz mieć świadectwa kwalifikacji. To dobrze, ponieważ w mojej ocenie byłaby to zbędna ingerencja Państwa w życie obywatela. Mimo wszystko nawet latając dronem nawet dla zabawy powinieneś znać podstawowe zasady prawa lotniczego i dbać o to, żeby Twój UAV był sprawny i bezpieczny. Pamiętaj, że dron, który spada z 50 m może wyrządzić spore szkody, nie mówiąc już o zranieniu osób – na marginesie ciekawa jest kwestia odpowiedzialności cywilnej za wypadek w powietrzu drona.

Lataj nisko i powoli… Oczywiście żart, ale trochę tak wyglądają wytyczne z rozporządzenia, m.in. nie możesz spowodować zagrożenia bezpieczeństwa, utrudniać ruchu lotniczego, narazić kogokolwiek na szkodę (cokolwiek to znaczy) czy zakłócać porządek publiczny.

Musisz latać w odległości nie mniejszej niż:
• 100 m w poziomie od granic zabudowy miejscowości, miast, osiedli lub zgromadzeń ludzi;
• 30 m w poziomie od osób, pojazdów, obiektów budowlanych niebędących w dyspozycji operatora drona.

Ciekawe, że mamy określone odległości poziome, a nie ma pionowych…

W strefie CRT (czyli przy dużych lotniskach) słuchasz się ATC (czyli kontrolerów na wieży), w ATZ (czyli przy małych lotniskach) zarządzającego (czyli najczęściej dyrektora na danym lotnisku). W strefie MATZ i MCTR (czyli w wojskowych) uciekasz dronem przed pociskami ziemia-powietrze i poderwanymi do boju F-16).

Jeżeli Twój dron waży mniej niż 0,6 kg, to masz jeszcze łatwiej – nie musisz stosować się do 30 i 100 m separacji.

Latanie zarobkowe.

Jeżeli swojego drona chcesz wykorzystać i coś na nim zarobić (np. filmować wesela z powietrza, czy chronić na zlecenie PKP ich składy przed kradzieżą węgla), to poza zachowaniem zasad bezpieczeństwa jak dla lotów rekreacyjnych, musisz dodatkowo:
• Oznaczyć swojego drona tabliczką z nazwą właściciela;
• Wyposażenie go w światła ostrzegawcze jeżeli zamierzasz latać 30 min przed wschodem i 30 min po zachodzie słońca;
• Wyposażenie drona w system failsafe – oprogramowanie powrotu do bezpiecznego lotu w przypadku awarii;
• Opracować instrukcję operacyjną – chyba tu doszło do delikatnego przesadzenia;
• Ubrać się w ostrzegawczą kamizelkę…

Wśród tych wszystkich wymogów najbardziej problematyczne będzie stworzenie instrukcji operacyjnej (jak wiadomo w ULC „instrukcja operacyjna” to podstawa wszystkiego). Musi ona zawierać m.in. listę czynności kontrolnych przed startem, procedury wykonywania operacji lotniczych, procedury awaryjne a nawet proces analizy ryzyka operacji. Dużo tego, nie wiem czy rzeczywiście potrzebne jest aż takie formalizowanie działalności usługowej dronami. Tym bardziej, że dotyczy to operacji VLOS, które są o wiele mniej ryzykowne niż BVLOS. Jeżeli przepisy będą szły w takim kierunku, to dla operacji BVLOS może będzie wymagany już jakiś proces certyfikacyjny? Mam nadzieję, że nowy Prezes ULC zmieni ten kurs…

Dodatkowo, każdy, kto będzie chciał zarabiać na lataniu dronem musi mieć świadectwo kwalifikacji (taka licencja pilota drona) i badania lotniczo lekarskie.


Mikołaj Doskocz – radca prawny, partner w Kancelarii Florczyk, Doskocz i Wspólnicy. Specjalizuje się w prawie lotniczym – przede wszystkim od strony przedsiębiorców. Ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie aplikację radcowską przy OIRP Warszawa. Doświadczenie zbierał podczas obsługi podmiotów lotniczych (przewoźników, producentów i usługodawców), a także w czasie, gdy kierował spółką zarządzającą lotniskami. Brał udział w pracach legislacyjnych w związku ze zmianami przepisów dotyczących lotnisk i przestrzeni powietrznej, ponadto jest członkiem Zespołu ds. aktualizacji Programu Rozwoju Sieci Lotnisk i Lotniczych Urządzeń Naziemnych. Do niedawna w Aeroklubie Polskim.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony