Uczniowie szkoły lotniczej znaleźli się w "otchłani" po zamknięciu akademii po śmierci właściciela
Ponad stu uczniów pilotów Atlantis Flight Academy w Pembroke Pines na Florydzie stanęło przed dylematem kontynuowania nauki, po tym jak ośrodek został zamknięty po śmierci jego właściciela. Alfredo Diez zginął w w katastrofie lotniczej, która miała miejsce w marcu 2024 r.
Adeptom pilotażu powiedziano, że godziny szkoleń, które przepracowali, w tym tysiące dolarów, które zapłacili za czesne, "zniknęły na dobre". Natychmiast po śmierci Dieza wierzyciele skierowali sprawę do sądu i złożyli duże roszczenia przeciwko akademii lotniczej.
Portal Local 10 cytuje prawnika specjalizującego się w sprawach spadkowych, który stwierdził, że majątek musi przejść procedurę prawną, a wierzyciele muszą zostać spłaceni w określonej kolejności.
„W tym przypadku są kredyty bankowe, które są zabezpieczeniem wierzycieli i niestety mają pierwszeństwo przed uczniami pilotami” – stwierdził pełnomocnik spadkowy. „To niefortunna sytuacja, ale należy przestrzegać prawa”.
Prawnicy reprezentujący 20 pilotów akademii lotniczej powiedzieli, że znajdują się oni w trudnej sytuacji "nie z własnej winy".
"Chociaż składamy kondolencje i współczujemy stracie rodziny, studenci obawiają się o swoją przyszłość, zarówno zawodową, jak i ekonomiczną" – stwierdzili prawnicy. "Ci uczniowie muszą teraz odzyskać swoje pieniądze od szkoły, która nie jest już rentowna i której majątek jest obecnie ustalany".
"Niestety, uczniowie będą teraz musieli znaleźć inną, odpowiednio akredytowaną szkołę, która, miejmy nadzieję, zrozumie, że już raz zapłacili za naukę" – kontynuowali prawnicy. Sprawa jest obecnie w gestii sądu spadkowego hrabstwa Broward.
Komentarze