Przejdź do treści
Źródło artykułu

Przygotowania do ostatniej konkurencji Mistrzostw Chile

Dzisiaj mamy nieco więcej czasu. Mój szybowiec wymagał tylko niewielkiej dolewki wody, która wykapała przez noc a inni zatankowali się o wiele szybciej niż zwykle, bo rano nie uzupełniali wody w basenie. Potrzeba do tego sporo wody, która szybko paruje w tym suchym klimacie i w wodociągach nie ma wcale ciśnienia.

Ostatni dzień zawodów, Carlos i Rene będą się bili o pierwsze miejsce i tytuł mistrza Chile. Rozdziela ich w tej chwili pięć punktów. Ja mam do pierwszego miejsca około stu.

Czekamy jeszcze na zadanie i odprawę. Felix Loth i Alex Jansen postanowili wydłużyć sobie dzisiaj dzień lotny i właśnie startują na dłuższe przeloty. Wysoko w górach termika już pracuje, ale mogą mieć problem by tam się dostać. Niestety nawet Ventus2cm nie potrafi się wznieść na silniku na trzy tysiące metrów z pełną wodą. Będą musieli wlecieć do doliny w której jest stacja narciarska by po wschodnej stronie gór znaleźć poranną termikę. W Polsce ogromne mrozy a tu śnieg widać praktycznie z każdego miejsca w Chile. Zwłaszcza rano, kiedy powietrze jest bardziej przejrzyste nad dachami królują zaśnieżone sześciotysięczniki do których wydaje się że można sięgnąć ręką. Jednak w rzeczywistości jest to kilkadziesiąt kilometrów i wieczorem widoki znikają w mętnym powietrzu. Jeszcze nad prawdziwymi górami nie lataliśmy ale przyjdzie na to czas w czasie treningu. Dawniej istniały punkty zwrotne głęboko w dolinach i pomiędzy wysokimi górami, jednak w razie kłopotów i lądowania był to bardzo duży problem i w tej chwili lata się tylko wzdłuż kordyliery gdzie są lotniska i można wrócić za samolotem. Gdyby nie to powrót Staszka z Pelambres trwał by 2 dni. Z drugiej strony, pomimo, że na płaskim terenie również da się latać, można wykorzystać bryzę i wysokie klify nad Pacyfikiem, nie lata się tam. Po co się męczyć skoro tuż obok są piękne góry. Chilijczycy nie mają doświadczenia w lataniu na płaskim terenie. Nie zwracają uwagi na wygląd cumulusów. Stad wczoraj z bardzo dużym zainteresowaniem słuchali prelekcji Javiuera Gaude z Argentyny a lataniu na płaskim i o burzach. Co tak po prawdzie też nie ma wiele wspólnego z lataniem w Europie.
Uch, co za komfort do odprawy zostało jeszcze 10 minut.

PO ODPRAWIE:
Dostaliśmy dzisiaj krótkie zadanie. Tylko 300km po zboczach na południe i dla wytracenia wysokości krótki bok na północ w najniższe górki. Starty opóźnione do 13:55 z powodu mszy w kościele na przedłużenia pasa, podobnie jak na Żarze. Tak krótka konkurencja pewnie niewiele zmieni, nie spodziewam się by zwycięzca dostał 1000pkt. W wysokich górach zapowiadają noszenia do 5m/s ale tam nie polecimy.

Rio Claro na południu to trochę rozbójnik, bo jak powiedział nam Carlos niewielu pilotów latało tam dookoła góry wzdłuż niskiego zbocza. Punkt jest tak położony, że pod koniec trzeba cofnąć się głęboko w dolinę na południowy wschód, większość wbija się w dolinę wewnątrz masywu i tam liczy na znalezienie termiki, która pozwoli na przeskok nad przełączą. Jeśli ktoś ma szczęście znajdzie komin od razu a inni musza czekać 5-10 min na następny. Dla nas to tylko nowe doświadczenie, ale po poważnych minach Carlosa i Rene widać, że napięcie sięga zenitu. Oby było tak jak dwa dni temu, gdzie na Blanco wszyscy którzy wlatywali kolejno wykręcali się w 4-5m/s.

Autor: Sebastian Kawa

Więcej zdjęć na stronie skn.szybowce.pl

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony