Przejdź do treści
Sebastian Kawa: Siła złego na jednego (fot. sebastiankawa.pl)
Źródło artykułu

Sebastian Kawa: Siła złego na jednego

Czasem sprzęt bierze górę nad umiejętnościami.

Układ atmosferyczny się nie zmienił, ale czapa chmur, która zeszła z Alp była jeszcze grubsza niż w dwu poprzednich dniach.

Bez przekonania i pośpiechu uczestnicy mistrzostw podciągali szybowce na pas startowy, bo wydawało się, że alternatywą dla latania będzie wycieczka do Mediolanu na Expo.

Słońce ma tu jednak jeszcze parę watów i po południu wysuszyło w powłoce chmur warstwowych parę oczek, w których pojawiły się anemiczne cumulusy.



Go ! Najpierw na północ, powrót nad lotnisko i dość długa wycieczka na wschód po skraju wzgórz przed wysokimi Alpami.



Na tym odcinku peleton rozdzielił się na zwolenników lotu wzdłuż pasma wzniesień i tych, którzy zmierzali doń najkrótszą drogą. Swej szansy na sukces aktywnie szukał Richardo Brigradori. Galetto także wykorzystywał swą perfekcyjną znajomość własnych ścieżek. Ambitnie walczył Werner Amann i Duńczyk Orskov. Próbowało szczęścia paru innych pilotów. Wypuścił się na dłuższy rajd Tilo Hollighaus, ale nie osiągnął sukcesu i musiał wracać do domu korzystając z elektrycznego systemu dolotowego FES.



Natomiast Francuzi konsekwentnie realizowali swoją taktykę biernego „trzymania się na sztywnym holu” za Mraczkiem i Sebastianem.

Wydawało się, że tym razem mozolna praca Sebastiana zostanie nagrodzona i nikt nie jest w stanie odberbać mu satysfakcji ze skręcenia przed trybunę na czele trzech wyróżnianych w ten sposób zwycięskich szybowców. Jako pierwszy zdobył wysokość niezbędną do wykonania dolotu do lotniska. Pierwszy odleciał z ostatniego komina i mając przewagą około 50 m wysokości pierwszy gnał do mety. Na dodatek obecność chmur pozwalała mu na optymalizację trasy i wykorzystywanie w locie prostym spotykanych wznoszeń. Ogromne było więc zdziwienie widzów, którzy w hangarze oglądali z wielkimi emocjami przebieg wyścigu na wielkim, świetnie oddającym  obrazy ekranie, i wylegli na lotnisko powitać zwycięzcę. Zdziwienie bo zamiast ASG 29 z numerem konkursowym PL i szybowcem Mraczka pierwsze pojawiły się dwa JS1 pilotowane przez Francuzów. Ci bez żadnych kombinacji, w locie po prostej, dogonili i prześcignęli Sebastiana, jakby jechał Trabantem po niemieckiej autostradzie. JS są po prostu szybsze. Na ich korzyść, działa z pozoru sprawiedliwe ograniczenie obciążenia powierzchni do 50 kg/m. Z tego powodu ASG zabiera około 50 – 60 kg wody balastowej niż powinien, a przecież konstruktorzy optymalizowali projekt według określonych założeń wpływających na osiągi szybowce. Natomiast afrykański szybowiec jest nieco większy, ma większą powierzchnię skrzydeł i przez to nie dotykają go te ograniczenia, wymyślone przed laty przez konkurencję dla udupienia Diany. Na dodatek korzystniej dla tego szybowca działa liczba Reynoldsa.

Bardzo ta sytuacja podkradania punktów denerwuje także Mraczka. Zwierzył się, że rozważa możliwość wyprowadzenia upierdliwej asysty w bok od trasy zaraz po odejściu i zatrzymanie się w słabym kominie. Gdy się odczepią będzie mógł realizować dalszy lot już bez dekowników.

W związku z mistrzostwami przychodzi na lotnisko sporo ludzi. Organizatorzy dbają, aby oprócz lotów były codziennie jakieś atrakcje towarzyszące. Występują zespoły muzyczne. Popisywali się lotniarze startem za motolotnią. Mieli oni nawet aerodynę zbudowaną według koncepcji Kasperskiego, która na wysokości kilkudzesieciu metrów wykonała kilka rotacji podobnych do pętli. Mogliśmy oglądać piękne modele szybowców, stare samochody.

Natomiast wczoraj kilku ubranych w stylowe stroje miłośników baloniarstwa zapraszało chętnych do krótkich lotów balonem na uwięzi. Tomasz

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony