Przejdź do treści
Sebastian Kawa na FCC Gliding w Prievidzy (fot. sebastiankawa.pl)
Źródło artykułu

Sebastian Kawa: Lotnicze boje nad Karpatami

Pogoda sprzyja uczestnikom FCC Gliding w Prievidzy.

W szybownictwie jak w życiu – trzeba mieć szczęście. Można być świetnie przygotowanym, wkładać serce i duszę w działania, a przypadek, lub niekorzystny zbieg okoliczności zniweczy wszystko.

Taki przebieg miała dla Sebastiana 3. konkurencja w dniu 11 kwietnia. Przypadł mu start na końcu kolejki. Warunki nie były najlepsze z powodu dużego zachmurzenia i pogarszały się. Po dwóch zwycięskich wyścigach miał sporą przewagę na pozycji lidera, więc nie wdawał się w gry przedstartowe opóźniające odlot, bo zwiększało to ryzyko wpadki. Po nabraniu wysokości potrzebnej do przekroczenia linii startu odleciał na trasę.

Źle trafił. Chmury nie nosiły, żagiel na Małej Fatrze ino, ino… Grzebień gór w kierunku Namestova podtrzymywał na tyle, żeby z niezbyt wielkiej wysokości można było cieszyć oczy bajkowymi kształtami Zamku Orawskiego. Konieczne było wyszukanie w drodze powrotnej jakiegoś komina dla nabrania wysokości pozwalającej na przelecenie rozległej doliny wokół Martina, oraz kontakt z chmurami nad Wielką Fatrą gwarantującymi dolot. Nie udało się.

Wznoszenia termiczne akurat wygasły i nie było wiatru, który pozwoliłby przytulić się do zboczy. Brakło około 500 m wysokości. Trzeba było przerwać wyścig i uruchomić hałaśliwą suszarkę (mały silnik odrzutowy), aby wrócić do domu. Los uśmiechnął się tym razem do grupy konkurentów, którzy odlecieli trochę później. Ożyły na nowo prądy termiczne i zregenerowały się chmury wskazujące ich lokalizację. Prędkość średnia tej grupy nie była imponująca, ale 10-ciu pilotów obleciało trasę. Sebastian stracił, aż 400 punktów i spadł na 6. pozycję. Prowadzenie objął Piotr Jarysz.

Kolejny dzień przyniósł dość złożone warunki atmosferyczne. Dość silny wiatr umożliwiał szybkie loty przy zboczu. Wspomagały też w locie trudne do wykorzystania, ale mocne wznoszenia termiczne.


Niżne Tatry (fot. R. Siankowski)

Stwarzało to okazję do wykazania maestrii w sztuce latania bezsilnikowego. Sebastian wykorzystał szansę. Wygrał bezapelacyjnie 360 kilometrowy wyścig z bardzo dobrą średnią prędkością 140 km/h i przesunął się na 3 pozycję. Przedwczoraj nie latano, bo przechodził front atmosferyczny.

Skropił trochę ziemię i radykalnie odświeżył powietrze. Wczorajszy ranek pysznił się błękitem i cumulusami, toteż piloci ochoczo ustawili swe rydwany na starcie.


Tatry (fot. R.Siankowski)

Tym razem wyznaczono trasę o długości 500 km,

która znad Bojnic

przez Małą Fatrę

okolice Dolnego Kubina

wiodła ku Babiej Górze.

Potem przez Pilsko,

pasmo Wielkiej Raczy  pod którą zdarzyło się Sebastianowi niegdyś przycupnąć (nie polecam tamtych poletek)

lub nad jeziorkiem na Ostravicy,

do Beskidu Morawskiego (na zdjęciu Radhost)

a dalej przez Małą i Wielką Fatrę koło Martina

skąd szybki rajd na żaglu lub bezchmurnej już  termice nad Niżnymi Tatrami z widokiem na Liptów i Tatry

do Kralowej Holi.

Z tej hal, na której stoi strom zeleny, powrót  do W. Fatry i dolot do Prievidzy. Cumulusowa pogoda znów sprzyjała przebojowym pilotom, toteż Sebastian sukcesywnie przeganiał kolejne grupki pilotów.

Pierwszy pokonał pięćsetkę w czasie 3:49. Wyprzedził Piotra o pół godziny i odzyskał pozycję lidera.

Nie obeszło się bez dziegciu. Podczas wyścigu doszło w klasie 15-meterowej do zderzenia dwu szybowców w powietrzu. Obaj piloci, Polak i Litwin, uratowali się na spadochronach. Nie odnieśli obrażeń.

W niedzielę ciepły front zepsuł lotnikom zabawę. Niebo pokryła firanka chmur warstwowych.Wysłano na trasy tylko szybowce klasy klubowej i 15-metrowej. Warunki były kiepskie, więc i wyniki mizerne. Tylko paru pilotów zdołało uciułać jakieś punkty.

Dla klasy otwartej wyścig odwołano. W poniedziałek kolejny front i obfite podlewanie upraw.

Szczegóły na stronie: www.fccgliding.sk/index.php?language=en

Tomasz

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony