Wrak bombowca B-17 ciągle spoczywa na dnie jeziora w pobliżu Szczecina
Ekipa programu "Zanurzenie" na własnej skórze przekonała się, że w przygranicznym jeziorze Stolsko ciągle znajdują się szczątki bombowca Boeinga B-17. Co w jeziorze niedaleko Szczecina robi wrak amerykańskiego samolotu zwanego Latającą Fortecą? Dlaczego spadł? Co stało się z jego załogą? W najnowszym odcinku "Zanurzenia" szukaliśmy odpowiedzi na te pytania.
Jezioro Stolsko to niewielki zbiornik przecięty granicą polską-niemiecką. Nieopodal niego znajduje się wieś Stolec z barokowym pałacykiem wybudowanym przez pomorski ród von Ramin. I choć w jeziorze spoczywa wrak potężnego bombowca B-17, paradoksalnie działania wojenne ominęły wioskę. Stolec miał szczęście i nie został zniszczony. Ogromny samolot spadł do jeziora, a nie na ludzkie siedziby. Ten fart przyczynił się być może do tego, że niemieccy mieszkańcy po klęsce Trzeciej Rzeszy nie kwapili się do opuszczenia wsi. Ponadto planowany przebieg nowej polsko – niemieckiej granicy dawał nadzieję dotychczasowym mieszkańcom, że pozostaną w swoich domach.
Pomylili się. 4 października 1945 roku, w jedno popołudnie obsadzono odcinek zachodniej granicy Polski od Lubieszyna przez Buk do Stolca. Nowa granica dzieliła jezioro Stolsko na pół. W Stolcu ulokowano polskiego wójta. Niemieckim mieszkańcom nie pozostaje nic innego jak opuścić rodzinną wieś. W Stolcu, w tym okresie, pozostały jedynie dwie, polskie rodziny. Stan niepewności, co do statusu wsi, trwał jeszcze do końca lipca 1946 roku, do czasu istnienia tzw. enklawy polickiej zarządzanej przez Armię Czerwoną. Dopiero po wyjeździe Rosjan, do Stolca zaczęły przyjeżdżać polskie rodziny. Późno.
Pechowa Latająca Forteca
Cofnijmy się o dwa lata. Jest 21 czerwca 1944 roku. Przegrana Niemiec, choć wydaje się przesądzona, nie sprawia, że lotnicy z Luftwaffe zamierzają komukolwiek odpuszczać. Jedna z amerykańskich załóg Boeinga B-17 wchodząca w skład 8. Armii Powietrznej USA ma wówczas ewidentnie bardzo zły dzień. Samolot pilotowany przez porucznika Boba O'Bannona został ostrzelany przez liczne niemieckie myśliwce i musiał się oderwać od grupy innych bombowców. Trwał morderczy pościg. Załoga pechowej Latającej Fortecy prawdopodobnie chciała uciec do neutralnej Szwecji. Nie udało się. Samolot rozbił się w jeziorze Stolsko. Załoga, poza jednym nieszczęśnikiem, miała więcej szczęścia. Zdążyła wyskoczyć z samolotu i dostała się "tylko" do niewoli, poza Amosem Estrada.
Załogę stanowiło 11 młodych ludzi. Jednym z ostatnich, który wyskakiwał był strzelec ogonowy, który obsługiwał dwa działka. Niemcy zaczęli ostrzeliwać skoczków. Ten jeden (…) został zabity w powietrzu. (…) A on miał jako jedyny żonę, dzieci. Reszta to wszyscy byli kawalerowie – opowiada Jerzy Janczukowicz – jeden z rozmówców programu Zanurzenie. Co ciekawe, Estrada tak długo zwlekał z wyskoczeniem z bombowca, ponieważ jeden z jego butów zaklinował się we włazie samolotu. W końcu udało mu się uwolnić nogę z nieszczęsnego obuwia, ale na próżno. Niemcy go zastrzelili, a pechowy but trafił wraz ze skrzydłem i innymi elementami samolotu do Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu.
Czytaj całość artykułu na stronie www.wszczecinie.pl
Komentarze