Trzy ewakuacje na lotniskach i "bombowy" żart
Funkcjonariusze Straży Granicznej na trzech polskich lotniskach mieli ostatnio sporo pracy. Przyczyną tego byli pasażerowie, którzy bagaż pozostawiali bez opieki. Lotniskowe procedury bezpieczeństwa uruchomiono również przez "bombowego" żartownisia.
Dwie ewakuacje w weekend
Funkcjonariusze z Placówki Straży Granicznej Warszawa-Modlin otrzymali informacje o bagażach pozostawionych bez opieki znajdujących się na terenie lotniska. Niestety, konieczna była ewakuacja ponad 300 osób i przeprowadzenie rozpoznania pirotechnicznego.
Do zdarzeń doszło w miniony weekend w MPL Warszawa Modlin. Pierwsze zdarzenie miało miejsce w sobotę. Po otrzymaniu informacji o podejrzanych bagażach, znajdujących się na parkingu, natychmiast na miejscu zjawili się funkcjonariusze-pirotechnicy z Interwencyjnego Zespołu Minersko – Pirotechnicznego Placówki Straży Granicznej Warszawa-Modlin. W celu ustalenia właścicieli pozostawionych walizek, rozpytano osoby znajdujące się w pobliżu miejsca oraz nadano przez rozgłośnie komunikaty z prośbą o zgłoszenie się jej właściciela, jednak bez rezultatu. W związku z tym podjęto decyzję o przeprowadzeniu ewakuacji, a następnie rozpoznania pirotechnicznego pozostawionej zguby. Po wyznaczeniu strefy zagrożenia obejmującej halę ogólnodostępną w części przylotów wraz z nitkami dojazdowymi do terminala oraz strefę parkingu. Po przybyciu na miejsce służb ratunkowych przystąpiono do rozpoznania walizek- wynik negatywny. Wewnątrz znajdowały się rzeczy osobiste. Czynności minersko-pirotechniczne spowodowały opóźnienia samolotów na czterech kierunkach. W związku z rozpoznaniem ewakuowano łącznie około 250 osób. Właściciela bagażu nie ustalono.
Kolejne zdarzenie miało miejsce w niedzielę. Podobnie jak w pierwszym przypadku rozpoznanie zakończyło się wynikiem negatywnym. Tym razem ewakuowano 70 osób, a sytuacja spowodowała 15 minutowe opóźnienie samolotu odlatującego do Shannon.
Pozostawiony bagaż był przyczyną ewakuacji na poznańskim lotnisku
Pozostawiony bez opieki bagaż były przyczyną ewakuacji 250 podróżnych na poznańskim lotnisku. Bagaż bez nadzoru oznacza zawsze mandat karny dla jego właściciela, ale to także potencjalne zagrożenie i wiąże się ze wszczęciem szeregu procedur bezpieczeństwa.
W piątek 29 lipca funkcjonariusze SG z placówki w Poznaniu-Ławicy prowadzili działania minersko-pirotechniczne wobec pozostawionego na jednym z terminali portu lotniczego w Poznaniu-Ławicy bagażu bez opieki. Funkcjonariusze Zespołu Interwencji Specjalnych podjęli działania zmierzające do ustalenia właściciela pozostawionego bagażu, niestety bezskutecznie. Po pozostawiony bagaż nikt się nie zgłosił. Zarządzającego Lotniskiem powiadomiono o konieczności ewakuacji części ogólnodostępnej portu lotniczego, części zewnętrznej portu wraz z drogami dojazdowymi. W związku z pozostawionym bagażem z miejsca zagrożenia ewakuowano 250 podróżnych. W pierwszej kolejności bagaż został rozpoznany przez psa do wykrywania materiałów wybuchowych. I chociaż pies nie oznaczył bagażu jako zawierającego materiały wybuchowe, to ze względów bezpieczeństwa został on przetransportowany za pomocą robota pirotechnicznego IBIS, a następnie prześwietlony przy pomocy stacjonarnego urządzenia Heimann. Podczas prześwietlenia nie ujawniono prekursorów, urządzeń i materiałów wybuchowych. W bagażu znajdowały się rzeczy osobiste oraz adres właściciela.
Przy zabezpieczeniu działań pirotechnicznych udział brało 5 funkcjonariuszy Straży Granicznej i 5 pracowników SOL.
Straż Graniczna apeluje do podróżnych o rozwagę i niepozostawianie bez opieki bagaży. Każdorazowe pozostawienie bagażu bez opieki skutkuje uruchomieniem szeregu procedur bezpieczeństwa oraz utrudnia prawidłowe funkcjonowanie portu lotniczego. Za pozostawienie bagażu bez opieki grozi mandat w wysokości 500 zł, natomiast zarządzający lotniskiem może dochodzić od osoby odszkodowania związanego z kosztami przeprowadzonej akcji i związanymi z tym utrudnieniami na lotnisku.
"Suchar" za 500 zł
Mało śmieszne żarty mogą czasami sporo kosztować. Przekonał się o tym 34-letni mieszkaniec Krakowa, który swym bombowym dowcipem bynajmniej nie rozśmieszył służb lotniskowych.
34-latek przechodził właśnie kontrolę bezpieczeństwa przed lotem do Monachium na krakowskim lotnisku. Na pytanie pracownika Służby Ochrony Lotniska dotyczące zawartości bagażu podręcznego mężczyzna oznajmił poirytowany – „gdybym nawet miał bombę ...".
Sarkastyczne stwierdzenie krakowianina uruchomiło natychmiast lotniskowe procedury bezpieczeństwa. Na miejscu niezwłocznie pojawili się pirotechnicy Straży Granicznej. Utworzona została strefa bezpieczeństwa, w której przystąpiono do sprawdzenia potencjalnie niebezpiecznego bagażu.
Walizka podróżnego została prześwietlona za pomocą specjalistycznych urządzeń i detektorów. Dodatkowo, podejrzany bagaż sprawdzony został również przez psa służbowego, wyszkolonego do wykrywania materiałów wybuchowych. Po zakończeniu czynności bagaż uznano za bezpieczny – nie zawierał żadnych materiałów i urządzeń wybuchowych, mogących zagrozić życiu lub zdrowiu. Znajdował się w nim jedynie laptop i rzeczy osobiste zaskoczonego właściciela.
Winny całej zdarzenia mężczyzna szybko wyraził skruchę, tłumacząc swoje nieodpowiedzialne słowa stresem. Nie pomogło mu to uniknąć mandatu karnego w wysokości 500 zł. Dzięki doświadczeniu oraz sprawnym działaniom funkcjonariuszy Placówki Straży Granicznej w Krakowie – Balicach incydent nie spowodował utrudnień dla pozostałych pasażerów oraz opóźnień w lotach.
Żartowniś może i tak mówić o sporym szczęściu, ponieważ udało mu się odlecieć zarezerwowanym lotem z Krakowa. Bardzo często po tego typu „sucharach” kapitanowie statków powietrznych nie zezwalają takim pasażerom na wejście na pokład samolotu.
Komentarze