Przejdź do treści
Źródło artykułu

Spadochroniarze w operacji TALO

Operacja TALO daje nam szybkie wzmocnienie. W ten sposób na pole walki dostarczamy sprzęt, którego nie możemy desantować metodą spadochronową – mówi kpt. Mateusz Kamiński z 6 Brygady Powietrznodesantowej. Podczas manewrów „Swift Response” na pokładzie polskich, czeskich i amerykańskich transportowców dostarczono kilkadziesiąt pojazdów, amunicję, a nawet wojskowy szpital.

Polska Zbrojna: Żołnierze 6 Brygady Powietrznodesantowej w ćwiczeniach z cyklu „Swift Response” uczestniczą od wielu lat. Tegoroczna edycja manewrów była jednak wyjątkowa. Dlaczego?

Kpt. Mateusz Kamiński: „Swift Response” to dla nas jedno z najważniejszych przedsięwzięć szkoleniowych, ćwiczenia, do których przygotowujemy się cały rok. Natomiast tegoroczna edycja manewrów była w pewnym sensie wyjątkowa, bo po raz pierwszy poza zrzutem spadochronowym naszych skoczków wykonaliśmy także operację TALO.

TALO? Co to oznacza?

TALO to angielski skrótowiec oznaczający Tactical Air Landing Operation, czyli Taktyczne Lądowanie Statków Powietrznych (TLSP). Taka operacja polega na lądowaniu samolotów na wcześniej opanowanym i zabezpieczonym lotnisku. Może to być DOL, czyli drogowy odcinek lotniskowy albo po prostu płaski, przygodny teren, na którym mogą lądować samoloty. TALO ma ogromne znaczenie dla żołnierzy biorących już udział w walce, bo w ten sposób możemy znacząco zwiększyć ich potencjał bojowy. Dostarczamy bowiem nie tylko dodatkowe siły, ale i uzbrojenie oraz różnego rodzaju sprzęt.

To jednak nie oznacza, że w trakcie „Swift Response” 6 Brygada zrezygnowała całkowicie z desantowania.

Oczywiście że nie. W trakcie manewrów przeprowadziliśmy zarówno desantowanie sposobem spadochronowym, jak i przerzut powietrzny z wyładunkiem na lotnisku.

Spadochroniarze w operacji TALO, fot. polska-zbrojna

W pierwszej kolejności w wyznaczony rejon, czyli Ośrodek Szkolenia Bojowego w Drawsku, desantowała się nasza grupa awangardowa, czyli tzw. pathfinderzy. To starannie wyselekcjonowana grupa zwiadowców, która jest przygotowana do wykonywania wysokich skoków z użyciem aparatury tlenowej. Ich zadaniem było przygotowanie i zabezpieczenie zrzutowiska przed zrzutem sił głównych. Ten rozpoczął się dobę później. W nocy, z 7 na 8 maja, z Powidza i Balic wystartowały polskie i czeskie samoloty transportowe C-130 Hercules oraz C-295M Casa. W ramach tej operacji na lotnisko Ziemsko na terenie poligonu drawskiego desantowało się 318 skoczków 6 Brygady, głównie 18 Batalionu Powietrznodesantowego, oraz 79 żołnierzy z 43 Pułku Powietrznodesantowego z czeskiego Chrudim.

Operacja TALO zaczęła się osiem godzin później. W ciągu dwóch dni na lądowisko Ziemsko na pokładzie samolotów transportowych dostarczono ponad 340 żołnierzy oraz różnego rodzaju sprzęt.

Transportowce lądowały w dzień i w nocy?

Tak. I muszę przyznać, że zwłaszcza lądowania nocne zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Nasi piloci lądowali na nieoświetlonym pasie, w całkowitym zaciemnieniu, z użyciem noktowizji.

W sumie przyjęliśmy 17 tego typu operacji. Lądowały polskie Herculesy i M-28 oraz polskie i czeskie Casy. Przyjęliśmy także lądowanie amerykańskiego transportowca C-17 Globemaster. W trakcie operacji TALO wspierali nas combat controlerzy z wojsk specjalnych, którzy naprowadzali samoloty do lądowania. Działali z nami także specjaliści Komendy Obsługi Lotniska z Wrocławia.

Wspomniał Pan, że operacja TALO jest ważna, bo na pokładzie lądujących samolotów dostarczany jest sprzęt. Jakiego rodzaju?

TALO daje szybkie wzmocnienie. Na pokładzie znajdują się żołnierze, którzy po wylądowaniu wchodzą natychmiast do walki oraz sprzęt, którego nie moglibyśmy dostarczyć walczącym pododdziałom metodą spadochronową. W tym przypadku, na pokładzie transportowców dotarły przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe, systemy łączności, wojskowe pojazdy m.in. M-ATV, Aero oraz 23 wozy HMMVW wraz z moździerzami oraz armatami przeciwlotniczymi. Dostarczyliśmy także bezzałogowce, pojazdy sanitarne oraz kontenery szpitala polowego. A po zakończonej operacji wykonaliśmy jeszcze zrzut zasobników CDS wraz z amunicją bojową.

Kpt. Mateusz Kamiński służy w pionie spadochronowo-lotniczym w Dowództwie 6 Brygady Powietrznodesantowej. Z 6 BPD związany jest od 11 lat.
Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: P. Rams 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony