Przejdź do treści
Źródło artykułu

Samolot z duszą na wystawie w MLP w Krakowie

Na pokładzie An-26 szkoliło się kilka pokoleń skoczków, przetransportowano tysiące żołnierzy i tony ładunków. Piloci mówili o nim „samolot z duszą”. W Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie otwarto wystawę poświęconą maszynom, które przez 37 lat służyły w polskim wojsku. Zwiedzający mogą obejrzeć m.in. wnętrze słynnego transportowca.

Stałą wystawę „Samolot An-26 – spotkanie po latach, 37 lat służby samolotu” zorganizowało Muzeum Lotnictwa Polskiego wspólnie z 8 Bazą Lotnictwa Transportowego z podkrakowskich Balic. – Na wystawie prezentowany jest An-26 o numerze bocznym 1508. Dowódca 8 Bazy Lotnictwa Transportowego, płk pil. Krzysztof Cur, objął tę maszynę patronatem, co oznacza, że o samolot dbają nie tylko pracownicy muzeum, lecz także inżynierowie, technicy, emerytowani piloci i nawigatorzy z balickiej jednostki – mówi kpt. inż. Karol Bałdyga.

Egzemplarz, który można obejrzeć w Krakowie, ma oryginalne wyposażenie kabiny pilotów i luku bagażowego. Ma także sprawną rampę desantową, dzięki czemu wnętrze samolotu zostało udostępnione zwiedzającym. – W samolocie zamontowaliśmy również podwieszane belki do transportu bomb – dodaje kpt. inż. Karol Bałdyga.

Transportowiec An-26, samolot radzieckiej konstrukcji, służył w polskim wojsku od 1972 do 2009 roku. Opinie o nim bywały różne, ale wszyscy mieli do niego sentyment. – Niektórzy mówią, że był to toporny i paliwożerny samolot. Ale nie to jest dziś najważniejsze. An-26 miał duszę, dlatego właśnie tak wielu lotników do dziś darzy go wielką sympatią – mówił płk pil. Krzysztof Cur podczas otwarcia wystawy, które odbyło się w połowie września.

Oprócz możliwości obejrzenia An-26 od środka, zwiedzający mają okazję poznania wielu ciekawostek dotyczących maszyny. Obecni i byli żołnierze, którzy służyli z An-26, zrobili coś, na co nie porwał się nikt wcześniej – sporządzili listę lotników, którzy eksploatowali te transportowce. – Pracuję nad tym projektem od trzech lat. Oprócz nazwisk lotników chciałbym jeszcze zebrać nazwiska specjalistów z innych dziedzin, np. instruktorów spadochronowych czy ekspertów z Instytutu Techniki Wojsk Lotniczych – mówi kpt. Bałdyga.

Inżynier przyznaje, że początki odtwarzania listy były niezwykle trudne. Pomysłodawcy projektu najpierw opierali się na wspomnieniach lotników służących obecnie na Balicach. – Szybko okazało się jednak, że to nie wystarczy. Pamięć ludzka jest ulotna, a i ludzi pamiętających służbę na An-26 zostało niewielu. Trzeba było zwrócić się do znajomych oraz osób, które tworzyły niegdyś historię tych wspaniałych samolotów – przyznaje st. chor. szab. Andrzej Rurarz.

Lotników pracujących z aenami szukano także przez media społecznościowe. Źródłem wiedzy były również książki obsługi samolotów i dokumentacja pokładowa prowadzona od początku lat siedemdziesiątych.

Do tej pory udało się ustalić nazwiska 117 pilotów, 48 inżynierów, 48 nawigatorów, ponad 45 radiooperatorów i 43 techników pokładowych. W wykazach znalazło się także 15 nazwisk specjalistów obsługujących aparaturę KPA-ES-1 (do kontroli z powietrza naziemnych urządzeń nawigacyjnych), 106 chorążych i 86 podoficerów Służby Inżynieryjno-Lotniczej.

Na ekspozycji znalazły się również dokumenty związane z samolotami An-26, m.in. oryginalny radziecki certyfikat dopuszczający transportowiec do eksploatacji, protokół wycofania aenów ze służby, pamiątkowe medale żołnierzy latających tym typem samolotu oraz naszywki lotnicze. Za kilka dni na wystawie zostanie zaprezentowany silnik AI-24WT.

Wszechstronny i niezawodny

An-26 to średni samolot transportowy napędzany dwoma silnikami turbośmigłowymi, opracowany w biurze konstrukcyjnym Antonowa w ZSRR. Samolot mógł zabrać 5500 kg ładunku lub 30 skoczków spadochronowych. Załoga składa się z dwóch pilotów, nawigatora, mechanika pokładowego i radiooperatora.

W polskim wojsku od 1972 roku służyło 12 tego typu samolotów. Od początku były związane z Krakowem. Początkowo były w wyposażeniu 13 Pułku, następnie 13 Eskadry Lotnictwa Transportowego (dzisiejsza 8 Baza Lotnictwa Transportowego w Balicach). Ostatni egzemplarz An-26 odszedł na emeryturę w styczniu 2009 roku. – Bardzo dobrze pamiętam ten dzień. Po wykonaniu pożegnalnego lotu załoga długo nie wychodziła z samolotu. Wszyscy płakali – mówi kpt. nawig. rez. Janusz Nowak. Oficer przez 22 lata służył na An-26 jako nawigator pokładowy. W powietrzu spędził prawie 3 tys. godzin. – Mam tylko pozytywne wspomnienia, bo to był naprawdę bardzo dobry samolot. Przez 37 lat służby latał bezawaryjnie. To maszyna wszechstronna, przystosowana do wielu funkcji. Mogła być wykorzystywana nie tylko jako transportowiec, ale na przykład jako samolot bombowy – dodaje.

Na transportowcach An-26 wyszkoliło się tysiące skoczków spadochronowych i instruktorów. Samoloty te wykorzystywane były głównie do zabezpieczenia logistycznego wojsk lądowych, w tym także polskich kontyngentów za granicą. Wykonywano na nich także loty specjalne, np. w 1992 roku załogi latające na An-26 zabezpieczały rajd Paryż – Dakar. Piloci tych samolotów brali udział w lotach deportacyjnych, latali także w ramach akcji „Serce”, wspierając polską transplantologię.

Unikatowa kolekcja

Wystawa poświęcona samolotom An-26 to nie jedyna nowość w Muzeum Lotnictwa Polskiego. W krakowskiej placówce można obejrzeć także kolekcję pamiątek po lotnikach Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie. Unikatowy zbiór obejmuje osobiste dokumenty pięciu oficerów i podoficerów, którzy w latach 1940–1947 służyli w dywizjonach bombowych i myśliwskich. Osobiste książki lotów, tzw. Logbooki, zawierają dokładne dane dotyczące poszczególnych lotów operacyjnych. – Logbooki to najbardziej osobiste dokumenty potwierdzające służbę żołnierza w siłach powietrznych. Wpisywane są tam wszystkie postępy i informacje o lotach z dokładnością co do minuty. Dla historyka to skarbnica wiedzy – mówi dr Krzysztof Mroczkowski z Muzeum Lotnictwa Polskiego.

Wartość kolekcji to około 40 tys. zł. Zbiór będzie prezentowany zwiedzającym do listopada 2015 roku. Materiał będzie dostępny także w wersji cyfrowej na stronie internetowej muzeum.

Magdalena Kowalska-Sendek
autor zdjęć: Magdalena Kowalska-Sendek

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony